Tak lepiej nie pompować opon w aucie. Kierowca cudem przeżył
O nagrodę Darwina otarł się pewien Amerykanin, który pojechał na stację benzynową napompować opony w samochodzie służbowym. Pomylił jednostkę PSI (funty na cal kwadratowy) z procentami i o mało nie przypłacił tego życiem.
Chociaż sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku, dopiero teraz informacja przebiła się do mediów.
Jak informuje "The Drive", pewien właściciel firmy budowlanej poprosił pracownika, by ten udał się na stację benzynową dopompować opony służbowego Jeepa Cherokee z 2016 roku. Wkrótce potem pracownik zadzwonił do niego z informacją, że mimo starań nie udało mu się uzupełnić ciśnienia do pełna. Zamiast tego ciśnienie w każdym z kół wahało się - jak wynikało z danych wyświetlanych przez komputer pokładowy - między 93 a 97 - uwaga - PSI.
Widząc to (szef poprosił pracownika o zdjęcie, bo nie mógł zrozumieć o co chodzi) właściciel auta kazał mężczyźnie jak najszybciej oddalić się od samochodu i trzymać z daleka od wozu. Nie chodziło rzecz jasna o pojazd, ale bezpieczeństwo pracownika, który pomylił jednostki PSI (funty na cal kwadratowy) z procentami. Wskazania czujników ciśnienia z opon pojazdu oznaczały, że mężczyźnie udało się wtłoczyć w każde z kół osobowego auta blisko 7 atmosfer, czyli mniej więcej tyle, ile wytrzymują opony tzw. "tirów". Dla porównania, w większości aut osobowych zalecane przez producentów ciśnienie wynosi około 30-35 psi. (33 psi to około 2,2 atm).
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że pomyłka wyszła na jaw, gdy pracownik odjechał już ze stacji benzynowej. Telefoniczna rozmowa z szefem toczyła się w trakcie jazdy wspomnianym Jeepem Cherokee.
Na szczęście wszystkie opony wytrzymały nietypową próbę i mężczyzna nie przypłacił swojej głupoty życiem. Mówiąc wprost, pokonał około 1,5 km na czterech tykających bombach. Gdyby któraś z opon rozerwała się w czasie pompowania, kawałki gumy i stalowego opasania zadziałałyby jak odłamki granatu. Wystrzał opony w czasie jazdy również mógłby się zakończyć tragedią.
PSI (funty na cal kwadratowy) to jednostka wywodząca się z brytyjskiego systemu miar, który powszechnie stosowany jest również za oceanem. W kontynentalnej Europie ciśnienie w ogumieniu podaje się z najczęściej w:
- atmosferach [atm],
- barach,
- kilopaskalach [kPa].
Chociaż może się to wydawać trudne, operując każdą z tych jednostek raczej trudno o pomyłkę przy pompowaniu ogumienia. Różnica między atmosferą a barem jest na tyle marginalna, że - przynajmniej z perspektywy kierowcy - jednostki można traktować jako tożsame (1 atm to 1,013 bara).
W przypadku kilopaskali przelicznik również wydaje się dość intuicyjny. 1 kPa to 0,09 atm, co oznacza że 100 kPa śmiało uznać można za odpowiednik 1 atm (dokładnie 0,986 atm). Podsumowując, zalecane przez producenta ciśnienie 2,2 bara oznacza w praktyce 2,2 atm lub 220 kPa.
Rachunki nie są więc konieczne, wystarczy zapamiętać.
***