Tesla traci setki milionów dolarów. Wkracza prokurator generalny
Sprawa podpalenia słupa energetycznego, które odcięło prąd w części Berlina i unieruchomiło fabrykę Tesli, traktowana jest bardzo poważnie przez niemieckie władze. Na tyle, że śledztwo przejął prokurator generalny.
Śledztwo w sprawie pożaru przy fabryce Tesli
Prokurator generalny Jens Rommel przejął śledztwo w sprawie wybuchu i pożaru słupa energetycznego, zasilającego między innymi fabrykę Tesli w Grunheide pod Berlinem. Rzeczniczka prokuratury federalnej w Karlsruhe potwierdziła to portalowi tygodnika "Spiegel". Według wstępnych ustaleń, sprawcy to członkowie organizacji terrorystycznej. Rzeczniczka nie chciała jednak podać żadnych dalszych szczegółów.
Do podpalenia słupa energetycznego przyznała się lewicowa grupa ekstremistyczna "Vulkangruppe", która oświadczyła, że jest odpowiedzialna za atak. Policja uważa, że list z przyznaniem się jest autentyczny. Poszukuje świadków, którzy zauważyli przestępstwo lub mogą udzielić informacji na temat podejrzanych.
Wstrzymanie produkcji w fabryce Tesli to ogromne straty
Do podpalenia słupa doszło we wczesno porannych godzinach 5 marca. Straży pożarnej udało się go ugasić, ale nie zapobiegło to odcięciu prądu. Akcję gaśniczą utrudniła również znaleziona na miejscu tabliczka, ostrzegająca przed zakopanymi pod ziemią materiałami wybuchowymi. A według świadków pożar zaczął się właśnie od wybuchu.
Na skutek działań "aktywistów klimatycznych" prąd został odcięty w pobliskiej miejscowości Erkner oraz w części Berlina. Najpoważniejsze skutki atak ma jednak dla fabryki Tesli, która ma wznowić produkcję dopiero pod koniec przyszłego tygodnia. Do tego czasu 12,5 tys. pracowników pozostaje w stanie zawieszenia.
Odcięcie prądu z fabryki sprawiło, że około 1000 samochodów czeka niedokończonych na liniach montażowych. Tyle też gotowych Tesli Model Y wyjeżdża z zakładu tygodniowo, więc przewidywane straty dla amerykańskiego producenta liczone są w setkach milionów dolarów.