Zwolennicy ekologii wolą samochody od komunikacji. Zaskakujące wyniki badań

Naukowcy z trzech uczelni przedstawili wyniki swoich badań, dotyczących preferencji transportowych mieszkańców Warszawy. Wynika z nich, że nawet osoby nastawione proekologicznie wolą jechać samochodem niż komunikacją miejską. Daje to ciekawą perspektywę na temat podejścia Polaków do przemieszczania się w mieście oraz problemów, jakie dotykają transport publiczny.

Wyniki badań na temat preferencji transportowych mieszkańców Warszawy zaprezentowano na konferencji podsumowującej projekt CoMobility w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Tworzyli go naukowcy z trzech warszawskich uczelni: Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki Warszawskiej i Szkoły Głównej Handlowej, norwescy antropolodzy oraz fizycy z norweskiego Instytutu Badawczego NILU.

Nawet zwolennicy ekologii wolą samochody od komunikacji miejskiej

Naukowcy zbadali nawyki transportowe mieszkańców stolicy i podzielili ich na cztery grupy:

Reklama
  • proekologicznych (33 proc.)
  • zwolenników transportu publicznego (29 proc.)
  • sympatyków samochodów (28 proc.)
  • indywidualistów (10 proc.)

Z badań wynika, że aż 60 proc. respondentów deklarujących się jako "proekologiczni" na co dzień wybiera samochód jako środek transportu. Tylko 35 proc. z nich decyduje się na komunikację zbiorową. W przypadku osób proekologicznych warunkiem wyboru transportu publicznego jest to, aby podróż była o 5 zł tańsza lub o 15 minut krótsza. Chętnie wybieraną przez nich alternatywa jest też rower.

Co ciekawe, osoby deklarujące się jako "sympatycy samochodów" mają zbliżone preferencje do "proekologicznych", bo podróż samochodem wybiera 70 proc. z nich. Wyraźnie mniej decyduje się jednak na transport publiczny, bo tylko 13 proc. Warunkiem rezygnacji z samochodu jest dla nich podróż tańsza o 10 lub krótsza o 20 minut. Nie wyobrażają sobie za to podróży rowerami.

"Indywidualiści", których jest w Warszawie 10 proc., są gotowi dopłacić nawet 50 zł do podróży i będą dodatkowo stali pół godziny w korku, by pojechać samochodem zamiast transportem publicznym. Nie są jednak zafiksowani na swoich autach, ponieważ chętnie wybiorą też rower, ale pod warunkiem, że będą ścieżki rowerowe i miejsce do bezpiecznego pozostawienia roweru. W ich przypadku czynnikiem decydującym jest więc poczucie niezależności (od rozkładów jazdy i wyznaczonych linii) oraz unikanie tłumów.

Zadeklarowanych "zwolenników transportu publicznego" jest w Warszawie 30 proc. Mimo sympatii do tego typu sposobu przemieszczania się, 29 proc. z tej grupy wybiera jednak samochód jako główny środek transportu. Ci, którzy na co dzień jeżdżą transportem publicznym (66 proc. tej grupy), są gotowi dopłacić 5 zł i wydłużyć podróż o 20 min, niż wsiąść do samochodu.

Dzieci i rodzice nie widzą potrzeby dojeżdżania do szkoły samochodem

Autorzy badania stwierdzili też, że "najbardziej ekologiczne postawy" zaobserwowano wśród rodzin z dziećmi na etapie szkoły podstawowej. Aż 49 proc. dzieci dociera do szkoły pieszo. 23 proc. jeździ rowerem, 14 proc. samochodem, 8 proc. komunikacją miejską. Warto jednak zaznaczyć, że większość dzieci ma szkołę podstawową w swojej bliskiej okolicy i zwyczajnie nie ma potrzeby podróży samochodem. Potwierdza to przeważający odsetek dzieci chodzących do szkoły pieszo oraz wyraźny spadek udziału dzieci dowożonych autem (o 8 pp.) po ukończeniu klasy III. Większość ankietowanych z tej grupy przesiada się na komunikację publiczną.

Sami rodzice są zgodni co do tego, że dzieci nie powinny dojeżdżać do szkoły samochodami - uważa tak 72 proc. z nich. Ponad połowa z rodziców, którzy dowożą swoje dzieci do szkoły (52 proc.) również jest temu przeciwna. Co jasno pokazuje, że jeśli ktoś już decyduje się na taki środek transportu, to w większości przypadków robi to wbrew własnym przekonaniom, a więc zmuszają go do tego inne czynnik (jak utrudniony dojazd do szkoły czy duża do niej odległość).

Badanie preferencji transportowych jasno pokazuje problemy Warszawy

Autorzy badania wyciągają z niego wnioski zasadniczo słuszne, choć miejscami zdawałoby się przesadnie uproszczone, by nie rzec banalne. Wyniki preferencji dotyczących wyboru środków transportu przez poszczególne grupy respondentów, podsumowali takimi "wnioskami praktycznymi":

Zaryzykujemy stwierdzenie, że do takich wniosków można było dojść bez robienia jakiegokolwiek badania. Ludzie z natury lubią wygodę, ale także rozwiązania praktyczne. Jeśli transportem publicznym dotrą na miejsce wyraźnie taniej i szybciej niż samochodem, to większość chętnie zrezygnuje z jazdy autem. Naszą uwagę zwróciło jednak coś innego.

Zgodnie z wynikami badań, osobom proekologicznym wystarczy, aby podróż komunikacją zbiorową była tylko o 5 zł tańsza niż jazda samochodem lub o 15 minut krótsza. Mimo to 60 proc. z nich wybiera na co dzień właśnie samochód. Prowadzi to do prostego wniosku, że pomimo tak nisko ustawionej poprzeczki, dla większości respondentów szybciej i taniej jest pojechać autem. Tymczasem to przecież komunikacja miejska powinna być tańszą alternatywą, pozwalającą unikać straty czasu w korkach. Nie wystawia to dobrego świadectwa warszawskiej komunikacji.

Wyniki te pokazują też, że większość Polaków wcale nie jeździ na co dzień samochodami z jakichś irracjonalnych pobudek, jak często się im to przypisuje (często na podstawie błędnych danych dotyczących liczby samochodów w Polsce), takich jak obnoszenie się z wyznacznikiem statusu, jakim jest samochód. Okazuje się, że nawet proekologicznie nastawieni mieszkańcy Warszawy, wolą podróżować własnym autem, więc najwyraźniej jest to dla nich najbardziej rozsądny wybór. Zadaniem rządzących, nie tylko Warszawy, powinno być więc sprawianie, żeby komunikacja zbiorowa stawała się coraz bardziej atrakcyjna. Niestety część z nich skupia się głównie na obniżaniu atrakcyjności korzystania z samochodu, nie proponując niczego w zamian.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama