Zobaczył radiowóz i spanikował. Ten błąd sporo go kosztował

Duża prędkość i śliska nawierzchnia nie idą w parze. Boleśnie przekonał się o tym kierowca Volkswagena, który na widok radiowozu stracił kontrolę, a następnie wylądował w rowie. Jego wybryk uchwycił policyjny rejestrator.

Kierowca Volkswagena stracił kontrolę. Jego popis uchwycił policyjny rejestrator/Facebook Policie České republiky
Kierowca Volkswagena stracił kontrolę. Jego popis uchwycił policyjny rejestrator/Facebook Policie České republiky 

Pochmurny dzień, śliska nawierzchnia i zbyt duża prędkość - gotowy przepis na wypadek? W rzeczy samej. Niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze jest częstą przyczyną groźnych zdarzeń. Na własnej skórze przekonał się o tym kierowca Volkswagena w Czechach.

Spanikował na widok radiowozu. Zaparkował w rowie i dostał mandat

Do kuriozalnego zdarzenia doszło w regionie Hodonin. Kontrolujący drogę policjanci w pewnej chwili dostrzegli granatowego Passata, który zza zakrętu wyłonił się z dużą prędkością. W chwili wykonywania pomiaru prędkości kierowca stracił panowanie nad pojazdem, wpadł w poślizg, a następnie zaparkował w przydrożnym rowie. Całą sytuację uchwycił policyjny rejestrator.

Jechał po łuku zbyt szybko. Opony szybko się poddały

Mężczyzna próbował pokonać zakręt z prędkością ponad 100 km/h. Niestety, śliska nawierzchnia nie wybaczyła tego błędu - tylne opony straciły przyczepność, a auto wpadło w poślizg. Samochód z dużą prędkością wjechał na pobocze i zatrzymał się kilkaset metrów dalej. Chwilę później do jego okna zapukał funkcjonariusz drogówki.

Jest ślisko? Zwolnij!

Poruszając się po śliskiej nawierzchni należy spodziewać się niespodziewanego. Mokry asfalt bywa zdradliwy - zwłaszcza na zakrętach i ostrych łukach. Nietrudno o utratę kontroli i poważny wypadek. Kierowca Volkswagena miał sporo szczęścia, że z przeciwka nie jechał inny pojazd. Pamiętajmy, że w pochmurne dni najlepiej zdjąć nogę z gazu i zwracać uwagę na zmieniające się warunki drogowe.

Volvo szuka ponad 400 Polaków do pracy. Szef oddziału zdradził, kogo potrzebująINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas