​Samochód jako narzędzie zbrodni? Kwalifikacja prawna ma wpływ na wymiar kary

Mężczyzna, który podczas szaleńczego rajdu ulicami Łodzi za kierownicą Renault Megane potrącił śmiertelnie przechodnia, ranił pięć innych osób i uszkodził sześć aut, usłyszy m.in zarzut zabójstwa. Być może w tym przypadku nie sprawdzi się zasada, że jak zabijać, to tylko samochodem...

Kwalifikacja prawna czynu ma ogromny wpływ na wymiar kary. Jeżeli zabijesz człowieka nożem, siekierą, gołymi rękami czy strzelając z kuszy - możesz dostać dożywocie. Jeżeli jako narzędzia zbrodni użyjesz pojazdu mechanicznego i skutecznie upozorujesz nieszczęśliwy wypadek, Temida potraktuje cię o wiele łagodniej.

Zgodnie z art. 177 Kodeksu karnego "Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała (...) podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8." Jeżeli sprawca był nietrzeźwy, znajdował się pod wpływem środków odurzających lub zbiegł z miejsca zdarzenia kara pozbawienia wolności może być podwyższona o połowę, czyli maksymalnie do 12 lat (art. 178 KK).

Reklama

W przypadku spowodowania "katastrofy w ruchu lądowej", której następstwem jest "śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12" (art. 173 KK). I tu także dodatkowe okoliczności obciążające mogą skutkować podwyższeniem kary o połowę.

Pamiętamy głośny wypadek, który zdarzył się 1 stycznia 2014 r. w Kamieniu Pomorskim. Jadący z nadmierną prędkością samochód, prowadzony przez nietrzeźwego, znajdującego się pod wpływem narkotyków kierowcę wpadł na chodnik, zabijając 6 osób i raniąc 3 inne. Sąd Okręgowy w Szczecinie skazał sprawcę tej tragedii na 15 lat więzienia uznając, że "skutek jego działań jest objęty nieumyślnością". Tylko 15 lat za taką zbrodnię? Opinia publiczna była oburzona. I słusznie, bowiem gdyby Mateusz S. nie jechał samochodem, lecz był piechurem i dokonał rzezi na przykład maczetą, prawdopodobnie spędziłby za kratami resztę swojego życia.

"Kierujący samochodem osobowym z nieustalonych przyczyn zjechał na lewą stronę szosy gdzie zderzył się czołowo z nadjeżdżającym z przeciwka pojazdem ciężarowym. Wskutek odniesionych obrażeń zmarł na miejscu wypadku". Bardzo prawdopodobne, że za wieloma takimi komunikatami kryją się drogowe samobójstwa. Ich łączna liczba pozostaje nieznana, podobnie zresztą jak liczba rozmyślnych  zabójstw, dokonywanych za pomocą samochodów. Niekiedy jednak udaje się dojść do prawdy...

Kilka lat temu na drodze w pobliżu miejscowości Bądki na Pomorzu rozpędzone bmw wpadło w poślizg i prawą stroną nadwozia wbiło się w drzewo. Kierowca wyszedł z tego praktycznie bez szwanku, ale siedząca obok niego żona odniosła bardzo poważne obrażenia. Zdarzenie wyglądało początkowo na nieszczęśliwy wypadek, jednak po przesłuchaniu obu ofiar policja nabrała podejrzeń. Rzeczywiście okazało się, że Przemysław P. postanowił zabić swoją połowicę, pozorując fatalny zbieg okoliczności. Gdyby Magdalena P. nie przeżyła cudem uderzenia w drzewo, być może jego plan by się powiódł.

W Piszu na Mazurach pewien prowadzący dostawczego mercedesa 46-latek potrącił idącą chodnikiem kobietę po czym uciekł, porzucił auto i je podpalił. Zatrzymany, po kilku godzinach przyznał się, że działał rozmyślnie. Ofiara wypadku była wybranką jego serca. Zabił ją ze względu na zawód miłosny.

Zamiast maksymalnie 12 lat więzienia - zagrożenie dożywociem. Jest różnica. Jak się skończy sprawa szaleńca z Łodzi? Nie wiadomo. Podobno w jego samochodzie znaleziono leki psychotropowe. Bardzo możliwe zatem, że sprawca ostatniej tragedii okaże się chory i trafi do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.    

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy