Jeep Avenger e-Hybrid. Jeździłem najlepszą wersją w gamie
Avengera można było do tej pory kupić jako elektryka lub z silnikiem benzynowym o mocy 100 KM, współpracującym z manualną skrzynią biegów. Wybór niezbyt szeroki, ale zdaniem przedstawicieli marki wraz z dołączeniem odmiany e-Hybrid, oferta Avengera stała się kompletna. Odpowiedzi na to, czy jest tak faktycznie, szukałem podczas pierwszych jazd testowych najmniejszym Jeepem.
Produkowany w Polsce Jeep Avenger to bez wątpienia świetne auto miejskie. Mierząc 408 cm długości jest łatwy w zaparkowaniu jak miejski hatchback, a jego stylowe i nawiązujące do tradycji marki nadwozie dobrze wpisuje się w obecne preferencje kierowców, którzy cenią sobie SUV-y w każdym niemal rozmiarze.
Najlepszym wyborem do miasta jest oczywiście wersja elektryczna. Niemal bezgłośny napęd, brak skrzyni biegów oraz możliwość korzystania z buspasów oraz darmowego parkowania, to atuty które łatwo docenić. 156 KM jakie generuje silnik elektryczny pozwala na całkiem dynamiczne przemieszczanie się, a zasięg na poziomie 400 km jest w zupełności wystarczający.
Głównym problemem jest oczywiście cena, która zaczyna się na 169 tys. zł. Większość klientów, szczególnie w Polsce, wybiera więc wersję benzynową 1.2 o mocy 100 KM. Taka moc jest w mieście zupełnie wystarczająca, ale niestety jednostka ta nie występuje z przekładnią automatyczną, tak wygodną szczególnie podczas jazdy w korkach. Jeep celowo jej nie oferował do tej pory, ponieważ zamierzał połączyć ją z wprowadzeniem do gamy odmiany e-Hybrid.
Jeep Avenger e-Hybrid też korzysta z 3-cylindrowego silnika 1.2 o mocy 100 KM, ale pracuje on w oszczędnym cyklu Millera i współpracuje z 6-biegową skrzynią dwusprzęgłową. Wspomaga go silnik elektryczny o mocy 29 KM, zasilany baterią o pojemności 0,9 kWh, umieszczoną pod fotelem kierowcy.
Mamy więc do czynienia z tak zwaną miękką hybrydą, ale podobnie jak w innych modelach koncernu Stellantis, gdzie już jest stosowana, pracuje ona inaczej od pozostałych tego typu rozwiązań. Zwykle silnik elektryczny jedynie wspomaga jednostkę spalinową w określonych okolicznościach i pozwala na wyłączanie jej po zdjęciu nogi z gazu. W przypadku Avengera e-Hybrid natomiast, istnieje możliwość jazdy w trybie elektrycznym.
Z racji niewielkiej mocy silnika oraz pojemności baterii, poruszanie się na prądzie jest mocno ograniczone, ale w mieście można korzystać z niego całkiem często. W teorii Avenger może przejechać do kilometra w trybie elektrycznym, nie przekraczając 30 km/h. Jeśli więc stoicie lub poruszacie się wolno w korku, najmniejszy Jeep może pozostać wtedy zeroemisyjny. Możliwa jest też jazda na prądzie przy wyższych prędkościach, ale raczej na zasadzie krótkotrwałego utrzymywania prędkości. Według producenta nawet połowa dystansu pokonanego w mieście, może odbywać się na samym elektryku.
Sam układ pracuje bardzo sprawnie, a przechodzenie między trybem elektrycznym oraz spalinowym przebiega płynnie i niemal niezauważalnie. Dwusprzęgłowa przekładnia nie ma tendencji do szarpania, a benzynowy silnik przez większość czasu pracuje całkiem cicho, a i podczas dynamicznego przyspieszania nie drażni bardzo uszu faktem, że ma tylko 3 cylindry.
Z drugiej jednak strony zawiedzie się ten, kto uzna, że skoro silnik elektryczny może wspomóc spalinowy podczas przyspieszania, to Avenger e-Hybrid jest szybszy od wersji czysto benzynowej. Przyspiesza ona do 100 km/h w 10,6 s, podczas gdy hybryda w 10,9 s. Częściowo winę za to ponosi bez wątpienia fakt, że e-Hybrid jest cięższy o 92 kg.
Jeśli chodzi o spalanie, to testowana wersja ma zadowalać się średnio 4,9 l/100 km, czyli o 0,7 l/100 km mniej niż odmiana benzynowa. Mi jednak komputer pokładowy pokazał 6,5 /100 km po pokonaniu trasy testowej, składającej się z jazdy po niedużych miejscowościach oraz drogach pozamiejskich. Zaznaczę jednak, że nie siliłem się na ecodriving, tylko dostosowałem styl i prędkość jazdy do pozostałych kierowców. Jeśli ktoś lubi jazdę o kropelce, z pewnością uzyska lepsze spalanie.
"Wraz z premierą wersji e-Hybrid gama Avengera stała się kompletna" - oznajmił jeden z przedstawicieli Jeepa podczas prezentacji towarzyszącej jazdom testowym. Silnik benzynowy ze skrzynią manualną oraz benzynowy z miękką hybrydą i "automatem", oba o mocy 100 KM, trudno nazwać kompletną gamą, nawet jeśli dodamy do tego odmianę elektryczną, która w Polsce stanowić będzie margines sprzedaży.
Wydawałoby się, że do oferty powinna dołączyć jeszcze hybryda z silnikiem o mocy 136 KM, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom osób lubiących nieco lepsze osiągi. I rzeczywiście pojawi się ona, ale dopiero pod koniec roku. Co ciekawe, będzie wykorzystywać jeszcze jeden 29-konny silnik elektryczny przy tylnej osi, zapewniając napęd na wszystkie koła. Wraz z jej premierą rzeczywiście będzie można powiedzieć, że gama Avengera jest kompletna (na mocniejsze odmiany, czy klasyczny napęd 4x4 nie ma co liczyć).
Wracając do Avengera e-Hybrid, bez wahania mogę powiedzieć, że obecnie jest to najbardziej godna uwagi wersja tego modelu. Jednym z najważniejszych tego powodów jest jego cena, wyższa o niecałe 8 tys. zł od odmiany benzynowej. Takiej dopłaty wymagają często inni producenci za samą tylko skrzynię automatyczną. Jeep zaś oferuje nie tylko przekładnię dwusprzęgłową, ale także układ hybrydowy, pozwalający na oszczędzanie paliwa i poruszanie się w trybie elektrycznym. Wybór więc wydaje się prosty.
Jeep Avenger e-Hybrid pojawi się w salonach koniec kwietnia, a jego cennik znajdziecie poniżej.