Śmiertelny wypadek w Tesli z autopilotem

Amerykański nadzór bezpieczeństwa transportu (NHTSA) prowadzi śledztwo w sprawie pierwszego na świecie wypadku śmiertelnego z udziałem Modelu S Tesli, który w chwili uderzenia jechał w trybie półautonomicznej jazdy.

NHTSA bada przyczyny śmierci 40-letniego Joshui Browna, entuzjasty Tesli i zastosowanych w niej technologii. Zdaniem światowych mediów, wyniki śledztwa będą ważne dla wielu firm pracujących nad technologią autonomicznej jazdy.

Relacjonując moment wypadku kierowca ciężarówki podkreślał, że zanim doszło do tragedii zobaczył, iż Tesla Browna porusza się z nadmierną prędkością, a kierowca Modelu S zamiast obserwować drogę, oglądał film. Dodał, że przed uderzeniem Tesla nie zaczęła nawet hamować.

Do zdarzenia doszło na dwupasmowej drodze na Florydzie. Brown poruszał się prawym pasem, kiedy jadący z naprzeciwka tir skręcił w lewo na przełączce, chcąc zjechać na drogę równoległą (powyżej miejsce zdarzenia, widok z perspektywy kierowcy Tesli).

Reklama

Pojawia się w tym miejscu pytanie, jakim sposobem kierowcy ciężarówki udało się ocenić, że Tesla jechała "z nadmierną prędkością" oraz czym dokładnie zajmował się jej kierowca, ale (zaskakująco) wnikliwa obserwacja nie zapobiegła wymuszeniu przez niego pierwszeństwa.

Kierowca Modelu S zginął, ponieważ auto wjechało pod naczepę, uderzając w nią tylko na wysokości okien, przez co nie mogły zadziałać żadne systemy bezpieczeństwa biernego. Co więcej, nie zatrzymało to Tesli, która przejechała pod naczepą i stanęła w miejscu dopiero po staranowaniu dwóch ogrodzeń i uderzeniu w słup wysokiego napięcia.

Producent samochodów elektrycznych tłumaczył po wypadku, że jego system półautonomicznej jazdy jest wyposażony w system kontroli pasa ruchu i aktywny tempomat z radarem, jednak samo kierowanie powinno być nadzorowane przez kierowcę.

Przedstawiciele Tesli podkreślali również, że samochód nie zahamował, ponieważ ciężarówka w tamtych warunkach nie mogła być wykryta przez jego systemy. "Ani autopilot, ani kierowca nie zauważyli białego boku przyczepy, który zlał się z tłem nieba - przez to nie uruchomiło się automatyczne hamowanie"- poinformowano.

Jednocześnie przedstawiciele producenta auta przypomnieli, że funkcja autopilota ma za zadanie jedynie wspomagać kierowcę, a nie go zastępować. Odpowiednie informacje wyświetlane są wówczas, kiedy funkcja zostaje aktywowana, a ponadto system sprawdza co chwilę, czy kierowca czuwa nad sytuacją i trzyma ręce na kierownicy. W razie braku reakcji, samochód automatycznie się zatrzymuje.

Założyciel Tesli, Elon Musk, wyjaśnił także, że radar samochodu, nieczuły na optyczne zlewnie się obiektów, najpewniej wykrył przejeżdżającą ciężarówkę, ale błędnie zinterpretował jej obecność. Ponieważ pod naczepą znajduje się duża pusta przestrzeń, nie zidentyfikował jej jako pojazdu stojącego na drodze (Model S nie wykrywa ruchu poprzecznego, więc nie mógł odpowiednio wykryć wjechania tira na drogę), ale jako, na przykład, tablicę informacyjną nad drogą. Taki algorytm ma zapobiegać fałszywym alarmom wywoływanym m.in. przez elementy infrastruktury drogowej.

Według klasyfikacji NHTSA, autopilot Tesli jest rozwiązaniem tzw. drugiego poziomu autonomii - samochody tej klasy potrafią korzystać w tym samym czasie z dwóch funkcji: w tym przypadku z utrzymywania pasa ruchu i zachowywania stałej prędkości dzięki systemowi aktywnego tempomatu.

Eksperci sugerują jednak, że technologia Tesli odpowiada "trzeciemu poziomowi autonomii" - takie samochody potrafią na pewnych odcinkach poruszać się samodzielnie.

Wcześniej w tym roku Tesla udostępniła aktualizację oprogramowania, która wyłączyła możliwość korzystania z autopilota w dzielnicach mieszkaniowych i na drogach bez linii pasa ruchu. Oprogramowanie zapobiega też przekraczaniu dozwolonej prędkości o ok. 8 km na godzinę.

Cała sytuacja jest o tyle przykra dla amerykańskiego producenta, że Joshua Brown był entuzjastą i propagatorem technologii Tesli. Jakiś czas temu zamieścił on nawet w sieci film (znajdziecie go poniżej), na którym widać, jak jego Model S unika zderzenia z ciężarówką. Nagranie szybko stało się hitem internetu, robiąc firmie darmową reklamę. Teraz niestety było inaczej.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy