Prędkość nie jest przyczyną wypadków!

Środki masowego przekazu codziennie informują o wypadkach na szosach i o ofiarach tych wypadków.

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Co roku giną w Polsce w wypadkach samochodowych setki ludzi, nie licząc wielokrotnie większej liczby osób kontuzjowanych. Jest to bilans tragiczny. Za liczbami stoją nie tylko tragedie ludzkie, ale i ogromne koszty dla całej gospodarki narodowej.

Nie podlega dyskusji, że niezbędne jest podjęcie działań zmniejszających to zagrożenie. Można zastosować rozwiązania istotnie redukujące ilość wypadków albo dla spokoju sumienia wprowadzić środki zastępcze.

Władze państwowe wprowadzają jednak działania pozorowane i rzekomo mniej kosztowne, stosując niezgodne z prawdą twierdzenia, jakoby przyczyną wypadków była nadmierna prędkość.

Otóż nie jest prawdą, że komukolwiek mogła zaszkodzić jakakolwiek prędkość pojazdu. Można bezpiecznie poruszać się z dowolną prędkością, czego najlepszym dowodem jest prędkość samolotów pasażerskich osiągających prędkości rzędu kilkuset kilometrów na godzinę, prędkość samolotów bojowych lecących z szybkością kilku Machów, nie wspominając nawet o prędkościach statków kosmicznych. Wiadomo każdemu, kto ma bodaj elementarne wiadomości z fizyki, że przy jakiejkolwiek prędkości nie działają żadne siły mogące wywierać szkodliwy wpływ na bezpieczeństwo poruszających się z tą prędkością.

Owszem, zagrożeniem są zmiany prędkości, czyli przyspieszenia zarówno dodatnie, jak i ujemne. Niemniej jednak co jakiś czas pojawiają się przepisy np. ograniczające dopuszczalną prędkość samochodów. Zaostrzenie takich przepisów prowadzi do absurdu. 60 km/godz. to za dużo? To może 50 km/godz., a może 5 km/godz.? A może przywrócić nakaz, by przed każdym samochodem biegł posłaniec z ostrzegającym dzwonkiem, a w nocy z zapaloną latarnią? Przy takiej prędkości chyba się już nikomu krzywda nie stanie... Ale do czego to prowadzi ? Do zablokowania dróg, do zwiększenia emisji szkodliwych gazów spalinowych. Do paraliżu komunikacji, a więc i paraliżu gospodarki kraju.

INTERIA.PL

Nie należy sugerować się mniejszą ilością wypadków w krajach zachodnich, gdzie są ograniczenia prędkości pojazdów drogowych, bo tam jest inna kultura jazdy, a zwłaszcza nieporównywalny z naszymi stan dróg.

Nie tędy droga. Żaden sztywny przepis ograniczający dozwoloną prędkość nie może uwzględniać niezliczonej ilości przypadków i warunków, jakie występują w ruchu drogowym. Bezpieczna szybkość pojazdu zależy od stanu drogi po której porusza się pojazd, od rodzaju i stanu technicznego pojazdu oraz przede wszystkim od umiejętności i rozsądku prowadzącego pojazd, który musi uwzględniać istniejące w danej chwili warunki. Dlatego niebezpieczna może się okazać prędkość przechodnia, zaledwie kilka kilometrów na godzinę, który wpadnie na stojący mur i nabije sobie guza, gdyż wtedy nastąpi jego ujemne przyspieszenie, (od kilku kilometrów na godzinę do zera), a nie stwarza zagrożenia w odpowiednich warunkach i przystosowanym do tego pojazdem prędkość większa od dozwolonej w sztywnym przepisie.

Tylko kierowca musi być sam odpowiedzialny i dokładnie zdawać sobie z tego sprawę, że przy wybraniu prędkości niedostosowanej do sytuacji na danym odcinku drogi i aktualnych warunków pogodowych, konsekwencje kolizji są tragiczne.

Stosowanie sztywnych przepisów ograniczających dozwolona szybkość pojazdu w niektórych przypadkach nie tylko nie zwiększa bezpieczeństwa ruchu na szosie, ale może powodować jego zagrożenie. Np. gdy przed samochodem jedzie inny samochód (zwłaszcza stara wydzielająca kłęby spalin ciężarówka) jadąca z prędkością nieznacznie mniejszą od prędkości dozwolonej, to zgodnie ze sztywnym przepisem wolno ją wyprzedzać tylko z prędkością dozwoloną na danym odcinku drogi. Pozostaje więc wleczenie się za zawalidrogą, powstawanie długich kolumn wozów jadących za przestrzegającym sztywnego przepisu, marnowanie paliwa i produkcja szkodliwych spalin. A gdy ktoś zdecyduje się na wyprzedzenie to niewielka różnica prędkości wyprzedzanego i wyprzedzającego samochodu powoduje, że czas wyprzedzanie jest niebezpiecznie długi. Są to dość często spotykane przypadki, gdyż większość dróg w Polsce ma tylko jedno pasmo ruchu w jedna stronę, a tego typu wypadki drogowe są dość częste.

INTERIA.PL

Owszem, powinny istnieć przepisy i tablice określające zalecaną prędkość na danym odcinku drogi (oczywiście bieżąco aktualizowane, aby nie zmuszać kierowców do stosowania się do nieaktualnych przepisów i znaków zakazu B 33, które kiedyś były aktualne, a potem np. po ukończeniu naprawy drogi zostały zapomniane, bo to tylko uczy kierowców lekceważenia przepisów).

Przekroczenie zalecanej prędkości powinno być dozwalane na wyłączną odpowiedzialność kierowcy, a karane i to bardzo surowo, z odebraniem prawa jazdy włącznie, a w niektórych przypadkach nawet konfiskatą wozu, wyłącznie wtedy, gdy kierowca spowoduje z własnej winy wypadek, a zwłaszcza gdy jest ofiara.

Kierowca przekraczając zalecaną prędkość musi sobie uświadomić, że spowodowanie wypadku musi być uznane jako świadome spowodowanie zagrożenie życia i zdrowia, gdzie nie obowiązuje taryfa ulgowa. Sam kierowca musi sobie odpowiedzieć, czy opłaca mu się ryzyko jazdy z prędkością większą od zalecanej .

Takie postępowanie jest wprawdzie doraźne, nic nie kosztuje i może być wprowadzane prawie od razu., ale mogłoby wpłynąć na pożądaną poprawę płynności ruchu, bez zwiększania ryzyka wypadków, gdyż zmuszałaby nierozważnych kierowców do samokontroli i samodyscypliny, co byłoby skuteczniejsze od karania za przekraczanie szybkości nieadekwatnej do sytuacji na drodze, gdzie nie ma faktycznego zagrożenia.

Należy wyraźnie stwierdzić, że obowiązujące przepisy ograniczające prędkość bez istotnej potrzeby są nagminnie łamane i to tylko uczy kierowców lekceważenia przepisów , a w tym i przepisów mających istotne znaczenie dla bezpieczeństwa na drogach.

Prawidłowym rozwiązaniem na dłuższą metę powinno być takie działanie, które nie powodowałoby konieczności gwałtownej zmiany prędkości jadących drogami pojazdów. Takie gwałtowne zmiany prędkości występują, gdy samochody wpadają na siebie lub na nieusunięte na czas przeszkody, gdy droga ma szerokość na której wozy się nie mogą zmieścić i któryś musi zmieniać pas ruchu, gdy nie ma osobnego pasa dla pojazdów jadących tak wolno, że blokują cały ruch i szybsze wozy usiłują je wyprzedzać, gdy drogi się przecinają na jednym poziomie, gdy nie ma pobocza, gdzie mógłby się zatrzymać uszkodzony pojazd i wiele innych podobnych sytuacji.

INTERIA.PL

Ujmując generalnie, tragiczne wypadki występują, gdy droga nie jest odpowiednio przygotowana do ilości i jakości korzystających z niej użytkowników oraz gdy nie ma rozsądnie rozmieszczonej regulacji świetlnej oraz oznakowania pionowego i poziomego oraz tablic informacyjnych eliminujących możliwość wjechania na niewłaściwy pas ruchu.

