Wiadomo, kiedy auta elektryczne mogą zastąpić spalinowe
- Badania przeprowadzone w Europie pokazują, że 98 proc. aut z segmentu C dziennie pokonuje ok. 170 km. Dlatego samochody elektryczne o zasięgu ok. 250 km mogą stać się alternatywą dla konwencjonalnych pojazdów - mówi Dorota Pajączkowska z Nissana.
Rzecznik prasowa Nissana Polska zwróciła uwagę, że zapewnienie takiego zasięgu może przekonać wielu kierowców do zmiany samochodów z silnikami spalinowymi na elektryczne, które charakteryzuje m.in. brak emisji gazów.
Nissan wprowadza na rynek odświeżony model Leaf z nową baterią 30 kWh, która ma homologowany zasięg do 250 km. Pajączkowska tłumaczyła, że większą wydajność baterii udało się osiągnąć dzięki zastosowaniu nowoczesnych kompozytów. Większa efektywność została też osiągnięta dzięki m.in. zamianie konstrukcji i ulepszeniu procesów chemicznych zachodzących w ogniwach - dodała rzeczniczka prasowa Nissan Polska.
Jak tłumaczyła, w nowej baterii zastosowano katodę o większej wydajności oraz wprowadzono układ ośmioogniwowy. Poprzednia wersja baterii, 24 kWh, była zbudowana w technologii czteroogniwowej.
W styczniu Nissan poinformował, że nowej generacji akumulatory do samochodów elektrycznych będą produkowane w fabryce ogniw litowo-jonowych w Sunderland w Wielkiej Brytanii.
Nissan stworzył swój pierwszy samochód elektryczny prawie 70 lat temu - był to model Tama. Stosowane na początku ogniwa cynkowo- i niklowo-wodorkowe zastąpiono technologią litowo-jonową. W 1996 roku producent wprowadził na rynek pierwszy na świecie samochód z akumulatorem litowo-jonowym - Prairie Joy EV.
By ograniczyć wzrost globalnych temperatur do 2 stopni Celsjusza, do 2030 roku co najmniej 20 proc. wszystkich pojazdów musi być napędzanych elektrycznie - podkreślała na grudniowym szczycie klimatycznym w Paryżu (COP21) francuska minister energii Segolene Royal. Poinformowała jednocześnie o paryskiej deklaracji 20 organizacji na rzecz elektromobilności i przeciwdziałania zmianom klimatu. Podpisały ją m.in. Alians Nissan-Renault, Tesla Motors czy IEA.W skali Europy czy USA powyższe twierdzenie oczywiście jest prawdziwe. Nie można jednak zapominać o tym, że prąd w polskich gniazdkach bierze się (w zdecydowanej większości) z elektrowni opalanych węglem. A efektem spalania węgla jest m.in. CO2, czyli gaz cieplarniany odpowiedzialny za... ocieplenie klimatu.