Polestar zaliczył rollercoster po giełdowym debiucie
W piątek, 24 czerwca, marka Polestar zadebiutowała na giełdzie zaliczając dość duży wzrost wartości akcji. Ale potem nadszedł poniedziałek...
Kurs akcji Polestara w pierwszym dniu obecności na giełdzie wzrósł o 16 procent. Jednak akcjonariusze krótko mieli powody do zadowolenia.
W poniedziałek, a więc następny po debiucie dzień pracy giełdy, Polestar stracił 15 procent z ceny otwarcia. Oznacza to, że de facto w ciągu tych dwóch dni zyskał raptem 1 procent.
Czy jest się czego bać? Nie do końca, ponieważ historia zna przypadki większych spadków. W październiku 2018 roku na giełdzie w Londynie zadebiutował Aston Martin - marka, jak by się mogło wydawać, pewna, z tradycjami, na wskroś brytyjska. Cena otwarcia wynosiła 19 funtów za akcję. Jeszcze tego samego dnia wycena spadła poniżej 18 funtów, a w sierpniu 2019 roku jedną akcję Astona można było kupić za jedyne 3,7 funta. Dopiero od tego poziomu rozpoczął się trwały cykl wzrostu kursu.
Dlaczego inwestorzy tak zareagowali? Na ich decyzje ma przecież wpływ wszystko to, co dzieje się na świecie. A więc w kontekście Polestara mowa tu o zerwanym łańcuchu dostaw, drożejących komponentach i surowcach niezbędnych do produkcji samochodów elektrycznych.
Jak donosi Bloomberg, nie tylko Polestar ma problemy. Amerykański producent samochodów elektrycznych, Rivian, zadebiutował na giełdzie w listopadzie. Dziś akcje tej firmy są warte o 64 proc. mniej niż w momencie debiutu. Czyżby zadziałał to ten sam mechanizm co w przypadku Astona Martina?
Jak twierdzi w rozmowie z Bloombergiem główny strateg Interactive Brokers Steve Sosnick, cały sektor EV jest mocno przewartościowany. Jeśli ma rację, to debiuty giełdowe kolejnych producentów samochodów elektrycznych mogą się podobnie kończyć jak Polestara czy Riviana. Czy tak będzie, pokaże czas.
***