Miała być ostatnia...
W 1964 roku władze PRL podjęły decyzję o gruntownej modernizacji syreny. Zaczęto więc opracowywać nową konstrukcję, którą planowano wprowadzić do produkcji w ciągu czterech, pięciu lat - to właśnie była późniejsza syrena 110.
Natomiast rozwój dotychczasowego auta miał się zakończyć na modelu 104.
W maju syrena 103 otrzymała, przejściowo, wzmocniony silnik (S151) o mocy podniesionej z 27 do 30 KM, który poprawił nieco dynamikę tego auta. W tym czasie trwały już intensywne prace nad trzycylindrowym silnikiem dwusuwowym S31. W modelu 103 wprowadzono przy tej okazji także inne zmiany: powiększono i przeniesiono spod maski na tył zbiornik paliwa, w tylnym zawieszeniu auta zastosowano amortyzatory teleskopowe, a ze zderzaków usunięto chromowane kły. Właśnie taki "odświeżony" model jedynego powojennego polskiego samochodu osobowego zagrał w filmie "Kochajmy Syrenki".
Według broszury "Informacja o samochodzie Syrena", wydanej w 1972 r., na pożegnanie tego auta w FSO, pierwszych sześć sztuk modelu 104 z prototypowym jeszcze zespołem napędowym wyprodukowano pod koniec 1964 r., a kolejnych 20 zjechało z taśmy w 1965 r. - były to auta serii badawczej i informacyjnej. Trzycylindrowy silnik S31 o pojemności 842 cm3 i mocy 40 KM okazał się rewelacyjny. Podczas badań syreny 104 osiągały prędkość 125-130 km/godz. Znakomity był też nowy blok przeniesienia napędu (o symb. 605), z czterobiegową skrzynią, w której zsynchronizowano biegi: 2., 3. i 4. Zastosowanie w tej jednostce napędowej układu chłodzenia o obiegu wymuszonym pompą pozwoliło na bardzo wydajne ogrzewanie wnętrza.
Seryjna produkcja "104" zaczęła się w połowie 1966 r. To był dobry rok dla tego pojazdu. FSO wyprodukowała wówczas 6632 "103" i 6722 "104" - w sumie 13 354 syreny oraz 17 724 warszawy. Wartość tej produkcji to blisko 5 miliardów ówczesnych złotych. Niewyobrażalne pieniądze. I pomyśleć, że ta fabryka musiała żebrać o pieniądze na rozwój, bo wszystko zagarniał budżet państwa.
Zbigniew D. Skoczek