Zbliża się koniec procesu kierowcy, który potrącił cztery osoby w tym trzy śmiertelnie

Proces Kamila B., który w ubiegłym roku śmiertelnie potrącił trzy rowerzystki - matkę i dwie córki - zbliża się ku końcowi. We wtorek przed wołomińskim sądem odbyła się jedna z ostatnich rozpraw w tym procesie. Zeznania składał ojciec dziewczynek, który jako jedyny przeżył wypadek.

W wyniku wypadku, do której doszło w kwietniu 2018 r. na poboczu drogi w miejscowości Sitne w (woj. mazowieckie), zginęła 43-letnia kobieta oraz jej dwie córki w wieku 6 i 8 lat. Ojciec dzieci doznał ciężkich obrażeń. Z ustaleń biegłych wynika, że mężczyzna, który kierował autem mógł ponad dwukrotnie przekroczyć dozwoloną prędkość.

Podczas wtorkowej rozprawy przed Sądem Rejonowym w Wołominie zeznania składał 46-letni ojciec zmarłych dziewczynek. Jednak, ze względu na interes poszkodowanego, sąd wyłączył jawność przesłuchania.

Reklama

Na posiedzeniu stawił się również oskarżony Kamil B. wraz z obrońcą. Skorzystał on z możliwości zadawania pytań poszkodowanemu, jednak tę część rozprawy sąd także utajnił.

Termin kolejnej rozprawy sąd wyznaczył na 5 listopada. Sędzia Agnieszka Bus-Małosz nie wykluczyła, że listopadowa rozprawa może być ostatnią w tym procesie. Jak podkreślił w rozmowie z PAP obrońca oskarżonego adwokat Andrzej Różyk, istnieje duże prawdopodobieństwo, że podczas kolejnej rozprawy wygłoszone zostaną mowy końcowe.

Z ustaleń prokuratury wynika, że do tragicznego zdarzenia doszło na poboczu drogi w Sitnem. Czteroosobowa rodzina wracająca rowerami z wycieczki zatrzymała się na poboczu, ponieważ jedna z dziewczynek straciła równowagę. Po chwili w rowerzystów uderzył jadący ze znaczną prędkością Opel. W wyniku zderzenia matka i starsza córka zginęły na miejscu; młodsza dziewczynka zmarła po przewiezieniu do szpitala. Ojciec doznał ciężkich obrażeń m.in. nogi, ręki i miednicy. Do dziś nie odzyskał on pełnej sprawności.

Kierowca samochodu Kamil B. podczas wypadku był trzeźwy; o własnych siłach wydostał się z auta i - jak wynika z jego relacji - rozpoczął udzielanie pierwszej pomocy poszkodowanej matce.

Proces w tej sprawie ruszył w październiku 2018 r. Prokuratura oskarżyła Kamila B. o powodowanie wypadku, w wyniku którego zginęły trzy osoby. Prokurator zarzucił mężczyźnie, że "umyślnie naruszył przepisy o ruchu drogowym, rażąco przekraczając dopuszczalną administracyjnie prędkość", czyli 50 km/h. Powołany w tej sprawie biegły ocenił, że kierowca mógł jechać z prędkością między 90 a 111 km/h.

"Gdyby prędkość nie przekraczała zgodnej z przepisami, nie doszłoby do wypadku" - stwierdził ekspert.

Kamil B. przyznał się do winy. Wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze. Jednak zaproponowana przez niego kara 30 tys. zł i dwóch lat więzienia została uznana przez prokuraturę za zbyt łagodną. Grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy