"Zabójstwo na drodze" i inne metody walki z pijanymi

We włoskim kodeksie karnym jeszcze w tym miesiącu znajdzie się nowe przestępstwo: zabójstwo na drodze. Władze zobowiązały się do tego pod naciskiem opinii publicznej, oburzonej łagodnym traktowaniem kierowców, którzy spowodowali śmiertelny wypadek pod wpływem alkoholu lub narkotyków.

Kroplą, która przepełniła dzban oburzenia, była przed kilkoma dniami śmierć dziewięcioletniej dziewczynki w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę, który odpowiadać będzie za to z wolnej stopy. Ojciec dziewczynki zwrócił się osobiście do minister sprawiedliwości Anny Marii Cancellieri, by położono kres tego rodzaju praktykom, obrażającym ofiary wypadków i ich najbliższych.

Pani minister zobowiązała się sprawę załatwić jeszcze w tym miesiącu. Polegać to będzie na wprowadzeniu do kodeksu nowego przestępstwa, mianowicie zabójstwa na drodze, za które kara będzie wynosić co najmniej dziesięć lat więzienia. Sprawca wypadku ma być natychmiast aresztowany, a jedną z dodatkowych kar będzie dożywotnia utrata prawa jazdy.

Reklama

W ciągu jedenastu miesięcy ubiegłego roku we Włoszech doszło do blisko tysiąca wypadków spowodowanych przez tzw. piratów drogowych. Zginęło w nich 105 osób, a ponad tysiąc odniosło rany.

W Niemczech za jazdę po pijanemu grozi utrata prawa jazdy i wysoki mandat. Recydywiści mogą trafić do więzienia.

W Niemczech można usiąść za kierownicą, jeśli stężenie alkoholu we krwi nie przekracza 0,5 promila. Powyżej tej wartości zaczynają się problemy z prawem. Kierowcy grozi mandat w wysokości 500 euro, utrata prawa jazda co najmniej na miesiąc i cztery punkty karne. Sprawa jest traktowana jako wykroczenie, a jeśli się powtarza - wysokość mandatu może wzrosnąć do 1,5 tys, euro.

Przestępstwem, a nie tylko wykroczeniem, jest jazda ze stężeniem powyżej jednego promila. Kierowca traci wówczas prawo jazdy co najmniej na 6 miesięcy i musi liczyć się z mandatem sięgającym 3 tysięcy euro. W najbardziej drastycznych przypadkach możliwa jest także kara pozbawienia wolności. Ogromne problemy czekają osoby, które nawet z niewielką ilością alkoholu we krwi spowodują wypadek. Grozi za to więzienie i bardzo wysoka grzywna.

Pijani kierowcy są zmorą również białoruskich dróg. Miejscowe władze w ubiegłym roku wydały im zdecydowaną walkę. Kierowcom przyłapanym na powtórnym w ciągu roku prowadzeniu pojazdu na drugim gazie konfiskowane są samochody, którymi się poruszali.

Auta są odbierane decyzją sądów nawet wtedy, gdy nie należą do pijanych kierowców. Odstępuje się o tej zasady jedynie, gdy zatrzymany kierowca jechał autem, które skradł. Nowe przepisy weszły w życie w październiku, a już w połowie listopada pojawiły się skonfiskowane auta. Pierwszy kierowca oprócz konfiskaty pojazdu został skazany na 18 miesięcy robót społecznych, zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na 3 lata i karę grzywny w wysokości 39 milionów rubli, czyli 12 tysięcy złotych.

Po wprowadzeniu nowego prawa przez pierwsze dni milicja zatrzymywała bardzo mało pijanych kierowców. Potem ich liczba znowu się zwiększyła. Milicja drogowa zastrzega, że o skuteczności nowych przepisów można będzie mówić z perspektywy czasu.

W Chinach za jazdę pod wpływem alkoholu nakłada się zakaz prowadzenia pojazdów przez 5 lat. To jedna z kar dla pijanych kierowców. Po zaostrzeniu przepisów wobec kierowców "na podwójnym gazie" ich liczba spadła w Państwie Środka aż o 40%.

W ostatnich latach w Chinach gwałtownie rośnie liczba nowych aut. W ślad za tym poszybowały też statystyki pijanych kierowców. W 2011 roku chińskie władze postanowiły zaostrzyć prawo wobec osób złapanych na kierowaniu pojazdem pod wpływem alkoholu. Wystarczy pół promila alkoholu w wydychanym powietrzu podczas badania alkomatem, aby prawo jazdy stracić na 5 lat. W Chinach jazda po pijanemu od ponad dwóch lat jest traktowana jako przestępstwo, a za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi nawet kara śmierci.

