Progi zwalniające na autostradach w Polsce. Znaku A-11a nikt tam nie postawi
Progi zwalniające na autostradach rzekomo zaczynają się już pojawiać. Czy to prawda? I tak, i nie. GDDKiA wyjaśniła, o co jej chodzi.
W mediach kilka dni temu pojawiły się informacje o rzekomo planowanym przez GDDKiA montażu progów zwalniających na autostradach, co mogło zostać zrozumiane tak, że na drogach szybkiego ruchu co jakiś czas spotkamy znak A-11a informujący o nieodległym progu zwalniającym. Ile w tej wiadomości prawdy i skąd to się wzięło?
Do sprawy progów zwalniających na autostradach odniosła się - w specjalnym komunikacie - Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.
Jak czytamy w oświadczeniu GDDKiA, takie rozwiązanie ma przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa podczas prac utrzymaniowych na drodze. Bez względu na wnioski z tych testów, nie ma mowy o instalowaniu progów zwalniających na pasach ruchu.
GDDKiA szuka rozwiązania, które poprawi bezpieczeństwo osób pracujących w firmach utrzymującej porządek na autostradach oraz przeprowadzających roboty budowlane na drogach szybkiego ruchu. Dlatego, aby wzmocnić oznakowanie prowadzonych robót i jednocześnie ostrzec kierowców, którzy wjadą na pas awaryjny, GDDKiA planuje wdrożenie pilotażowego rozwiązania, polegającego na ułożeniu specjalnych szerokich listew właśnie na tym pasie (awaryjnym, a nie właściwym).
Listwy nie są progami zwalniającymi. Najechanie na nie kołem ma obudzić kierowcę, by zdążył zmienić pas ruchu. Takie rozwiązania stosowane będą wyłącznie w czasie prowadzenia prac utrzymaniowych. GDDKiA powołuje się na przykład Niemiec, w których rozwiązanie to jest stosowane i sprawdza się doskonale.