149 900 zł za luksus po chińsku. Jeździłem Forthingiem U-Tour
Kiedy europejscy producenci walczą o klientów przekonując, że wszyscy powinni przesiadać się do crossoverów i SUV-ów, chiński Dongfeng próbuje zupełnie innej drogi. Stawia na wygodę i rozpieszczanie podróżnych w minivanie.
Choć nazwa Forthing pewnie nikomu nic nie mówi, ta marka wcale nie wypadła sroce spod ogona. Producent U-Toura to Dongfeng Liuzhou Motor, należący do Dongfeng Motor Group, będącego częścią Dongfeng Motor Corporation. Zaś Dongfeng Motor Corporation, to jeden z czterech największych koncernów motoryzacyjnych w Chinach. Powstał w 1969 r., a w ubiegłym roku sprzedał na świecie już prawie 2 mln 100 tys. samochodów. W Europie jest już obecny - to jego produkt sprzedawany jest tu jako Dacia Spring, do tego koncernu należy też marka Voyah, sprzedająca u nas luksusowego SUV-a i jeszcze bardziej luksusowego vana.
I mimo że Dongfeng w swoim portfolio ma całą gamę SUV-ów różnej wielkości, swój debiut w Polsce zaczyna od minivana o nieoczywistej urodzie - modelu U-Tour. Przyznam, że stylizacja przodu tak do mnie nie trafia, że przejdę od razu do tego, czego nie widać na pierwszy rzut oka. I o czym szerzej opowiadam w poniższym materiale wideo:
Choć to auto chińskiej produkcji, pod maską pracuje czterocylindrowy, turbodoładowany silnik Mitsubishi o pojemności 1,5 litra. Generuje on 177 KM mocy i 260 Nm momentu obrotowego. Moc i moment trafiają na przednie koła za pośrednictwem siedmiobiegowej, dwusprzęgłowej przekładni produkcji Magny - czyli dostawcy wykorzystywanego przez wielu czołowych producentów świata. A za wiele rozwiązań z dziedziny bezpieczeństwa odpowiada Bosch. Całe auto objęte jest 5-letnią gwarancją do przebiegu 150 tys. km. To sprawia, że choć marka jest nowa na naszym rynku, to ma argumenty, które mogą podnieść zaufanie do niej u mniej odważnych klientów.
Jeśli to dla nich za mało, to koniecznie powinni zajrzeć do wnętrza auta. I to najlepiej do drugiego rzędu. Znajdą tu dwa kapitańskie fotele - elektrycznie sterowane, podgrzewane i wentylowane, z opcją przesuwania nie tylko do tyłu i przodu, ale również na boki. Przed każdym jest praktyczny stolik, każdy ma wbudowane gniazdo USB i miejsce do odłożenia telefonu. Przestrzeni dla siedzących w tym rzędzie jest mnóstwo, a na postoju można po rozłożeniu dodatkowo foteli z przodu uzyskać całkiem wygodne leżanki. W wersji z jasną tapicerką wnętrze prezentuje się znakomicie!
W trzecim rzędzie jest trzymiejscowa kanapa. Ja ze swoimi 183 centymetrami wzrostu wciąż miałem miejsce nad głową, a gdyby trochę przesunąć fotel z drugiego rzędu, to nie brakłoby go też na nogi. A trzeba wziąć pod uwagę, że całe auto ma 4,85 metra długości, czyli jest krótsze np. od Skody Superb kombi. Do kompletu - nadwozie jest szerokie na 1,7 metra i wysokie na 1,9 metra. Teoretycznie z tyłu zmieszczą się trzy osoby - i w sumie miałyby tu one tyle miejsca, co na kanapie miejskiego hatchbacka .
Jeśli chodzi o uchwyty Isofix do montażu fotelików - przewidziano tylko dwa, w fotelach drugiego rzędu.
Chiński producent ciekawie podszedł do kwestii wsiadania do trzeciego rzędu. Fotele drugiego za bardzo się nie składają, więc żeby dostać się na tył, trzeba wsiąść do drugiego rzędu i przecisnąć się między fotelami do trzeciego. Będąc przy tej części samochodu, warto też zwrócić uwagę, że tylne drzwi są ogromne i otwierają się bardzo szeroko. To duża zaleta, o ile mamy miejsce na ich otwarcie - na parkingu pod centrum handlowym mogą okazać się problematyczne.
