Przyjazny miś czyli nasz test pandy
Wysoki, na wielkich kołach, ze "ściętym tyłem" - fiat panda jest niewiele szerszy i dłuższy od produkowanego wciąż seicento, więc "trudno się po nim spodziewać cudów" - takie opinie można usłyszeć od osób zapytanych o pierwsze wrażenia ze spotkania z nowym, produkowanym w Polsce autem.
Gdy zasiądziemy za kierownicą, uruchomimy motor i uchwycimy dłonią dźwignię zmiany przełożeń
zmienimy też zdanie o możliwościach małego fiata, a początkowy sceptycyzm zniknie w miarę pokonywania kolejnych kilometrów.
Patrzysz z góry
Fiat zdecydował się wreszcie na produkcję małego miejskiego samochodu w wersji pięciodrzwiowej. Dla posiadaczy seicento - a między innymi oni są potencjalnymi nabywcami nowego modelu - to ważny argument przemawiający za decyzją o zmianie auta. Łatwość wsiadania i wysiadania jest rewelacyjna i to nie tylko w porównaniu z seicento - także użytkownicy np. punto II z niechęcią (w końcu posiadają samochód "poważniejszy") przyznają, że do pandy wsiada się łatwiej.
Drzwi, choć niezbyt szerokie, otwierają się niemal prostopadle do linii nadwozia, a fotel jest wysoki. W ruchu miejskim, gdy często opuszczamy samochód, aby po chwili do niego wrócić, panda okaże się rewelacyjna. Wysoka pozycja kierowcy, choć nie tak "rasowa" jak w niskich samochodach, podczas prowadzenia w mieście okazuje się pomocna. Zapewnia doskonałą widoczność w każdą stronę i jest bardziej naturalna.
Zawrócisz w miejscu
To oczywiście przesadny banał powtarzany często w rozmowach o samochodach - ale w przypadku pandy "coś jest na rzeczy". Nie chodzi nawet o dane fabryczne, które obiecują promień skrętu znacznie poniżej 10 metrów, ale o rzeczywiste wrażenia z jazdy.
Dzięki niedużemu rozstawowi osi (choć przecież wyraźnie większemu niż w seicento) dużym kołom i rewelacyjnie działającemu mechanizmowi wspomagania kierownicy zawrócimy niemal w miejscu. Seicento też nieźle sobie radzi, ale brak wspomagania stawia starszego brata pandy na straconej pozycji. Punto II, choć wyposażone w takie samo elektryczne wspomaganie, nie wytrzymuje porównania z pandą. Zwrotność tej ostatniej, zwłaszcza podczas manewru parkowania tyłem, jest nie do przecenienia. Zaparkujemy z dziecinną łatwością, co będzie szczególnie ważne dla pań. Żadnej gimnastyki z ciężko pracującym kołem kierownicy (po przyciśnięciu funkcji "city" kręcimy "jednym palcem"), żadnych otarć o stojące obok auta - panda wciśnie się bezproblemowo w miejsca, które już dla kierowców aut klasy B (punto, 206, fabia) okażą się niedostępne.
Wystarczy miejsca
Panda to samochód niewielki - przedstawiciel tzw. klasy A - aut 3,5 metrowych, miejskich. Jest dość wąska, więc choć w Polsce rejestrowana dla 5 osób, tak na prawdę zmieści 4 (oczywiście "na siłę" w drugim rzędzie przewieziemy trójkę pasażerów). Jednak nawet rosły kierowca znajdzie dobre miejsce za kierownicą a mierzący powyżej 180 cm wzrostu pasażer tylnej kanapy nie będzie uderzał głową o podsufitkę. Panda jest wysoka nie tylko na papierze. Nad głową rzeczywiście pozostaje sporo miejsca. Nie można także narzekać z miejscem na nogi z tyłu (pod warunkiem, że przednie fotele nie będą maksymalnie odsunięte).
Wiele sporów budzi rozbudowana konsola - na pierwszy rzut oka musi ograniczać miejsce na nogi kierowcy. Jednak podczas prowadzenia rzadko się zdarza, abyśmy oparli o nią kolano. To raczej optyczne wrażenie powoduje narzekania osób oglądających pandy w salonach. Sprawdziliśmy - nawet kierowca o wzroście znacznie przekraczającym 1,80 m po zrobieniu "rundki" pandą stwierdził, że wielka konsola mu nie przeszkadza. Za to niezaprzeczalna jest frajda ze zmiany biegów przy pomocy dźwigni umieszczonej wysoko, a do tego pracującej bez zarzutu. Zmiana przełożeń w pandzie to przyjemność. Kierowcy punto II są już do tego przyzwyczajeni, ale dla użytkowników seicento to będzie prawdziwa rewolucja.
Trzyma się drogi
Slalomy, testy łosia i inne podobne zabawy - wszystko to przeszła panda a producent zapewnia o "dobrym trzymaniu". Auto jest wysokie, więc radzimy nie hamować gwałtownie na ostrych zakrętach w które "weszliśmy" z szybkością większą niż 60 km/h. Właściwie tylko podczas takiego hamowania (zachowanie całkowicie niezgodne z kanonami dobrego prowadzenia) panda zachwieje się złowieszczo i trochę nas postraszy. Na tyle porządnie, abyśmy pamiętali, że na ostrych łukach nie wciska się pedału hamulca. Jeżeli będziemy trzymać się tej zasady, nasza panda będzie jechać "jak po szynach". Oczywiście zalecamy rozsądek - nowy fiat to nie ferrari.
Zachwyci nas za to sposób, w jaki panda pokonuje nierówności. Kolejne dziury, w które z rozmysłem wjeżdżaliśmy powodowały jedynie stłumiony - jakby odległy - odgłos i sprężystą reakcję zawieszenia. Lepiej niż w punto II (przyjemnie sprężyście) i nieporównywalnie ciszej! Właśnie za dobranie zawieszenia w pandzie należą się Fiatowi szczególne brawa. Po prostu daje poczucie przyjemnej jazdy.
Wystarczający motor
Tym razem opinie osób, które już jeździły nową pandą, są rozbieżne. Dla jednych motor 1,2 (montowany w lepszych wersjach) jest nie tylko wystarczający - jest zrywny. Dla innych jest "równie stłumiony jak w punto II". Rzeczywiście silnik został niemal "żywcem" przeniesiony do pandy z punto i zachowuje się identycznie. Ma wysoki tzw. moment obrotowy, więc do spokojnej jazdy nie potrzebuje "kręcenia". Pandą można przyjemnie podróżować utrzymując obroty w przedziale 2-2,5 tys. na minutę. Jednak gdy musimy szybko wyprzedzić inny pojazd, radzimy zredukować bieg. Motor ze spokojem (niekiedy irytującym dla kierowcy) wchodzi na wyższe obroty. Za to niewiele pali, o czym w czasie podróży poinformuje nas dość funkcjonalny komputer pokładowy. Na długich trasach prawdziwą frajdą będzie obserwowanie wyświetlacza informującego, że nasz samochód pali mniej niż 5 litrów na setkę.
Podsumowując: nowa panda, choć nie pozbawiona wad, jest samochodem niezwykle przyjaznym w użytkowaniu. Jej właściwości jezdne powodują, że nawet podróż po dziurawych nawierzchniach naszych ulic staje się przyjemnością.
Wkrótce na naszych stronach zamieścimy porównanie Nowej Pandy z jej poprzednią generacją.