Ubezpieczyciele okradają kierowców? Szokujące dane!

O problemach w rozliczeniach szkód komunikacyjnych, zaniżonych odszkodowaniach, szarej strefie, kradzieżach aut na części i innych patologiach napisano w ostatnich 20 latach tysiące analiz, wniosków i postulatów. I co? I nic.

Kolejne rządy pozwalają na oszustwa, kradzieże i tolerują "czarną i szarą strefę" w naprawach motoryzacyjnych. Co więcej, godzą się na to, że do budżetu państwa nie wpływa rocznie co najmniej 500 mln złotych należnych podatków. Czy można to zmienić? Oczywiście, wystarczy jedynie chęć, konsekwencja i dobre zmiany prawa. Oraz - co najważniejsze - nieuleganie lobby ubezpieczeniowemu.

Związek Rzemiosła Polskiego i organizacje motoryzacyjne: Polska Izba Motoryzacji, Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, Stowarzyszenie Forum Recyklingu Samochodów i Związek Dealerów Samochodów apelują o zmiany w prawie. Ich zdaniem, dzięki ograniczeniu "czarnej i szarej strefy", można co roku pozyskiwać do budżetu państwa od 500 do 700 mln złotych.

Reklama

Dziś legalnie działające serwisy samochodowe, warsztaty blacharsko-lakiernicze, sprzedawcy części i stacje demontażu pojazdów, przy całkowitej obojętności państwa, przegrywają konkurencję z "czarną i szarą strefą", która nie płaci podatków, zatrudnia ludzi bez odpowiednich umów, nie spełnia norm ekologicznych oraz korzysta z części pozyskiwanych z nielegalnych źródeł.

Zgodnie z danymi podawanymi przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego i Polską Izbę Ubezpieczeń w 2015 r. wartość odszkodowań i świadczeń w obowiązkowym ubezpieczeniu OC posiadaczy pojazdów mechanicznych wyniosła prawie 6,5 mld złotych (dokładnie 6 421 771 tys. złotych). Według szacunków PIU w sumie tej zawiera się ok. 1,255 mld złotych dotyczący napraw pojazdów czyli tzw. szkód częściowych. Wydaje się, że ta proporcja jest zdecydowanie zaniżona, ale dla potrzeb poniższych wyliczeń przyjęto tę kwotę jako wyjściową. Policzmy więc co się dzieje z tymi pieniędzmi. Gdzie trafiają pieniądze z ubezpieczeń obowiązkowego OC?

Według danych UKNF I PIU średnia wypłata odszkodowania metodą kosztorysową w 2015 r. wyniosła 3267 złotych. Zdaniem branży motoryzacyjnej wypłaty te są prawie w 100 proc. zdecydowanie zaniżone i praktycznie nigdy nie pokrywają realnych kosztów naprawy pojazdu zrealizowanej zgodnie z prawem. Skala zaniżeń jest różna. Według szacunków Związku Rzemiosła Polskiego zaniżenia te wynoszą często nawet do 500 proc., a znane są przypadki, gdy zaniżenie sięgało prawie 800 proc.!

Szacunki te potwierdzają dane jednej z największych kancelarii prawnych pomagających klientom w odzyskiwaniu należnych im odszkodowań. Zgodnie z tymi danymi średnia kwota sporu z ubezpieczycielami o zaniżenie wysokości wyceny kosztorysowej naprawy wyniosła w ubiegłym roku 6200 złotych! Jak już wspomniano, według danych podawanych przez PIU, średnia wartość wypłaty obliczonej metodą kosztorysową wyniosła w tym samym okresie 3267 złotych. Porównując obie te wartości, okazało by się, że wypłaty były zaniżane średnio o 189 procent!

Do poniższych obliczeń przyjęto bardziej ostrożne założenie, że średnia szkoda jest zaniżana "jedynie" o 100 proc. Daje to rocznie około 1,255 mld złotych niewypłaconych, słusznie należnych klientom, odszkodowań z OC sprawcy. Na samym podatku VAT Skarb Państwa traci więc każdego roku ponad 234,67 mln zł.

Zgodnie z szacunkami organizacji branży motoryzacyjnej nawet 80 proc. napraw finansowanych z wypłaty "do ręki" (metodą kosztorysową) trafia do miejsc naprawy samochodów, działających w “czarnej lub szarej strefie" (PIU oficjalnie szacuje je na 50 proc., co nawet w tej zaniżonej wartości wydaje się szokujące w ustach organizacji, która powinna w imieniu swoich członków zwalczać takie patologie, a nie się z nimi godzić). Jeśli przyjąć, że przeciętny koszt robocizny w naprawie blacharsko-lakierniczej wynosi 40 proc. (dane PIU i branży motoryzacyjnej są tu zgodne) to osiągamy następujące wyniki. Straty budżetu na VAT: 75,09 mln zł. Straty budżetu na CIT: 22,08 mln zł.

Oczywistym jest, że warsztaty działające w “czarnej i szarej strefie" nie kupują części w sklepie, tylko w nielegalnych, za to kilkukrotnie tańszych, źródłach. Tajemnicą poliszynela jest możliwość zamówienia “u złodzieja" dowolnej części, z dowolnego modelu samochodu. Nadal działają “dziuple" rozmontowujące na części kradzione auta, a do Polski sprowadza się nielegalnie dziesiątki tysięcy samochodów, przeznaczonych tylko do nielegalnego demontażu. Przy podobnym jak powyżej założeniu, że 80 proc. odszkodowań wypłacanych "do ręki" trafia do “czarnej i szarej strefy", obrót częściami kradzionymi lub częściami nielegalnego pochodzenia generuje straty dla budżetu w wysokości 145 mln złotych rocznie.

Aby raz na zawsze skończyć z toczącymi polski rynek likwidacji szkód komunikacyjnych patologiami, branża motoryzacyjna proponuje rozwiązanie radykalne, polegające na zmianach w Kodeksie Cywilnym i Ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych.

Chodzi m.in. o wprowadzenie zmian w Kodeksie Cywilnym umożliwiających ograniczenie sposobów naprawienia szkody z OC tylko do dokonania naprawy pojazdu. Branża postuluje też o wprowadzenie zapisu o braku możliwości odmowy naprawy pojazdu przez zakład ubezpieczeń, jeśli koszt naprawy nie przekracza sumy gwarancyjnej ubezpieczenia. Wnioskodawcy proponują, by odmowa taka mogła nastąpić tylko ze względów technicznych, gdy samochód nie nadaje się do dalszej eksploatacji. Autorzy postulują też, by w przypadku szkód całkowitych, ze względów technicznych, wypłata odszkodowania nastąpić mogła tylko po przedstawieniu zaświadczenia o przekazaniu wraku pojazdu do legalnej stacji demontażu. Ma to przeciwdziałać trafianiu na rynek poważnie uszkodzonych pojazdów i zamknąć jeden z kanałów dystrybucji używanych części zamiennych.

Organizacje motoryzacyjne wystosowały list do Premier Beaty Szydło i Ministra Finansów Pawła Szałamachy z apelem o pilne zajęcie się opisywanymi tematami.

Jak myślicie, czy proponowane zmiany wyszłyby polskim kierowcom na dobre?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy