Branża motoryzacyjna niepewna przyszłości po Brexicie
Konsekwencje Brexitu, czyli m.in. wprowadzenie ceł czy ograniczenie swobody przepływu osób, są zagrożeniem dla brytyjskiej branży motoryzacyjnej - ocenił szef stowarzyszenia branży motoryzacyjnej SMMT Mike Hawes po publikacji rocznych statystyk ws. brytyjskiego rynku motoryzacyjnego.
Hawes powiedział, że ubiegły rok był "wyjątkowo udany", ale dynamiczny rozwój branży w przyszłości stoi pod znakiem zapytania ze względu na planowane wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Według statystyk SMMT (Society of Motor Manufacturers and Traders) w 2016 r. w Wielkiej Brytanii wyprodukowano 1,72 mln aut, to najwięcej od 17 lat i blisko 9 proc. więcej niż rok wcześniej - co było efektem wzrostu globalnego popytu na nowe samochody i inwestycji.
Wielka Brytania to trzeci największy producent samochodów w Europie, po Niemczech i Francji. Według szacunków roczny obrót branży wynosi ponad 72 mld funtów, a co stanowi 12 proc. wartości brytyjskiego eksportu. W szerokorozumianym sektorze motoryzacyjnym zatrudnionych jest ok. 814 tys. osób.
Jak jednak zaznaczył Hawes, 1,35 mln z pojazdów, które wyjechały z brytyjskich fabryk, zostało wybudowanych w celach eksportowych, z czego najwięcej - bo 56 proc. - trafiło do kontynentalnej Europy. Na dalszych miejscach są Stany Zjednoczone (14,5 proc.), Chiny (6,5 proc.) i Turcja (3,1 proc.).
Ekspert dodał, że to nie jedyny przykład silnej zależności brytyjskiego rynku motoryzacyjnego od państw Unii Europejskiej.
"Przeciętnie wyprodukowany w Wielkiej Brytanii samochód ma 41 proc. części wyprodukowanych na miejscu. Większość - 59 proc. - pochodzi z zagranicy, w tym dwie trzecie z Europy. Jesteśmy zintegrowani w ramach systemu, który przypomina wielką fabrykę: podstawowe części wytwarzane są w jednym kraju, przerabiane na komponenty w drugim, połączone z silnikiem w trzecim, złożone z karoserią w czwartym, a sprzedane w jeszcze innym" - powiedział prezes SMMT.
Jak zaznaczył, w związku z Brexitem W. Brytania ma opuścić wspólny rynek, unię celną i zakończenia swobody przepływu osób jest w związku z tym dla producentów "znaczącym źródłem niepokoju".
"Przy produkcji samochodów operujemy na bardzo niewielkich marżach, średnio 3-4 proc. wartości auta. W najgorszym scenariuszu, gdybyśmy musieli cofnąć się do domyślnych zasad Światowej Organizacji Handlu (WTO), pojawiłoby się 10-proc. cło, które stanowiłoby ogromne wyzwanie dla budżetów" - ocenił Hawes, zwracając także uwagę na ryzyko powstania pozataryfowych barier handlowych w przypadku braku porozumienia w sprawie przyszłych warunków handlu między Wielką Brytanią a Unią Europejską.
"Oczekujemy od rządu wypracowania okresu przejściowego, który pozwoli na zachowanie obecnych warunków jak najdłużej to możliwe, zapewniając podstawową stabilność w krótkim i średnim okresie" - podkreślił.
Jak dodał, spodziewa się "otwartego podejścia do rozmów ze strony europejskich partnerów, którzy rozumieją, że ze względu na wzajemną zależność, to co dobre dla Wielkiej Brytanii, jest także dobre dla Unii Europejskiej".
Zdaniem szefa brytyjskiego stowarzyszenia, wyborcy podejmując decyzję o opuszczeniu Unii Europejskiej "przedłożyli argumenty o kontroli granicznej, ograniczeniu imigracji i suwerenności nad argumenty ekonomiczne". Tymczasem, jak przekonywał, branża motoryzacyjna wciąż potrzebuje wykwalifikowanych pracowników z zagranicy. "Wraz z rozwojem branży rośnie zapotrzebowanie na wykształconych pracowników, których ciągle nam brakuje. Brytyjski system edukacji nie kształci wystarczająco wielu inżynierów (...) i w naturalny sposób zwracamy się ku reszcie świata, w tym ku Europie" - powiedział, oceniając, że około 10 proc. wszystkich pracowników w branży motoryzacyjnej to obcokrajowcy.
Jak powiedział, "w wielu firmach tuż po referendum wysłano maile do pracowników, którzy nie są Brytyjczykami, podkreślając, że są doceniani, a pracodawcy będą starali się, aby zachować ich prawa także po wyjściu z Unii Europejskiej".
W czerwcu ub.r. 52 proc. Brytyjczyków zagłosowało w referendum za wyjściem z Unii Europejskiej. Po wyroku Sądu Najwyższego zobowiązującym rząd do konsultacji z parlamentem, posiadająca samodzielną większość Partia Konserwatywna pracuje obecnie nad projektem ustawy, która autoryzuje premier Theresę May do formalnego rozpoczęcia dwuletnich negocjacji dot. opuszczenia Wspólnoty. Według zapowiedzi proces ma zostać uruchomiony przed końcem marca br.
Rząd w Londynie zapowiedział, że równolegle do tych rozmów liczy na wypracowanie nowego porozumienia o wolnym handlu, które - po wygaśnięciu okresów przejściowych - będzie regulować przyszłe relacje kraju z Unią Europejską.