Żartownisie pokryli jego Lamborghini keczupem. Wysłał rodzicom rachunek za sprzątanie

Wszyscy marzą o egzotycznym i drogim aucie, jednak jak pokazuje ten przykład, parkowanie ich na widoku, to proszenie się o kłopoty. Jeśli ktoś na nim nie usiądzie, by zrobić sobie zdjęcie, przyjdzie ktoś inny, by ozdobić karoserię keczupem. Autorzy tego “żartu” szybko się doigrali.

Ozdobili keczupem Lamborghini i szybko pożałowali/Lamborghini/SNWS zrzut ekranu
Ozdobili keczupem Lamborghini i szybko pożałowali/Lamborghini/SNWS zrzut ekranu 

Posiadanie egzotycznego samochodu to wielkie szczęście, ale także spora udręka. Nie dość, że ciężko się tym parkuje w mieście, to jeszcze przyciągają sporo uwagi. To poniekąd zrozumiałe, bo kto nie chciałby zobaczyć z bliska np. Lamborghini Huracan. Niestety, tym razem właściciel włoskiej piękności padł ofiarą żartownisiów, którzy ozdobili jego auto keczupem. Autorzy niewinnego żartu szybko się doigrali.

Dla żartu ozdobili auto keczupem

W młodości wszyscy popełniają błędy, ale ważne by wyciągać z nich lekcje. Grupa żartownisiów z miejscowości Poringland, położonej na południe od Norwich (Wielka Brytania), na pewno wbiła sobie już do głowy, że wylewanie keczupu na supersportowe auta, których wartość przekracza często milion złotych, to nie najlepszy sposób na spędzanie popołudnia

Właściciel Lamborghini dał im nauczkę

Zwłaszcza, kiedy robią to na monitorowanym podjeździe. Nagranie wystarczyło, by społeczna lokalność wskazała, pod którym adresem mężczyzna powinien składać zażalenie. Chcąc dać małolatom nauczkę, wystawił rodzicom żartownisiów wysoki rachunek w wysokości 250 funtów (ok. 1300 zł). Poszkodowany argumentował to faktem, że mogło dojść do uszkodzenia powłoki lakierniczej. Młodzieży wie już, że do tego auta lepiej się nie zbliżać

Z tym autem lepiej nie zadzierać

Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie prowokował kierowcę Lamborghini Huracan na światłach. Pod maską egzotycznego byka pracuje wolnossący motor V10 o pojemności 5,2-litra, który w zależności o wersji, osiąga moc od 580 do 640 KM. a pierwsza “setka", w zależności od wersji napędowej, pojawia się na zegarach po ok. 3 sekundach. Za bazową odmianę trzeba zapłacić w polskim salonie grubo ponad milion złotych.

***

SCT w Krakowie w sądzie. Najważniejsze nowości salonu w Szanghaju. Moto Flesz odc. 87
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas