Tak lepiej nie pompować opon w aucie. Kierowca cudem przeżył
Oprac.: Paweł Rygas
O nagrodę Darwina otarł się pewien Amerykanin, który pojechał na stację benzynową napompować opony w samochodzie służbowym. Pomylił jednostkę PSI (funty na cal kwadratowy) z procentami i o mało nie przypłacił tego życiem.
Chociaż sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku, dopiero teraz informacja przebiła się do mediów.
Pojechał na stację i wygrał życie
Jak informuje "The Drive", pewien właściciel firmy budowlanej poprosił pracownika, by ten udał się na stację benzynową dopompować opony służbowego Jeepa Cherokee z 2016 roku. Wkrótce potem pracownik zadzwonił do niego z informacją, że mimo starań nie udało mu się uzupełnić ciśnienia do pełna. Zamiast tego ciśnienie w każdym z kół wahało się - jak wynikało z danych wyświetlanych przez komputer pokładowy - między 93 a 97 - uwaga - PSI.
Widząc to (szef poprosił pracownika o zdjęcie, bo nie mógł zrozumieć o co chodzi) właściciel auta kazał mężczyźnie jak najszybciej oddalić się od samochodu i trzymać z daleka od wozu. Nie chodziło rzecz jasna o pojazd, ale bezpieczeństwo pracownika, który pomylił jednostki PSI (funty na cal kwadratowy) z procentami. Wskazania czujników ciśnienia z opon pojazdu oznaczały, że mężczyźnie udało się wtłoczyć w każde z kół osobowego auta blisko 7 atmosfer, czyli mniej więcej tyle, ile wytrzymują opony tzw. "tirów". Dla porównania, w większości aut osobowych zalecane przez producentów ciśnienie wynosi około 30-35 psi. (33 psi to około 2,2 atm).
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że pomyłka wyszła na jaw, gdy pracownik odjechał już ze stacji benzynowej. Telefoniczna rozmowa z szefem toczyła się w trakcie jazdy wspomnianym Jeepem Cherokee.
Na szczęście wszystkie opony wytrzymały nietypową próbę i mężczyzna nie przypłacił swojej głupoty życiem. Mówiąc wprost, pokonał około 1,5 km na czterech tykających bombach. Gdyby któraś z opon rozerwała się w czasie pompowania, kawałki gumy i stalowego opasania zadziałałyby jak odłamki granatu. Wystrzał opony w czasie jazdy również mógłby się zakończyć tragedią.
Chcąc spuścić powietrze z kół, podchodziłem do auta w kamizelce kuloodpornej
Atmosfery, bary i kilopaskale. To łatwiejsze niż myślisz
PSI (funty na cal kwadratowy) to jednostka wywodząca się z brytyjskiego systemu miar, który powszechnie stosowany jest również za oceanem. W kontynentalnej Europie ciśnienie w ogumieniu podaje się z najczęściej w:
- atmosferach [atm],
- barach,
- kilopaskalach [kPa].
Chociaż może się to wydawać trudne, operując każdą z tych jednostek raczej trudno o pomyłkę przy pompowaniu ogumienia. Różnica między atmosferą a barem jest na tyle marginalna, że - przynajmniej z perspektywy kierowcy - jednostki można traktować jako tożsame (1 atm to 1,013 bara).
W przypadku kilopaskali przelicznik również wydaje się dość intuicyjny. 1 kPa to 0,09 atm, co oznacza że 100 kPa śmiało uznać można za odpowiednik 1 atm (dokładnie 0,986 atm). Podsumowując, zalecane przez producenta ciśnienie 2,2 bara oznacza w praktyce 2,2 atm lub 220 kPa.
Rachunki nie są więc konieczne, wystarczy zapamiętać.
***