Brexit to fatalna wiadomość dla brytyjskich producentów samochodów
Brexit staje się faktem. Obecnie najtęższe analityczne umysły świata zastanawiają się, jak wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, a także niewykluczone wyjście Szkocji z Wielkiej Brytanii, wpłynie na rynki Starego Kontynentu.
Inwestorzy nie lubią niepewności, lubią za to swobodę przepływu kapitału i towarów. Nic więc dziwnego, że europejskie giełdy zareagowały gwałtownymi spadkami, a funt spadł do najniższego poziomu względem dolara od 1985 roku!
Z konsekwencjami Brexitu będą musieli zmierzyć się również producenci samochodów. W ostatnich latach sprzedaż aut dynamicznie rosła, ale czy ta tendencja nie zostanie zachwiana? Wielka Brytanii jest drugim największym rynkiem zbytu samochodów, ustępując tylko rynkowi niemieckiemu.
Brytyjska motoryzacja nie istnieje od lat, ale na Wyspach wciąż znajduje się wiele fabryk. W Wielkiej Brytanii produkowane są samochody Mini i Rolls-Royce (obie marki należą do BMW). Niemiecki producent już wydał oświadczenie, w którym pisze, że będziemy mieli do czynienia z okresem niepewności i zapewnia, że na razie powstrzyma się przed podejmowaniem jakichkolwiek kroków. BMW podkreśliło jednak, ze wiele umów będzie musiało być renegocjowanych, a skutków zmian obecnie nie da się przewidzieć.
Zagranicznych właścicieli ma Aston Martin. Do 2007 roku marka należała do Forda. Obecnie największym udziałowcem jest włoski fundusz inwestycyjny, kilka procent udziałów ma również Daimler. Zarząd Astona już wezwał rząd do zapewniania możliwości eksportu samochodów na rynki europejskie bez dodatkowych opłat. Inna sprawa, czy rząd będzie mógł w tej sprawie cokolwiek zrobić. Prezes Astona nadzieję pokłada w... słabnącym funcie, co przeniesie się na większe zyski z eksportu.
Kolejne duże fabryki samochodów na Wyspach należą jednak do marek japońskich - Nissana, Toyoty i Hondy. Nissan i Toyota jeszcze przed referendum ostrzegły, że Brexit będzie miał olbrzymi wpływ na dalsze inwestycje w Wielkiej Brytanii. Oczywiście negatywny. Nieoficjalnie mówi się, że produkcja może być stopniowo wygaszana. Produkcja nowych pojazdów (modeli czy generacji) będzie po prostu lokowana w innych zakładach.
Toyota informowała swoich pracowników, iż Brexit może oznaczać wzrost cen produkowanych na Wyspach samochodów o 10 proc, co wpłynie na ich konkurencyjność, a tym samym - sprzedaż i poziom produkcji. Tymczasem 90 proc. brytyjskiej produkcji Toyoty trafia na eksport, 75 proc - na rynki Unii Europejskiej.
Ostro przeciwko Brexitowi wypowiadał się również Nissan, który wręcz zapowiedział pozew przeciwko zwolennikom wyjścia z Unii, za bezprawne posługiwanie się jego logiem. Nissan jest drugim największym producentem samochodów w Wielkiej Brytanii, fabryka w Sunderland działa od 30 lat, a ostatnio produkuje niespełna pół miliona samochodów rocznie, w zdecydowanej większości na eksport do krajów Unii. Tymczasem mieszkańcy Sunderland zagłosowali za Brexitem...
Największym producentem samochodów w Wielkiej Brytanii jest Jaguar-Land Rover, przy czym obie marki należą do hinduskiego koncernu Tata Motors. Jaguar-Land Rover posiada w Wielkiej Brytanii trzy fabryki, dwie w okolicy Birmingham i jedną w okolicy Liverpoolu. Pracuje w nich około 25 tys. ludzi, którzy w zeszłym roku wyprodukowali ponad pół miliona samochodów.
Przed referendum prezes firmy przekazał pracownikom, żeby głosowali zgodnie z przekonaniami, ale dodał, że dla zakładów lepiej będzie, jak Wielka Brytania zostanie w Unii. Jednak w okręgach, gdzie położone są fabryki, zwyciężyli zwolennicy wyjścia.
Zarząd Jaguara-Land Rovera szacuje, że skutkiem Brexitu będzie zmniejszenie zysków o około 1 mld funtów w ciągu najbliższych czterech latach.
Trzeba przy tym pamiętać, że przyjmuje się, iż jedno miejsce pracy w fabryce samochodów oznacza trzy kolejne - w firmach kooperujących, u poddostawców.
Paradoksalnie, w dłuższej perspektywie, Brexit może okazać się korzystny dla... Polski. Gdzieś tę produkcję z Wielkiej Brytanii trzeba będzie przenieść, a Polska ceniona jest za wykwalifikowaną kadrę roboczą. Inwestorów przyciągają również znacznie niższe niż w Europie Zachodniej koszty pracy.
Mirosław Domagała