Oparcia kanapy można złożyć, by zyskać 1100 litrów przestrzeni bagażowej. Jeśli jedziemy w komplecie - bagażnik zmniejsza się do 243 litrów, ale trudno oczekiwać czegoś większego od auta o tej długości. Mimo szklanego dachu producent nie ma nic przeciwko montowaniu bagażników dachowych, które znacznie powiększą przestrzeń ładunkową, gdy na pokładzie podróżuje komplet pasażerów.
Siedząc za kierownicą też można poczuć się luksusowo. Przynajmniej do momentu, w którym nie zaczniemy przyglądać się detalom wykończenia. Fotel kierowcy jest elektrycznie sterowany, podgrzewany, wentylowany i ma funkcję masażu. Jego ustawienie można przypisać do kluczyka - jeśli w domu będzie dwóch użytkowników, każdy otwierając drzwi będzie od razu wsiadał na ustawiony pod siebie "tron". Miękka skóra znajduje się też na boczkach drzwi. Są tu też biegnące przez całą szerokość kabiny wstawki imitujące drewno. I to pierwszy zgrzyt - z daleka widać, że to zadrukowany plastik. Podobnie jest z panelem przy dźwigni skrzyni biegów. Coś a’la marmur sprawdzi się przy ukrywaniu rys i śladów palców lepiej fortepianowa czerń, ale nie da się ukryć, że to zwykły plastik. I nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby nie udawał, że nim nie jest.
Za kierownicą znajduje się rozciągnięty aż do panelu centralnego element skrywający dwa ekrany. Lewy zastępuje zegary, prawy to centrum sterowania. Jego menu główne jest proste, wręcz wygląda archaicznie. Działa całkiem sprawnie, niestety, do korzystania z Apple CarPlay albo AndroidAuto wymaga dodatkowej aplikacji, albo zastosowania akcesoryjnego elementu, z którym łączymy się za pośrednictwem Bluetooth. Po podłączeniu działa płynnie, ale ma jedną wadę - nie pozwala na powrót do menu głównego systemu multimedialnego auta. By to zrobić, trzeba go każdorazowo odłączać. Szczęśliwie, w menu nie ma czego szukać, więc na codzień nie będzie to problemem. Klimatyzacją sterujemy fizycznymi pokrętłami na panelu pod ekranem, z niego wywołujemy też menu do uruchamiania podgrzewania foteli i ich wentylacji. Nie ma dwustrefowej klimatyzacji z przodu, za to na ekranie można zdecydować, jaka będzie temperatura za przednimi fotelami.
W czasie jazdy auto sprawuje się jak na minivana przystało. Nie szokuje osiągami, ale nie jest zawalidrogą. Do 100 km/h rozpędza się w 9,5 sekundy, nie miałem okazji sprawdzić, jak na ten wynik wpłynęłoby obciążenie kompletem pasażerów. W zakrętach nie przechyla się zanadto, zawieszenie pracuje dość twardo, czuć, że z tyłu mamy belkę, a nie wielowahacz. Wygłuszenie kabiny jest przyzwoite, nawet przy prędkościach autostradowych nie robi się nieprzyjemnie głośno. Zaskakuje za to brak aktywnego tempomatu - mamy do dyspozycji tylko zwykły, co podczas jazdy autostradą można dziś wręcz uznać za archaizm.
Niestety, moje spotkanie z tym autem było zbyt krótkie, by mówić o wiążących wynikach zużycia paliwa, ale właściciele tych samochodów po przejechaniu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów mówią o średniej na poziomie 8-8,5 l/100 km.
Jednak wszystkie ewentualne wady bledną, gdy spojrzymy na nie przez pryzmat ceny. A wynosi ona 149 900 zł. Dopłaty wymaga tylko jasna tapicerka skórzana (1500 zł) i wybrane lakiery (2900 zł). Co więcej, importer pracuje nad możliwością wprowadzenia do oferty instalacji LPG. Jeśli ktoś szuka praktycznego samochodu i nie musi jeździć SUV-em, to Forthinga U-Toura warto wpisać na listę aut do przetestowania.