Zaostrzenie prawa w Chinach przyniosło jednak pozytywne skutki. Liczba pijanych kierowców w ciągu dwóch lat spadła o 40%. Na Tajwanie za samo złapanie na kierowaniu pojazdem pod wpływem alkoholu grożą dwa lata więzienia.

Na Ukrainie w ogóle nie wolno spożywać alkoholu, gdy zamierza się usiąść za kierownicą. Mimo że obowiązują bardzo wysokie kary, wielu kierowców i tak pije przed wyjazdem na trasę.

Jesienią Rada Najwyższa zwiększyła wysokość mandatów za jazdę pod wpływem alkoholu i narkotyków. Obecnie kierowca może zapłacić nawet 6000 hrywien, czyli 2200 złotych albo stracić prawo jazdy na okres od 3 do 4 lat. Jeżeli ktoś powtórzy swój wyczyn w ciągu roku, jego samochód może zostać skonfiskowany, a prawo jazdy zabrane co najmniej na 4 lata, maksymalnie na 5. Trzeba też zapłacić mandat, który sięga nawet 12000 hrywien, czyli 4,5 tysiąca złotych.

Według danych milicji, przez 10 miesięcy zeszłego roku na Ukrainie doszło do 140 tysięcy wypadków, z tego około 10 tysięcy - czyli około 7 procent - było spowodowanych przez pijanych kierowców. Jest to piąta przyczyna wszystkich wypadków.

Często za kierownicą po spożyciu alkoholu siadają przedstawiciele lokalnych władz i tzw. złota młodzież. Gdy dochodzi do wypadku, nierzadko milicja musi ratować ich przed samosądem, ponieważ Ukraińcy nie wierzą, że takie osoby poniosą karę i wolą wymierzyć ją sami.

Ukraińskie drogi należą do najniebezpieczniejszych w Europie. Dziennie dochodzi do niemal pół tysiąca wypadków, w których ginie 10 osób.

Hiszpania zaostrza kary przeciwko pijanym kierowcom. W ubiegłym roku na tamtejszych drogach zginęło 1300 osób, a alkohol był przyczyną co drugiego śmiertelnego wypadku.

Hiszpańscy kierowcy jeżdżą po pijanemu. Do prowadzenia pod wpływem alkoholu przyznał się co 5. ankietowany w grudniu przez Dyrekcję Ruchu Drogowego. Dlatego nowy kodeks drogowy, który wejdzie w życie prawdopodobnie za miesiąc, podwaja wysokość mandatów dla pijanych kierowców z 500 do 1000 euro. Ci zaś, których poziom alkoholu we krwi przekroczy 0,6 promila, mogą stracić prawo jazdy nawet na 4 lata, spędzić do roku w więzieniu i przepracować 3 miesiące na rzecz gminy.

Wszystkie te kary dotyczą też prowadzących samochód pod wpływem narkotyków. Po raz pierwszy karani będą również pijani piesi, którzy przyczynią się do wypadku. A prawo jazdy mogą stracić kierowcy, których choroba albo przyjmowane leki zagrażają bezpieczeństwu jazdy.

W Szwecji oblicza się, że codziennie 15 tysięcy osób siada za kierownicą, będąc pod wpływem alkoholu. Stanowi to 0,2 procenta całego ruchu. Alkohol ma wpływ na 21 procent wypadków śmiertelnych, do jakich dochodzi w tym kraju.

Niedozwolony poziom alkoholu we krwi prowadzącego jakikolwiek pojazd w ruchu drogowym, włącznie ze skuterami śnieżnymi, wynosi w Szwecji - podobnie jak w Polsce - 0.2 promila i jest karalny. Poważne przestępstwo alkoholowe, dotkliwiej karane, liczy się od 1.0 promila alkoholu. Podobnie jest z przestępstwem jazdy pod pływem narkotyków.

Przy niższym zakazanym poziomie alkoholu sąd stosuje ostre kary finansowe, możliwe jest pozbawienie wolności do 6 miesięcy. Ponadto kierowca traci prawo jazdy na okres od 1 do 12 miesięcy. Decyzję o zatrzymaniu prawy jazdy podejmuje państwowy Zarząd Komunikacji, a nie policja czy sąd.

Przekroczenie jednego promila powoduje wysokie kary finansowe i karę więzienia do 2 lat. W wypadku spowodowania śmierci, kara ta może urosnąć do 8 lat i spowodować utratę prawa jazdy do 3 lat. Przy recydywie kary te oczywiście rosną. Opinia społeczna domaga się jednak dalszego zaostrzania kar, m.in. dożywotniego pozbawiania prawa jazdy.

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy