Mazda MX-5. Sprawdzamy, czy zachowała swój charakter
Czy w dzisiejszych czasach, pełnych samochodów z turbodoładowanymi silnikami, naszpikowanych elektroniką i projektowanych z myślą o bezpieczeństwie, jest jeszcze miejsce na prostego, klasycznego roadstera?
Już od ponad 25 lat jest z nami Mazda MX-5 - samochód, który jak żaden inny przysłużył się propagowaniu idei lekkiego, tylnonapędowego roadstera, stworzonego w celu dawania jak największej przyjemności z jazdy. W tym czasie wyprodukowano ponad 950 tysięcy sztuk tego samochodu, a on sam zyskał status kultowego.
Obecne trendy nie sprzyjają jednak tworzeniu tego typu pojazdów. Producenci dostrzegli co prawda konieczność utrzymania wagi swych modeli w ryzach, ale nieustannie je komplikują. Umieszczają pod ich maskami wysilone, małolitrażowe silniki i proponują zakup wielu dodatków, które wyręczają nas coraz bardziej w obsłudze auta. Układy jezdne natomiast zestrajają nie pod kątem przyjemności z prowadzenia, ale jak największego bezpieczeństwa. I nudy.
Jak więc Mazda podeszła do projektowania najnowszej generacji MX-5? Z jednej strony dokładnie tak, jak na to liczyliśmy - obniżyła wagę samochodu o 100 kg w porównaniu do poprzednika i zadbała o idealny rozkład masy między osiami. Silniki zaś to nadal wolnossące konstrukcje (pojemność 1,5 litra oraz 2 litry).
Z drugiej jednak strony Japończycy wyposażyli MX-5 w takie elementy jak system monitorowania martwego pola czy też zapobiegania niezamierzonemu przekroczenia linii. Wspaniała prostota wnętrza natomiast została zachwiana przez umieszczony tam ekran systemu multimedialnego.
Jaka więc jest nowa Mazda MX-5? Nowoczesną interpretacją klasycznego roadstera, czy też pojazdem wpisującym się w obecne trendy, projektowania bardziej stonowanych i nudnych samochodów? A może jest gdzieś pomiędzy?
Na to właśnie pytanie postaramy się odpowiedzieć, podczas pierwszych jazd testowych Mazdą MX-5, które odbywają się właśnie w okolicach Nicei. Naszymi wrażeniami podzielimy się z wami już niebawem.