Senior Zientarski zrozpaczony

Kochałem Jarka Zabiegę jak własnego syna - wyznaje w rozmowie z "Super Experessem" wstrząśnięty Włodzimierz Zientarski (65 l.)

Oni byli z moim Maćkiem jak bracia - opowiada.

Włodzimierz Zientarski, ojciec Macieja, który feralnego wieczora najprawdopodobniej prowadził ferrari, przeżywa teraz trudne chwile. W wypadku zginął Jarek Zabiega, a Maciek wciąż znajduje się w stanie ciężkim w szpitalu.

Rozmawiałem z ojcem Jarka, ustaliliśmy, że w tak ciężkich chwilach musimy być razem, wspierać się jakoś. Nasze sytuacje są tragiczne, on - jako ojciec czeka na pogrzeb swojego syna, ja, również czekam. Tyle tylko, że w dalszym ciągu nie wiem, czy na pogrzeb Maćka... czy czekam na wielką radość, bo Maciek wyjdzie z tego... - mówi poruszony Włodzimierz Zientarski.

Reklama

Jest mu niezwykle trudno - zaczęły się pierwsze moralne rozterki, pierwsze przemyślenia odnośnie wypadku... - dodaje.

Całe moje życie to teraz czekanie i modlitwa - opowiada "Super Expressowi" zrozpaczony mężczyzna. - Siedzę w domu i tylko czekam na wieści ze szpitala.

Syn Włodzimierza Zientarskiego - Maciej - wciąż walczy o życie w warszawskim szpitalu im. Dzieciątka Jezus. Wprawdzie kolejne operacje zakończyły się sukcesem, ale z uwagi na rozległe obrażenia wciąż nie ma pewności, czy Maciek przeżyje.

Pojawiła się nadzieja, był moment, że Maciek mrugnął oczami. Niestety, szybko wszystko powróciło do poprzedniego stanu i musimy czekać jak na wyrok. Wierzę, że mój syn będzie żył. Przecież nie może być inaczej - mówi łamiącym się głosem Zientarski.

Lekarze z warszawskiego szpitala są niezwykle oszczędni w wyrażaniu opinii co do rokowań. Wiadomo jedynie, że przeprowadzone dotąd operacje powiodły się i jest szansa, że jeśli Maciej obudzi się ze śpiączki, nie będzie sparaliżowany.

Super Express
Dowiedz się więcej na temat: włodzimierz | Zientarski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy