Dobre i tanie auto, o którym nie wiedziałeś
Rodziny dysponujące dużym bagażem szczęścia w postaci licznego potomstwa mają nie lada problem z wyborem odpowiedniego auta.
Teoretycznie, najlepszym rozwiązaniem wydaje się być kombi zbudowane w oparciu o któregoś z typowych przedstawicieli segmentu C lub D - powinno zapewnić sporo przestrzeni i być tanie w eksploatacji. W praktyce sytuacja nie wygląda jednak tak różowo. Wnętrza tego typu aut oferują jedynie pięć miejsc, esteci mają też problem z zaakceptowaniem "użytkowej" sylwetki pojazdu.
Dobrym wyjściem z sytuacji wydaje się więc zakup któregoś ze stricte rodzinnych samochodów pokroju grand scenica, zafiry czy np. sharana. Podróżując jednym z nich nikt nie weźmie nas za hydraulika czy przedstawiciela handlowego, rozsądnie rozplanowane wnętrza zapewniają sporą kubaturę i dużą ilość praktycznych schowków.
Chevrolet orlando
Fot. Michał Domański
Decyzja o zakupie vana rodzi jednak inne problemy. Samochody z takim nadwoziem są wyraźnie droższe od kompaktów czy pojazdów klasy średniej, a utrzymując liczną gromadkę dzieci trudno mówić o jakichkolwiek nadwyżkach finansowych. Spore gabaryty i rozleniwiająco miękkie nastawy zawieszenia sprawiają również, że prowadzenie większości tego typu aut przypomina podróż za kierownicą autobusu MPK, a to z kolei budzi sprzeciw wielu kierowców.
Czyżby więc małżeństwa z czwórką czy piątką dzieci skazane były na motoryzacyjną nudę i drożyznę? Na szczęście, nie!
Od kilku miesięcy na polskim rynku dostępny jest chevrolet orlando. Zbudowane w oparciu o płytę podłogową modelu cruze, auto prowadzi się w sposób typowy dla zwinnych, europejskich kompaktów i zabiera na pokład aż siedem osób. Co więcej, w podstawowej - całkiem rozsądnie wyposażonej wersji - z benzynowym silnikiem o 1,8 l. o mocy 141 KM kosztuje niecałe 60 tys. zł, czyli tyle, ile zostawić trzeba w salonie Volkswagena za podstawowego golfa z trzydrzwiowym nadwoziem!
Czyżby więc Amerykanom udało się opracować idealne auto rodzinne? Tego dowiecie się oglądając nasz redakcyjny test.