Audi testem INKA sprawdza nowe modele

Zastosowanie komputerowych technik projektowania i modułowych płyt podwoziowych sprawiło, że opracowanie zupełnie nowego modelu samochodu jest dziś łatwiejsze niż kiedykolwiek.

Niestety, w wielu przypadkach, cierpi na tym jakość produkowanych pojazdów. Komputery zaprzęga się m.in. do symulowania prób wytrzymałościowych, ale uzyskane w ten sposób wyniki nie zawsze odpowiadają rzeczywistym warunkom eksploatacji.

Z tego względu producenci szczególnie dbający o swój wizerunek, opracowują własne metody sprawdzania wytrzymałości swoich pojazdów. Jednym z nich jest chociażby Audi, które od 1976 roku stosuje słynny test o nazwie INKA.

Seria opracowanych 40 lat temu prób ma za zadanie sprawdzić, w jaki sposób karoseria radzić będzie sobie z najgorszymi możliwymi warunkami. Testy odporności nadwozia na warunki klimatyczne powstały w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy Audi zmagało się z plagą korozji swoich modeli. Niedługo po ich wprowadzeniu producent z Ingolstadt stał się jednym z pierwszych, który - w procesie produkcji karoserii - zastosował ocynkowane blachy.

Reklama

Seria prób podzielona została na pięć faz. W pierwszej auto trafia do specjalnej komory klimatycznej, gdzie - w temperaturze 35 stopni Celsjusza - intensywnie spryskiwane jest solanką. Następnie temperatura podnoszona jest do 50 stopni Celsjusza, a wilgotność powietrza zwiększana do 100 proc. Takie warunki symulować mają intensywną eksploatację w tropikach. W trzeciej fazie uczestniczy 80 halogenowych lamp, każda o mocy 1200 watów. Ich zadaniem jest rozgrzanie karoserii do 90 stopni Celsjusza. W tym procesie powłoka lakierowa musi pozostać nienaruszona, podobnie jak elementy wykończenia wnętrza.

Czwarty etap testów polega na symulowaniu warunków panujących na Kręgu Polarnym. W temperaturze minus 35 stopni Celsjusza specjalna platforma, wykorzystująca cztery hydrauliczne siłowniki, kołysze autem na wszystkie strony symulując jazdę z dużymi prędkościami po nierównych drogach.

Dopiero w piątej, ostatniej fazie, samochody trafiają pod "opiekę" kierowców testowych. Każde auto wielokrotnie pokonuje specjalnie przygotowane trasy obejmujące luźne nawierzchnie i zbiorniki wodne pozwalające sprawdzić głębokość brodzenia i szczelność nadwozia. W sumie, każdy z nowych modeli, przejeżdża po tak przygotowanych odcinkach 12 tys. km.

Pełny cykl testu INKA dla pojedynczego modelu trwa aż 19 tygodni. Taki okres odpowiada intensywnej eksploatacji karoserii przez dwanaście lat!

Od wprowadzenia testu INKA w 1976 roku identycznym próbom podano w Ingolstad już setkę modeli. Łącznie samochody testowane były przez 322 500 godzin pokonując przeszło milion kilometrów. W sumie - w ramach cyklu INKA, który nie uległ zmianie przez 40 lat - przeprowadzono również 2800 testów w warunkach "błotnych" i 1900 "testów soli". PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy