Za miastem tylko 70 km/h. Nowe limity prędkości już działają
Alarmujące dane z polskich dróg sprawiły, że Ministerstwo Infrastruktury i Policja ostro wzięły się do pracy. Policjanci powołali specjalny zespół, który analizuje powód zwiększonej liczby wypadków na drogach. Resort Infrastruktury pracuje m.in. nad nowymi przepisami dotyczącymi czasowego zatrzymywania praw jazdy i kasowania punktów karnych.
Tymczasem Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu - ETSC - przekonuje, że sprawdzonym sposobem na obniżenie liczby ofiar wypadków drogowych jest zaostrzenie limitów prędkości. Jako dowód przedstawia dane z Belgii.
Ostrzejsze limity prędkości działają. O 22 proc. mniej ofiar
ETSC przypomina, że w styczniu 2017 roku władze Flandrii zdecydowały się obniżyć limit prędkości na drogach poza obszarem zabudowanym do 70 km/h. Dotychczasowy limit - 90 km/h - można było zachować wyłącznie pod pewnymi warunkami. Jednym z nich była obecność wydzielonych dróg rowerowych, które separowały rowerzystów od ruchu pojazdów mechanicznych.
Na konferencji dotyczącej bezpieczeństwa ruchu drogowego, jaka odbyła się kilka dni temu w Brukseli, przedstawiciele ETSC zaprezentowali ciekawe zestawienie. Wynika z niego, że - w porównaniu do sytuacji sprzed 2017 roku - liczba wypadków we Flandrii spadła o 5,5 proc. Imponujący jest natomiast spadek liczba ofiar śmiertelnych i poważnie rannych, który wynosi aż 22,7 proc.
Będzie nowy taryfikator punktów karnych. Nie wszystkie da się skasować
Również w Polsce palącym problem są statystyki dotyczące ofiar wypadków, do jakich dochodzi na drogach lokalnych, gdzie czas reakcji służb ratunkowych skokowo się wydłuża.
Mimo iż większość wypadków wydarzyła się na obszarze zabudowanym, to w wyniku wypadków mających miejsce poza obszarem zabudowanym zginęło więcej osób, w co piątym wypadku zginął człowiek, podczas gdy w obszarze zabudowanym w co dwudziestym
Właśnie z tego względu minister infrastruktury - Dariusz Klimczak - zapowiedział niedawno zmianę przepisów dotyczących zatrzymywania praw jazdy. Resort chce, by kierowcy czasowo - na okres 3 miesięcy - tracili prawo jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h również poza obszarem zabudowanym. Ściślej - chodzi o drogi dwukierunkowe jednojezdniowe, czyli właśnie drogi lokalne, gdzie samochody poruszają się w obie strony po jednej "nitce" asfaltu.
Oprócz tego szykowane są też zmiany w taryfikatorze punktów karnych. Obecnie w resorcie trwają prace analityczne związane ze zmianą sposobu kasowania punktów karnych poprzez uczestnictwo w tzw. kursach reedukacyjnych. W jednym z niedawnych wywiadów minister Dariusz Klimczak zdradził, że chodzi o nową listę najcięższych wykroczeń, jak np.:
- "szczególnie radykalne" przekroczenie prędkości,
- wyprzedzanie na linii ciągłej,
- wyprzedzanie na przejściu dla pieszych.
Punkty nałożonych na kierowcę za takie wykroczenie nie podlegałyby kasacji poprzez uczestnictwo w kursach reedukacyjnych.
70 km/h poza obszarem zabudowanym. Kierowcy wzięli się za niszczenie fotoradarów
Chociaż eksperci wskazują, że obniżenie limitu prędkości to skuteczny sposób na poprawę statystyk, władze niechętnie sięgają po takie rozwiązanie. Flandria jest tutaj wyjątkiem, ale warto przypomnieć, że przez wiele lat na drogach w tym regionie spotkać można było podobne ograniczenia i kierowcy - mówiąc wprost - zdążyli się do nich przyzwyczaić. Na obniżenie limitu z 90 km do 70 km/h nie zdecydowały się np. władze pozostałych regionów Belgii.
Dobrym przykładem reakcji, jaką skutkować mogą ingerencje w ograniczenia prędkości, jest Francja, gdzie w 2018 roku zmniejszono limit prędkości na drogach lokalnych z 90 km/h do 80 km/h. Efektem były głośne protesty i wzbierająca fala wandalizmu, gdy sfrustrowani kierowcy wyładowywali swoją złość na przydrożnych fotoradarach. Ostatecznie, by powstrzymać wzbierającą falę niezadowolenia, władze - pod pewnymi warunkami - zezwoliły samorządom na przywrócenie dotychczas obowiązującego ograniczenia prędkości.