Wzbudza sensację na ulicy...
Tuning według ścisłego planu, wykonany tylko przez najlepszych specjalistów w branży - to musiało się udać!
Wspólne przedsięwzięcie TVN Turbo i kilku szeroko znanych firm tuningowych nie tylko wzbudza sensację na ulicy, ale przede wszystkim skutecznie zmienia podejście do tuningu jako do domeny młodych, szalonych kierowców.
To już nie typowy tuning - kilkunastoletnia Honda Civic prezentuje podejście do motoryzacji znane z amerykańskich targów SEMA. Zamiast tuningu, należy określić je słowem "aftermarket". Sieć wyspecjalizowanych firm dba o to, by samochód spełniał oczekiwania swojego właściciela w co najmniej stu procentach. W Polsce tego typu projekty rzadko realizowane są przez osoby prywatne: z jednej strony daleko nam jeszcze do poziomu rozwoju i kultury motoryzacyjnej USA, a po drugie nadal mocno trzyma się zwyczaj "garażowego dłubania" i wykonywania wszystkiego własnym sumptem. Często samodzielne produkcje nie ustępują w żadnym punkcie profesjonalnym produktom firmowym, ale gdy potrzeba stuprocentowej pewności, że wszystko zostanie zrobione idealnie, warto jednak zwrócić się do speców.
Dotyczy to zresztą nie tylko samochodów. Spójrzmy na Hondę: z wyglądu gwałtowna, wręcz trochę bezczelna i bardzo przyciągająca uwagę. Sznurek ciekawskich ludzi, pozornie zupełnie niezainteresowanych tuningiem, czasem zakręca się w świński ogonek, a każdy zadaje ten sam zestaw pytań obowiązkowych, jak kawa i wuzetka. Początkowo odpowiedzi są takie same, ale wraz z bijącym licznikiem "pytaczy", zaczynamy bezwiednie dawać upust fantazji. Raz dorzucimy turbo, raz nitro, raz hydro, a zagadnięci przez młodą i atrakcyjną fankę motoryzacji - zaproponujemy przejażdżkę. Tak działa magia tuningu - to niewątpliwie jeden z powodów, dla którego ludzie decydują się na personalizację otaczających ich przedmiotów.
Ale czas zejść na ziemię i zająć miejsce za kierownicą. Na początek można troszkę ponarzekać: siedzenia są wkręcone na stałe w szyny, więc zajmowanie miejsca za kierownicą w głębokim "kubełku" przy wzroście 190 cm stanowi trudność. A wysiadanie - stanowi ewolucję gimnastyczną. Ale stylizacja wnętrza i zmiany w nim poczynione rekompensują niedostatki komfortu. Głębokie siedzenia Bimarco zostały obszyte dwukolorową skórą w zakładzie Java Car Design, który zajął się również otapicerowaniem na nowo całego wnętrza. Boczki w pomarańczowo-szarym odcieniu mieszczą głośniki systemu car audio i podświetlaną na czerwono "listę płac". Po każdym otwarciu drzwi z daleka widać świecące loga firm wspierających projekt. Tylna kanapa powtarza kontrastowe barwy siedzeń przednich, a w tylnych boczkach znalazły się ekrany umilające podróże. Trzeba tylko dość głośno nastawiać dźwięk, bo przelotowy wydech daje o sobie znać donośnym warczeniem. Teraz potrzebne są już tylko odchylane przednie fotele, żeby na tylną kanapę można było się w ogóle dostać.
Tuningowe gadżety i drobiazgi w środku firmuje HBM - można tylko narzekać, że na miejscu zostały korbki do otwierania szyb. Ale Polacy uwielbiają narzekać na wszystko, więc chociaż my darujmy sobie zrzędzenie. A zatem kiera w dłoń, kluczyk - w prawo zwrot i czas na przejażdżkę.
Tuning mechaniczny słabowitego silnika 1.3 nie przedstawiał sensu. W warszawskiej firmie Tomson od razu wzięto się za konkrety, czyli przekładkę silnika 1.6 VTEC (nie VTI) o mocy 125 KM. Ze stożkowym dolotem K&N i usprawnionym wydechem, silnik bardzo dobrze radzi sobie z napędzaniem fury, zwłaszcza na wyższych obrotach, które po prostu uwielbia. Nie wspominając już nawet o hałasie, generowanym przez włączony VTEC powyżej 5000 obrotów. Nawet dużo szersze felgi z oponami Goodyear F1 205/40 R17 nie osłabiają przyspieszenia, choć wymagają sporo skupienia od kierowcy: na polskich ulicach auto "chodzi" po koleinach, zdecydowanie nie lubi dziur i staje się dość podsterowne. Sztywne zawieszenie Koni, niczym sonar, ze szczegółami opisuje nam wszystkie ubytki w drodze. Jednak czarne fele Dotz prezentują się bezbłędnie i miejmy nadzieję, że jak najdłużej wytrzymają trudy eksploatacji obniżonego auta w warunkach niemalże off-roadowych.
Powierzenie firmie A. G. Tuning tematu stylizacji pojazdu gwarantowało sukces - ostatnimi czasy AGT specjalizuje się w budowie democarów, doprowadzając stylizację do poziomu sztuki. Komplet zderzaków, progów i bardzo udane połączenie lakieru szarego z fluoryzującym pomarańczem wyróżnia Civica na kilometr. Można było oczywiście pójść w stronę JDM i poprzestać na kultowych felgach, czy pomarańczowych kierunkowskazach, ale wtedy "show" ograniczałby się do niewielkiej grupki zagorzałych fanów tematu. A chodziło wszak o to, żeby za Hondą obejrzał się każdy. Mimo że styl amerykańskiego "import tunera" nieco stracił na popularności, takie przebudowy będą zawsze się bronić ze względu na wysoką jakość przeróbek i zawsze trafione pomysły. Wygładzona tylna klapa i lampy z czarnym tłem zarówno z przodu, jak i z tyłu ostatecznie przekonują wszystkich, że mamy do czynienia z najgorętszym "importem" w mieście.
Do dopracowania został ostatni temat: car audio. Wrocławski zakład Extreme Car Audio, jako przedstawiciel JBL, doposażył Civica w sprzęt grający tej właśnie firmy, znanej z bezlitosnego i agresywnego brzmienia. Trzy ekrany w kabinie (jeden pośrodku deski rozdzielczej w stacji multimedialnej Panasonic i dwa z tyłu), dwa zestawy głośnikowe i para subwooferów z tyłu, gwarantują zabawę nasyconą decybelami na wysokim poziomie. Japoński wozik modyfikowano na antenie TVN Turbo, w programie Automaniak Max, co szczególnie cieszy nas w tym kontekście, że jest to program ogólnomotoryzacyjny, nie nakierowany wyłącznie na tuning i aftermarket. Mimo to zdecydowano się na przeprowadzenie poważnego projektu tuningowego, i to z pełnym sukcesem. Po udanej prezentacji telewizyjnej samochód trafił w ręce szczęśliwego zwycięzcy konkursu jako nagroda.
Obecnie nowy właściciel cieszy się już swoją wygraną, używając jej do codziennego lansu w drodze do pracy i z powrotem. Honda zaczęła żywot jako "chuda" wersja USA 1.3 z manualną skrzynią, czyli najtańsze auto jakie można było kupić na rynku amerykańskim w czasach jej świetności. Kilkanaście lat później zyskała nowe życie i z taniością nie ma już nic wspólnego. Plan wykonano w stu procentach i wszyscy pomysłodawcy oraz twórcy mogą sobie uścisnąć dłoń. My też je ściskamy w geście uznania.