Raport komisji badającej "dieselszwindel" jest bardzo skromny

Komisja śledcza PE badająca skandal z manipulowaniem pomiarami spalin w samochodach z silnikami Diesla nie była w stanie przedstawić w swoim wstępnym raporcie wniosków z dotychczasowego dochodzenia. Wezwała natomiast KE do przekazywania niezbędnych dokumentów.

Wstępny raport komisji śledczej, przyjęty we wtorek przez Parlament Europejski, to bardzo skromny dokument bez żadnych konkretów odnoszących się do dochodzenia, które od sześciu miesięcy prowadzą europosłowie.

"Charakter komisji śledczej uniemożliwia jej przedstawienie jakichkolwiek ostatecznych wniosków związanych z dochodzeniem, zanim komisja nie uzna, że wykonała swoje zadanie" - podkreślano w rezolucji na ten temat. Europosłowie uznali, że "przedstawienie jakichkolwiek uwag dotyczących różnych aspektów działalności komisji w sprawozdaniu wstępnym byłoby przedwczesne".

Reklama

Do zaprezentowania raportu w połowie swoich obliczonych na rok prac komisja śledcza została zobowiązana w mandacie, jaki otrzymała od Parlamentu Europejskiego. Od marca parlamentarni śledczy badający aferę, w której centrum znalazł się koncern Volkswagen, spotkali się 12 razy.

Prac nie ułatwia im Komisja Europejska, która - jak wynika z informacji służb prasowych Parlamentu Europejskiego - do tej pory nie przekazała śledczym dokumentów dotyczących pomiarów emisji i szczegółów ws. prac ekspertów zajmujących się procedurą homologacji pojazdów.

Dlatego w raporcie, który ma formę rezolucji - popartej we wtorek przez 618 europosłów przy 26 głosach sprzeciwu - PE zwrócił się do KE, "by zagwarantowała szybkie wsparcie i pełną przejrzystość pomocy w pracach komisji śledczej, z pełnym poszanowaniem zasady lojalnej współpracy".

Europosłowie chcą też zapewnienia od Komisji Europejskiej o "wszelkiej możliwej pomocy technicznej i politycznej, w szczególności dzięki sprawniejszemu dostarczaniu wymaganej dokumentacji". Z podobnym apelem deputowani zwrócili się również do państw członkowskich, od których zależy np. udzielanie zgody na dostarczenie niektórych dokumentów krajowych.

Jeden z autorów raportu holenderski europoseł Gerben-Jan Gerbrandy mówił w czasie wtorkowej debaty w Strasburgu, że od lata współpraca z KE poprawiła się, a kolejne miesiące dochodzenia będą się skupiać na odpowiedzialności, jaka spoczywała na władzach krajowych.

Jak zaznaczył, wdrażanie przez państwa członkowskie prawa unijnego dotyczącego emisji spalin samochodowych wydaje się bardzo słabe.

Komisja śledcza mająca zbadać naruszenia stosowania prawa UE oraz brak odpowiednich działań ze strony KE i państw członkowskich w sprawie manipulacji pomiarem emisji spalin została powołana na początku roku.

Jednym z jej zadań ma być zbadanie domniemanego niedopełnienia przez Komisję Europejską obowiązku dokonywania oceny cyklów testowych stosowanych do pomiaru emisji zanieczyszczeń.

Komisja ma się jeszcze spotkać do końca tego roku dziesięciokrotnie. Ostateczny raport z jej prac powinien być przedstawiony Parlamentowi Europejskiemu do marca 2017 r.

W następstwie dochodzenia podległej rządowi USA Agencji Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania w łącznie około 11 mln samochodów oprogramowania pomagającego fałszować wyniki pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach silników Diesla.

Oprogramowanie to, znane pod angielską nazwą "defeat device" (urządzenie udaremniające), w celach oszczędnościowych wyłączało system neutralizowania tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go po rozpoznaniu, że silnik poddawany jest testom.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy