Światła w dzień: Jednak warto!
Niemal dokładnie rok temu wszedł w życie przepis nakazujący jazdę z włączonymi światłami przez cały rok.
Pokusić można się więc o pierwsze podsumowanie efektów wprowadzenia tego, wywołującego wiele emocji, przepisu.
Zwolennicy obowiązku jazdy na światłach podkreślali, że wprowadzenie nowych przepisów przełoży się na 20-procentowe zmniejszenie liczby wypadków. Już można powiedzieć, że te szacunki były zbyt optymistyczne.
Jeśli spojrzymy na statystyki wypadkowości w marcu bieżącego roku i marcu zeszłego roku, gdy nie było obowiązku jazdy na światłach, wnioski są mieszane. W marcu tego roku doszło do 3450 wypadków (o 100, czyli 3 procent mniej niż w marcu 2007). W wypadkach tych 4402 osoby odniosły obrażenia (o 58, czyli ponad 1 procent mniej niż w marcu 2007).
Wzrosła jednak liczba ofiar śmiertelnych. W marcu tego roku zginęło w wypadkach 391 osób (o 38, czyli o 10 procent więcej niż marcu 2007). Minimalnie, ale jednak zwiększyła się również liczba kolizji, których zanotowano 31 107 (wzrost o 43, czyli 0.1 proc, w granicach błędu statystycznego).
Do tego momentu wnioski płynącego ze statystyki mogą być tylko takie: światła nie dają praktycznie nic.
Jednak... Do tego zestawienia dołóżmy statystyki z marca 2006 roku. Wówczas również jeżdżono bez świateł i odnotowano 2937 wypadków (o 21 procent mniej niż w 2007 roku), w których rannych zostało 3720 osób (o 20 procent mniej niż rok później) i zginęło 318 osób (o 11 procent mniej niż w marcu 2007). Doszło również do 34 936 kolizji (o 11 procent więcej niż rok później).
Analizując więc marzec 2006, 2007 i 2008 dochodzimy do wniosku, że wprowadzenie świateł spowodowało zahamowanie mocnego wzrostu liczby wypadków i rannych. Światła nie przyczyniły się natomiast do spadku liczby kolizji (utrzymał się niższy poziom, który zanotowano już w zeszłym roku). Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem używanie świateł w miastach, w których dochodzi do największej liczby takich zdarzeń, nie jest specjalnie celowe. Martwić może również wciąż rosnąca liczba ofiar śmiertelnych. Tę statystykę nieco trudniej zinterpretować, bo przecież odnotowano spadek liczby wypadków. Wysnuć można jedynie wniosek, że jeśli dochodzi już do wypadku, to jest on bardziej tragiczny niż rok temu.
Wyhamowanie trendu rosnącego liczby wypadków i rannych to niewątpliwy sukces. Warto bowiem zdać sobie sprawę, że w Polsce wciąż przybywa samochodów. Już w grudniu 2005 roku w Polsce zarejestrowanych było 16 milionów pojazdów samochodowych. W minionych dwóch latach odnotowaliśmy stały wzrost tej liczby. Tylko w zeszłym roku sprzedano w Polsce niemal 300 tysięcy samochodów nowych oraz sprowadzono niemal milion używanych! W sumie w zeszłym roku przybyło w naszym kraju 1 288 tys. samochodów. Rok wcześniej sprzedano 239 tysięcy samochodów nowych oraz sprowadzono ponad 800 tysięcy używanych. W sumie dało to liczbę 1 050 tys. aut. W efekcie przez dwa lata w Polsce przybyło więc 1 mln 300 tys. aut, od których należy odjąć auta wycofane z ruchu. Nie ma niestety oficjalnych danych o liczbie zezłomowanych samochodów, szacunki mówią, że na złomowiska trafia około 400 tysięcy samochodów rocznie. To oznacza, że obecnie po polskich drogach jeździ około pół miliona więcej aut niż dwa lata wcześniej. A nowe drogi? Jest ich jak na lekarstwo...
Tym właśnie, a nie brakiem skuteczności świateł należałoby więc tłumaczyć na pierwszy rzut oka niekorzystne dla włączonych świateł statystyki za miesiące letnie. Analiza danych za miesiące wakacyjne (lipiec i sierpień) w latach 2006-2007 wskazuje, że wzrosła liczba wypadków (z 8662 do 8780) i rannych (z 11273 do 11658). Niemal nie zmieniła się liczba zabitych (z 987 do 995) natomiast zmniejszyła się liczba kolizji (z 63359 do 63046).
Warto zauważyć, że wzrost liczby wypadków (mniej niż 2 proc.), rannych (ponad 3 proc.) czy zabitych (niespełna 1 proc.) to wartość bardzo niskie. Wobec większej o 250 tysięcy liczby samochodów (rok do roku) oznacza to, że de facto jazda stała się bezpieczniejsza, a ryzyko wypadku jest mniejsze!
Warto to wziąć pod uwagę czytając analizy dowodzące, że obowiązek jazdy na światłach wprowadzono tylko po, by zarobić mogły koncerny paliwowe (wzrost zużycia paliwa o około 1 proc.) oraz producenci żarówek. Tak przy okazji, ilu z Was w ciągu ostatniego roku faktycznie spaliła się żarówka?
Przeciwnicy jazdy na światłach podnoszą również argument ekologiczny. Mówią o tym, że przez rok do atmosfery trafiło około 450 tysięcy ton dwutlenku węgla więcej. To ciekawe, że gdy Polakom coś się nie podoba, to wtedy sięgają po ekologię, wcześniej nie przejmując się segregowaniem śmieci, czy masowo sięgając po jednorazowe torebki w hipermarketach. Ekologiczne zacięcie wychodzi z nich dopiero, gdy mówi się, że niższa stawka akcyzy na LPG nie ma uzasadnienia (bo to paliwo wcale nie jest mniej szkodliwe od benzyny) czy gdy trzeba zapłacić kilka złotych więcej za włączone światła. Tymczasem mówimy o 1-procentowym wzroście emisji CO2 przez transport samochodowy. To oznacza, że kierowca, który pokonuje rocznie 10 tysięcy km emituje dodatkowo 1600 kg CO2. Ale gdy ten sam kierowca wymieni 5 żarówek, które używa przez 5 godzin dziennie na energooszczędne "zaoszczędzi" rocznie 250 kg CO2. Co więcej, gdy ten przykładowy kierowca wraz żoną postanowi wybrać się na wakacje samolotem do kurortu oddalonego 5 tys. km, to razem wyemitują do atmosfery całe 2 tony CO2... Warto mieć skalę odniesienia.
W tych wszystkich wyliczeniach pominęliśmy koszty leczenia rannych w wypadkach i uczucia krewnych ofiar. Ile oddalibyście, by członek bliskiej rodziny uniknął wypadku?
Warto zdawać sobie sprawę, że światła to nie jest remedium na całe zło. Obowiązujące przepisy na pewno nie są doskonałe, bo używanie świateł w miastach, często w korkach mija się z celem. O tym ustawodawca powinien pomyśleć. Natomiast dla żadnego kierowcy nie ulega chyba wątpliwości, że łatwiej oszacować prędkość samochodu ze światłami włączonymi.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy jazda na światłach powinna być obowiązkowa? Czy zahamowanie trendu wzrostowego liczby wypadków było warte tych odrobinę większych kosztów eksploatacji samochodów?