Wyłom w sprawie zakazu silników Diesla
Niemiecki kraj związkowy Badenia-Wirtembergia zapowiedziała, że jeśli sąd w Stuttgarcie zakaże używania samochodów z silnikiem wysokoprężnym, odwoła się od tej decyzji. To pierwszy wyłom we wspólnym froncie rządów i władz lokalnych zmierzającym do eliminacji samochodów napędzanych silnikami wysokoprężnymi
Jak podaje Automotive News Europe rząd regionu południowo-zachodniego ma złożyć w tej sprawie apelację, zaraz po tym, jak sąd stwierdzi, że zakaz jest jedynym sposobem spełnienia norm Unii Europejskiej w zakresie tlenków azotu (NOx), które są przyczyną chorób układu oddechowego i emisji cząstek stałych.
Zakazu domagała się już w dwa miesiące po wybuchu Dieselgate z 2015 roku grupa walcząca o środowisko naturalne o nazwie DUH. Jej członkowie wystąpili do sądu z wnioskiem o zakazanie wjazdu diesli do Stuttgartu, miasta będącego siedzibą motoryzacyjnych gigantów - Porsche, Mercedes-Benz i Bosch. Sąd ten wniosek rozpatruje. Władze Stuttgartu zapowiedziały najpierw, że zakażą wjazdu do miasta w dniach o wysokim stopniu skażenia pojazdom, które nie spełniają najnowszych norm emisji spalin. Teraz twierdzą, że sprawie się dokładnie przyjrzą.
Polski problem Stuttgart i wiele europejskich miast odnotowują przekroczone normy zanieczyszczeń. Wpływ mają na to nie tylko samochody z silnikami Diesla, ale coraz to bardziej rygorystyczne normy.
W Polsce dużym problemem są z kolei piece węglowe, które do powietrza wypuszczają olbrzymie ilości sadzy, ale także kilkunastoletnie samochody spełniające niezbyt wyśrubowane normy emisji spalin. Nikt nie kontroluje także samochodów pod względem zgodności ze specyfikacją.
Plagą na naszych drogach jest wycinanie filtrów DPF, których zadaniem jest oczyszczanie spalin. Ich koszt jest jednak na tyle duży, że wielu kierowców decyduje się na wycięcie zużytego lub zapchanego filtra, co w świetle prawa zmienia parametry homologacyjne samochodu. Warto przypomnieć, że choć sama czynności wycięcia filtra nie jest zakazana, to takie auto nie powinno przejść badania technicznego.Dieslom dziękujemy Coraz więcej europejskich stolic chce ograniczenia liczby samochodów z silnikami Diesla. Odważniejsi proponują zakazy rejestracji takich aut w perspektywie kilkunastu lat. Na początku tego roku władze Paryża, Madrytu, Aten i Meksyku zapowiedziały, że do 2025 roku wprowadzone zostaną zakazy wjazdu do centrów miast dla pojazdów z silnikami Diesla. Jeszcze dalej idą Francja i Wielka Brytania, które kilka tygodni temu ogłosiły, że do 2040 chcą w ogóle zrezygnować z aut napędzanych silnikami spalinowymi.
Także Chiński przemysł motoryzacyjny planuje zmiany w tej materii. Wiceminister przemysłu Xin Guobin powiedział, że jego resort rozpoczął przygotowania do określenia harmonogramu rezygnacji z produkcji i sprzedaży pojazdów z tradycyjnym napędem.
Mają one być wypierane przez auta elektryczne. Już dzisiaj chiński rynek "elektryków" jest na pierwszym miejscu na świecie. Rocznie sprzedaje się tam ok. 330 tys. pojazdów EV. W Stanach Zjednoczonych "tylko" 160 tys. W Polsce w ubiegłym roku zarejestrowano niespełna 400 takich aut.Elektryki z limitami Od przyszłego roku producenci samochodów w Chinach będą musieli wypełniać narzucone przez rząd limity. I tak w 2018 r ma to być minimum 8 proc. produkcji dla samochodów elektrycznych, w 2019 r - 10 proc., a w 2020 r - 12 proc. Według danych za 2016 rok w Chinach zarejestrowanych było około 290 milionów pojazdów. To jedna czwarta wszystkich samochodów na świecie. Wszystkie wskaźniki pokazują, że rynek będzie jeszcze rósł. Liczba samochodów na tysiąc mieszkańców wynosi w Chinach 214. Dla porównania w Polsce to 599.
W naszym kraju na razie nie ma mowy o wsparciu sprzedaży samochodów elektrycznych. Projekt elektromobilności co prawda istnieje, jednak koncentruje się na produkcji takiego samochodu. Krokiem w dobrym kierunku są inwestycje w stacje szybkiego ładowania. Branża czeka jednak na konkrety związane ze wsparciem sprzedaży samochodów elektrycznych.
Juliusz Szalek