Zaleją nas tanie auta z Chin? Europa nie wytrzymuje konkurencji
Chińskie marki coraz chętniej pojawiają się w Europie. Niskie koszty produkcji sprawiają, że producenci z Państwa Środka mogą oferować auta bardziej przystępne cenowo niż w przypadku samochodów oferowanych przez "tradycyjne" europejskie marki. Ale Chińczycy mają jeszcze jeden atut stanowiący przewagę nad resztą świata motoryzacyjnego.
Śmiało można powiedzieć, że w trzecim kwartale tego roku branża motoryzacyjna nie próżnowała. Od lipca do września na rynku pojawiło się 45 nowych modeli samochodów - informuje portal motor1.com. W gronie tym znajdują się ostateczne wersje produkcyjne pojazdów, z których część może nie być jeszcze dostępna w sprzedaży. Z tego grona wyłączone są również lekkie samochody użytkowe.
Pod kątem liczby zaprezentowanych samochodów w trzecim kwartale tego roku Chiny właściwie deklasują resztę świata. Od lipca do września producenci z Państwa Środka zaprezentowali 23 modele - ponad połowę wszystkich, które w tym czasie zadebiutowały.
Na tle Chińczyków pozostałe części motoryzacyjnego świata prezentują się bardzo blado. W Europie w trzecim kwartale zaprezentowano 11 nowych samochodów. Japońscy producenci z kolei wprowadzili na rynek pięć nowych modeli, a amerykańscy - dwa.
Plany ekspansji na Stary Kontynent Chińczycy snują już od pewnego czasu. W rozmowie z agencją Reuters, Patrick Koller, dyrektor naczelny francuskiej firmy Faurecia, stwierdził, że wielu producentów z Chin planuje pojawić się w Europie. Oczywiście ze względu na nadchodzące zakazy sprzedaży samochodów spalinowych (w Unii Europejskiej czy Wielkiej Brytanii) Chińczycy stawiają przede wszystkim na samochody elektryczne.
Nie jest to jednak regułą, ponieważ rynki Starego Kontynentu różnią się pod kątem preferencji dotyczącej źródła zasilania samochodu, ale również warunków stworzonych dla elektryków. W związku z tym np. koncern Chery, oprócz oferującej wyłącznie samochody elektryczne marki Elantix, chce wprowadzić na rynek marki OMODA i Jaecoo. W ich ofertach mają znajdować się samochody w wersjach elektrycznych, hybrydowych i spalinowych. W każdym kraju gama napędowa ma być dostosowana do panujących tam preferencji.
Elektryczne samochody z Chin budzą obawy ekspertów, polityków i "zachodnich" producentów. Zdaniem prezesa brytyjskiego Instytutu Przemysłu Motoryzacyjnego, Jima Sakera, zwiększająca się liczba chińskich elektryków może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju - informował "The Telegraph".
Według Sakera Chińczycy mogliby zdalnie sterować samochodami np., by je uruchomić, a to mogłoby doprowadzić do "sparaliżowania" ruchu w Wielkiej Brytanii. Swoje obawy mają również politycy z Wysp. Obawiają się oni, że chińskie samochody będą wykorzystywane do szpiegowania podróżujących. W brytyjskich mediach głośnym echem odbił się incydent z początku roku, kiedy to w jednej z rządowych limuzyn odnaleziona została karta SIM zamontowana przez chińskich dostawców. Urządzenie miało być wykorzystywane do śledzenia władz Wielkiej Brytanii.
O nadchodzącym do Europy zagrożeniu ze strony Chin mówią również producenci samochodów. Przykładowo szef koncernu Stellantis, Carlos Tavares rosnącą liczbę samochodów elektrycznych określił on mianem "inwazji". Zapowiedział również, że walka o konsumentów będzie "niezwykle brutalna".
Władze Unii Europejskiej postanowiły jednak zareagować na coraz większą liczbę chińskich samochodów na Starym Kontynencie. W połowie września przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen poinformowała, że rozpocznie się śledztwo w sprawie subsydiów do chińskich aut elektrycznych. Zdaniem części przedstawicieli KE na dużo większą konkurencyjność cenową samochodów z Chin mają wpływać "ogromne dotacje" ze strony władz Państwa Środka.
Śledztwo może umożliwić Unii nałożenie dodatkowych opłat na chińskie samochody, których ceny są zdecydowanie niższe od europejskiej konkurencji. Chińskie władze oczywiście skrytykowały pomysł KE.