Najdziwniejsza akcja serwisowa na świecie?

W ostatnim czasie przywykliśmy do głośnych akcji serwisowych. Wady poduszek powietrznych japońskiej firmy Takata zmusiły do nieplanowanych wizyt w serwisach miliony kierowców.

Z "rozmachem" liczonym setkami tysięcy egzemplarzy swoje pojazdy wzywali ostatnio do ASO chociażby przedstawiciele Jeepa czy - nurzającego się w odmętach afery dieselgate - koncernu Volkswagen.

Na tym tle pozytywnie wyróżnia się BMW, które - za Oceanem - oficjalnie ogłosiło właśnie akcję serwisową dotyczącą... jednego samochodu! Tak. JEDNEGO!

Chodzi o BMW X3 xDrive28i wyprodukowane w czerwcu tego roku w amerykańskiej fabryce niemieckiej marki w Greer (Karolina Południowa). Lokalne przedstawicielstwo BMW poinformowało, że w wyniku nieprawidłowego montażu pinów wtyczki komputera sterującego pracą elektrycznego wspomagania kierownicy może dojść do zwarcia i - w konsekwencji - pożaru.

Reklama

Niemcy nie poinformowali, czy naprawa polegać będzie na wymianie całego komputera, wiązki czy może samej wtyczki. Nie zdradzili też kosztów związanych z przeprowadzeniem tej niecodziennej kampanii.

Trudno nie odnieść wrażenia że informacja, która lotem błyskawicy obiegła lokalne serwisy internetowe, to - po prostu - sprytny zabieg marketingowy. Nie od dziś wiadomo, że producenci aut - powszechnie - stosują tzw. "ciche" akcje serwisowe, w czasie których tego typu usterki usuwane są bez informowania o tym właścicieli pojazdów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy