Zielone rejestracje dla "zielonych" samochodów? Absurd
Dawno już nie przeczytałem takiej bzdury: w Urzędzie Miasta Warszawy wymyślono sobie zielone tablice rejestracyjne dla "zielonych" samochodów, a Ministerstwo Gospodarki chce mieć "Green-pasy" oprócz "bus-pasów".

Wygląda na to, że pojawiła się jakaś grupa urzędników, którzy nie mają zupełnie nic innego do roboty albo chcą sobie wyrobić opinię strasznie proekologicznych - wychodzą więc przed szereg. Wymyślono sobie mianowicie, że w ramach wspierania rozwiązań ekologicznych, wpuści się na "bus-pasy" samochody z napędem elektrycznym. Oczywiście, od razu dokonano pewnego zastrzeżenia: ponieważ policjanci są debilami (to opinia Bardzo Ważnych, Proekologicznych Urzędasów) i nie potrafią odróżnić auta proekologicznego od nieekologicznego, trzeba takie pojazdy specjalnie wyróżnić. Najlepiej zielonymi tablicami rejestracyjnymi. A może jeszcze żółte papiery?
Zostawcie, panowie urzędnicy, w spokoju "bus-pasy" i pojazdy elektryczne. Tak naprawdę najlepiej by było, gdybyście w ogóle kwestie motoryzacyjne zostawili fachowcom
Pisałem to już nie raz, nie dwa: ekologia w transporcie drogowym nie polega na tym, żebyśmy jeździli samochodami na prąd, na pedały czy na sprężynę, a na tym, żeby nasz globalny polski "park maszyn" przestał zanieczyszczać środowisko. Żeby Policja i stacje diagnostyczne usuwały z ruchu pojazdy niespełniające żadnych norm, rozlatujące się, dymiące jak kominy krematorium, pospawane z czterech innych aut i wiaty przystanku... Dotyczy to także samochodów Policji i innych służb oraz również - a może przede wszystkim, skoro chcą być tacy święci - pojazdów transportu publicznego należących do Miasta Stołecznego.
Nie jest działaniem proekologicznym wylobbowane przez jakiegoś zainteresowanego przedsiębiorcę albo wymyślone w przypływie entuzjazmu wobec "ekoterrorystów", bezrefleksyjne wspieranie wszystkiego, co ma w nazwie "eco". Elektryczne pojazdy - co na INTERIA.PL wielokrotnie opisywaliśmy - nie są ekologiczne jako produkt. To, że jeżdżąc, nie zużywają paliwa i nie emitują CO2, nie czyni z nich recepty na wszystkie bolączki cywilizacyjne! Już sam proces wytwarzanie akumulatorów do niech jest drastycznie "brudny" i szkodliwy, a cóż dopiero wspominać o ołowiu czy innych truciznach używanych do produkcji baterii! Poza tym pozostaje kwestia samej energii. Jest tylko jeden kraj na świecie, który ma naprawdę "zielony" prąd elektryczny: Norwegia, gdzie 98% energii elektrycznej wytwarzane jest w elektrowniach wodnych lub wiatrowych, a reszta w atomowych. U nas bazuje na elektrowniach węglowych - wyposażonych już w filtry itepe, ale wciąż nieekologicznych! Nie chce mi się już ględzić o takich duperelach, mających olbrzymi wpływ na gospodarkę, jak mizerny zasięg rzeczywisty takich aut, czas ich ładowania, pobór prądu etc. Ale to wszystko razem jest zaprzeczeniem myślenia proekologicznego!

Były plany wprowadzenia podatku proekologicznego. Dlaczego zamiast zajmować się idiotyzmami, nie wprowadzić go wreszcie? Takiego, w którym pojazdy niespełniające najnowszych norm czystości spalin będą opodatkowane jako "brudniejsze". Tu od razu uwaga: to nie ma nic wspólnego z emisją CO2, bo ta jest tylko i wyłącznie pochodną wielkości zużycia paliwa, więc np. 25-letni Passat TDI może emitować mniej dwutlenku węgla niż najnowszy VW Polo - tyle że jego spaliny będą zawierać kilka tysięcy razy więcej szkodliwych dla ludzi i środowiska związków chemicznych. I za to będzie opodatkowany. Taki podatek byłby prawdziwie prośrodowiskowy.
Reasumując: zostawcie, panowie urzędnicy, w spokoju "bus-pasy" i pojazdy elektryczne. Tak naprawdę najlepiej by było, gdybyście w ogóle kwestie motoryzacyjne zostawili fachowcom. Nie lobbystom, nie marketingowcom, nie oszołomom uważającym, że powinniśmy wszyscy mieszkać w ziemiankach i chodzić na golasa, bo to na pewno jest lepsze dla człowieka i cywilizacji niż straszliwe miazmaty przemysłu chemicznego.
Maciej Pertyński
PS. A tak zupełnie przy okazji - może zrezygnowalibyśmy wreszcie z bałwaństw z akcyzą od pojemności skokowej (że niby auto z silnikiem do pojemności 2,0 l jest "zwykłe", a powyżej - luksusowe, obłożone podatkiem wyższym aż o 15%)?