Rewolucja w Anglii. Koniec ze zwalczaniem kierowców i samochodów
Coraz częściej pojawiają się informacje na temat kolejnych pomysłów ograniczania ruchu samochodów i nakładania jeszcze dalej idących ograniczeń na kierowców. Władze kolejnych krajów oraz lokalne samorządy tłumaczą to troską o bezpieczeństwo pieszych oraz o środowisko naturalne. Z tego trendu, zupełnie niespodziewanie, wyłamała się właśnie Wielka Brytania.
Sprawę w obszernym artykule omówił The Guardian. Z zaskakującymi postulatami wystąpił sam premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak. Obiecał on zakończyć antysamochodową politykę i przedstawił szereg pomysłów, mających ułatwić życie kierowcom.
W swoim "długoterminowym planie wspierania kierowców" Sunak przedstawił takie postulaty, jak ograniczenie liczby dróg z limitem prędkości 20 mph (32 km/h), buspasów, osiedli o obniżonym ruchu (Low Traffic Neighbourhood, z zagrodzonymi drogami dojazdowymi lub systemem rozpoznawania tablic rejestracyjnych, pozwalających na wjazd tylko mieszkańcom), a nawet ograniczenie możliwości władz lokalnych w zakresie karania kierowców.
Sporym zaskoczeniem jest z pewnością także obietnica powstrzymania samorządów od tworzenia tak zwanych "15-minutowych miast". W teorii mają one sprawiać, że mieszkańcy będą w stanie dotrzeć do pracy i załatwić wszystkie swoje sprawy, poświęcając najwyżej 15 minut marszu lub jazdy na rowerze od miejsca zamieszkania. W praktyce, oznacza to wprowadzanie bardzo restrykcyjnych ograniczeń w ruchu samochodów.
To zaś doprowadziło już do powstawania w Wielkiej Brytanii spiskowych teorii, jakoby ONZ chciało ograniczać obywatelom prawo do swobodnego przemieszczania się. Z podobnymi teoriami spotykamy się w Polsce, gdzie jednak wina zrzucana jest nie na ONZ a Unię Europejską.
Przedstawione przez Sunaka plany to prawdziwy zwrot o 180 stopni w porównaniu do jeszcze niedawno forsowanej polityki. Obecnie brak jeszcze dokładnych i szczegółowych wytycznych, ale brytyjskie Ministerstwo Transportu odniosło się już wstępnie do niedawnych słów premiera.
I tak, ponownie przeanalizowane (i prawdopodobnie znowelizowane) zostaną przepisy dotyczące ustanawiania limitu prędkości na 20 mph (32 km/h). Założeniem takich zmian ma być uniemożliwienie ustanawiania stref obniżonej prędkości w miejscach, gdzie nie jest to absolutnie niezbędne. Można domyślać się, że w przeszłości samorządy nadużywały tego rozwiązania, aby sprawić wrażenie dbania o bezpieczeństwo lub do przykrywania prawdziwych problemów (łatwiej jest postawić znak niż wyremontować drogę lub przebudować niebezpieczne skrzyżowanie).
Pod lupę będą wzięte także zasady dotyczące osiedli o obniżonym ruchu. Ich nowelizacja ma pobudzić lokalny ruch, ale nadal ograniczając tranzyt. Brak tu niestety szczegółów, ale możemy domyślać się, że chodzi o to, aby nie zniechęcać mieszkańców do przemieszczania się i posiadania samochodów, a jedynie przekierowywać potoki ruchu na główne ulice.
Przeanalizowane mają być także zasady panujące w już istniejących osiedlach o obniżonym ruchu, pod kątem antysamochodowych zapisów, które nie uzyskały zgody lokalnych mieszkańców. Ponownie więc chodzi o to, aby dawać ludziom wybór, ale nie zmuszać do rezygnacji z własnego auta.
Na tapecie znalazły się również konsultacje w sprawie buspasów, które miałyby być przeznaczone tylko dla autobusów jedynie wtedy, gdy jest to konieczne. Innymi słowy, miałyby one obowiązywać tylko w wyznaczonych godzinach szczytu, poza którymi wszyscy mogliby z buspasów swobodnie korzystać.
Rozważane jest także wpuszczenie motocyklistów na buspasy, czemu jednak sprzeciwiają się organizacje zrzeszające rowerzystów, obawiając się o bezpieczeństwo. Argument o tyle zastanawiający, że wydaje się iż motocyklista mogący swobodnie wyprzedzić rowerzystę stanowi mniejsze zagrożenie, niż autobus wlokący się za cyklistą lub próbujący wyprzedzić go na zatłoczonej ulicy.
Plany przedstawione przez premiera Sunaka, mają na celu wprowadzenie również wielu innych zmian. Między innymi mają dotyczyć tego, jak samorządy nakładają na kierowców mandaty. Coraz częściej korzystają one z systemów rozpoznawania tablic rejestracyjnych, aby automatycznie karać kierujących którzy na przykład wjadą na teren osiedla o ograniczonym ruchu lub zatrzymają się w obrębie "żółtych kwadratów" (stosowanych na skrzyżowaniach i wyznaczających obszar na którym nie można się zatrzymywać, aby nie blokować ruchu z innych kierunków).
Zdaniem Sunaka wiele samorządów zbyt nadgorliwie podchodzi do karania kierujących za najdrobniejsze przewiny i rząd zamierza to ukrócić.
Inne pomysły to na przykład unifikacja aplikacji służących do opłacania parkowania, albo nakładanie opłat na firmy, które w ramach swoich prac rozkopują drogi, z których to opłat połowa wpływów miałaby być przeznaczana na łatanie dziur.
Warto też przypomnieć, że brytyjski rząd wycofał się niedawno z wprowadzenia zakazu rejestracji nowych samochodów spalinowych od 2030 roku i przesunął datę wprowadzenia tego prawda na 2035 rok, czyli tak jak w Unii Europejskiej.
Zapowiedzi premiera Sunaka spotkały się z ostrym protestem organizacji zrzeszających rowerzystów. Ich zdaniem zmniejszanie ograniczeń narzucanych kierowcom, wprowadzanie ich tylko tam gdzie są naprawdę uzasadnione oraz odchodzenie od zmuszania ludzi do rezygnacji z samochodów... zmusi ich do korzystania wyłącznie z samochodów.