Chodzi więc o bezkolizyjne rozwiązania dróg i ich skrzyżowań. Stosowanie rond, które są tylko rozszerzonym skrzyżowaniem na jednym poziomie, w niewielkim stopniu zmniejsza zagrożenie wypadami i powoduje tylko opóźnianie czasu przejazdu. Aby zapewnić bezpieczeństwo na drogach niezbędne jest :

* Wydzielenie osobnych dróg dla określonego typu pojazdów, to jest pojazdów samochodowych, rowerów, i ewentualnie pojazdów konnych.

* Budowanie estakad eliminujących konieczność przecinania się torów ruchu na jednym poziomie. (budowanie estakad jest na ogół mniej kosztowne niż budowanie tuneli, a spełnia tą samą rolę eliminacji przecinania się na jednym poziomie torów ruchu)

* Budowa dróg o ilości pasów ruchu dostosowanych do natężania ruchu oraz trwałe rozdzielenie od siebie poszczególnych kierunków jazdy.

* Dokładne szkolenie kierowców nie tylko z teorii, ale przede wszystkim z praktyki poruszania się po drogach publicznych i kultury jazdy, zakończone obiektywnym egzaminem i powszechniejsze odbierania prawa jazdy kierowcom często przekraczającym sensowne przepisy ruchu. Łączy się z tym potrzeba weryfikacji obowiązujących przepisów, by wyeliminować jeszcze istniejące przepisy pozbawione sensu.

* Dopuszczenie do korzystania z dróg wyłącznie tych kierowców, którzy mają dostateczne warunki psychofizyczne, potwierdzone badaniami.

* Osobnym zagadnieniem jest konieczność wprowadzenia powszechnej, rygorystycznej kontroli przez policje drogową przepisów ruchu (oczywiście tych przepisów, które po weryfikacji zostały uznane za niezbędne, bo jakiekolwiek, nawet najlepsze przepisy bez kontroli ich przestrzegania są nieskuteczne).

INTERIA.PL

Niezależnie od tego należy bezwzględnie eliminować nie tylko kierowców o zaburzonej zdolności oceny sytuacji na drodze, to jest kierowców po spożyciu alkoholu, względnie narkotyków, (obojętnie od ich statusu społecznego lub immunitetu), ale również powszechne występujących "cwaniaczków", którym wiecznie się spieszy, którzy zajeżdżają drogę, nie sygnalizują dostatecznie wcześnie migaczami chęci zmiany pasa ruchu, skręcają z niewłaściwych pasów ruchu, nie przestrzegają białych linii, wyprzedzają z niewłaściwej strony, a nawet "na trzeciego", wykorzystują aktualnie wolny pas ruchu w przeciwnym kierunku i wyprzedzają inne wozy, a potem nachalnie wciskają się w jadącą prawidłowo, równo kolumnę wozów, nie przestrzegają dostatecznych odstępów od poprzedniego wozu i tym podobnych, wielu niby drobnych przekroczeń przepisów, które są obecnie praktycznie tolerowane, a które niepotrzebnie denerwują prawidłowo jadących kierowców i mogą być przyczyna wielu kolizji.

Kontrole "drogówki" powinny również zwracać uwagę na niedoszkolonych kierowców, którzy jeżdżą niepotrzebnie zbyt wolno i niezdecydowanie, gdyż to nie pozwala innym kierowcom na czytelne przewidywanie ich zamiarów.

Pomimo wprowadzenia wszystkich powyżej wymienionych usprawnień nigdy nie będzie można całkowicie wyeliminować wszystkich zagrożeń, bo błędy ludzkie są nieuniknione, jednakże ograniczenie katastrof drogowych i nieszczęśliwych wypadków byłoby zredukowane do minimum.

Poprawa stanu dróg i ich oznakowań, przestrzeganie porządku na drogach publicznych, poprawa badań i szkolenia kierowców - wszystko to chociaż drogie, byłyby i tak mniej kosztowne niż koszt tragedii ludzkich oraz kosztów szkód poniesionych w wyniku kolizji pojazdów. O wiele tańsze jest jednak wmawianie ludziom, że to prędkość jest przyczyną wypadków i zbieranie mandatów za przekraczanie sztywno ustalonych ograniczeń prędkości. Ale jakie efekty daje taka uproszczona polityka, pokazują ciągle tragiczne statystyki wypadków.

Jan Zechenter (czytelnik serwisu Motoryzacja)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas