Z czym kojarzy ci się słowo "prestiż"? Z X6, Q7 a może Range Roverem?

Przeciętny polski fan motoryzacji, zapytany o prestiżowe, duże SUV-y, wymieni BMW X6, Audi Q7, Porsche Cayenne, być może jeszcze Lexusa RX. No dobrze, a Range Rover?

Cóż, o nim ów "przeciętny" najczęściej zapomina.

Z dwóch powodów. Po pierwsze, rzadko widuje go na naszych drogach. Po drugie, w dorzeczu Wisły słowo "prestiż" kojarzy się głównie z produktami niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Range Rover pada ofiarą stereotypów, dodatkowo pogłębionych przejęciem tej marki (podobnie jak Jaguara i Land Rovera) przez indyjski koncern Tata. Jak mieliśmy się okazję ostatnio przekonać, wszelkie obawy związane ze wspomnianymi zmianami właścicielskimi są niesłuszne.

Testowany przez nas najnowszy Range Rover Sport w wersji SDV6 HSE jest, przy zachowaniu niemal identycznej wysokości, o kilka centymetrów dłuższy i szerszy od poprzednika (a także, czego gołym okiem już nie widać, o ponad 400 kg lżejszy - dzięki zastąpieniu stalowego podwozia konstrukcją aluminiową). Zyskał na proporcjach, wyróżnia się na drodze i może się podobać.

Reklama

Wrażenie będzie jeszcze lepsze, gdy wdrapiemy się do jego kabiny. "Wdrapiemy się" to dobre określenie, bowiem próg kabiny znajduje się bardzo wysoko. Aby go sprawnie pokonać przydałby się krótki kurs wspinaczkowy lub... zamontowanie dodatkowego, wysuwanego schodka.

Gdy zajmiemy wreszcie miejsce za kierownicą, natychmiast zapomnimy o wszelkich wcześniejszych trudnościach. W kabinie Range Rovera Sport wręcz pachnie luksusem, przy czym jest to luksus w naprawdę eleganckim wydaniu. Nie ma mowy o jakichkolwiek podróbkach czy niedoróbkach. Doskonałej jakości materiały, nienaganny montaż, świetnie wykonane, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach detale, niebanalne rozwiązania.

Warto zwrócić uwagę choćby na oryginalne elementy sterujące na wielofunkcyjnej kierownicy czy nietypowo, bo w górnej części deski umieszczone przyciski uruchamiania/wyłączania silnika (system bezkluczykowy) oraz otwierania schowka przed fotelem pasażera.

Kierowcę od pasażera oddziela masywna konsola z gigantycznym schowkiem. U jej szczytu znajduje się wielki, dotykowy ekran dostarczający mnóstwa rozmaitych mniej lub bardziej potrzebnych informacji (brawo za polskojęzyczny interfejs!). Na przykład o aktualnym skręcie kół albo o najbardziej energochłonnym w konkretnej chwili odbiorniku prądu.

Na samej konsoli umieszczono dźwignię automatycznej, ośmiobiegowej skrzyni biegów oraz przyciski m.in. aktywnego tempomatu, wyboru trybów jazdy terenowej, regulacji prześwitu, asystenta zjazdu.

W obszernych, dobrze wyprofilowanych, pokrytych miękką skórą fotelach siedzi się niezwykle wygodnie. Bardzo wysoka pozycja za kierownicą i ukształtowanie maski zapewniają dobrą widoczność, a także niezłe wyczucie krawędzi potężnego bądź co bądź pojazdu. Kierowcę dodatkowo wspomagają wielkie boczne lusterka oraz wyposażona w szerokokątny obiektyw kamera cofania, która również podczas jazdy do przodu może przekazywać na centralny ekran obraz sytuacji za samochodem i wokół niego. Pożyteczne udogodnienie.

Na liście wyposażenia opcjonalnego znajdziemy również "system wykrywania ruchu przecinającego drogę cofania z czujnikiem martwego punktu z funkcją zbliżającego się pojazdu" (3230 zł).

Na tylnej kanapie wygodnie umoszczą się dwie dorosłe osoby. Nasz tradycyjny "test dryblasa" - wysoki pasażer siedzący za równie wysokim kierowcą - wypadł przeciętnie. Przestrzeni nad głową co prawda nie brakuje, ale miejsca na nogi już tak.

Elegancko wykończony bagażnik ma standardowo 489 litrów pojemności. Jest funkcjonalny aczkolwiek dość płytki.

Jeżeli ktoś sądzi, że mierzący prawie 5 metrów długości i ważący ponad dwie tony SUV musi być pojazdem ociężałym i powolnym, jest w grubym błędzie. Testowany Range Rover Sport był napędzany sześciocylindrowym silnikiem Diesla (wtrysk common rail) o pojemności 2993 ccm, mocy 292 KM i maksymalnym momencie obrotowym 600 Nm (przy 2000 obr./min). Jego osiągi już na papierze budzą respekt: przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w 7,3 sekundy, prędkość maksymalna 210 km/godz.

Wrażenia z jazdy są nie gorsze. Już po lekkim naciśnięciu pedału gazu samochód rączo wyrywa do przodu i naprawdę trzeba bardzo się pilnować, by zanadto nie przekraczać dozwolonych prędkości. Tym bardziej, że zawieszenie daje pewność prowadzenia auta, a jednocześnie świetnie tłumi nierówności. W kabinie cały czas jest cicho co pozwala rozkoszować się muzyką z pokładowego zestawu audio: wzmacniacz o mocy 825 W, 19 głośników (opcja za 7310 zł).

Według danych producenta samochód powinien zadowalać się w cyklu mieszanym 7,5 litrami paliwa na 100 km. Ukłonem w stronę ekologii jest seryjnie montowany system Start/Stop.

Range Roverem Sport podróżuje się niczym luksusową, szybką limuzyną. Z drugiej strony jest to samochód dobrze przygotowany do jazdy w terenie. Dzielność w trudnych warunkach zapewnia mu napęd na obie osie, prześwit regulowany w zakresie 16,3 - 27,8 cm oraz pakiet "Off Road": system "Terrain Response 2" (automatyczny wybór programu: auto, trawa/śnieg, błoto/koleiny, piasek, skały), skrzynia rozdzielcza z reduktorem z elektronicznie sterowanym centralnym mechanizmem różnicowym, aktywne zawieszenie.

Nowy Range Rover Sport SDV6 HSE ma mnóstwo zalet i jedną poważną wadę. To cena - 399 900 zł. Wzbogacony licznymi dodatkami testowany egzemplarz kosztuje 465 000 zł. Jest to zatem propozycja dla ludzi z grubymi portfelami. Zamożnych, a jednocześnie mających odrobinę fantazji, stroniących od banału i nie poddających się stereotypowym opiniom.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Porsche Cayenne | SUV-y | BMW X6 | Audi Q7 | prestiż | Range Rover
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy