Polski samochód elektryczny zamiast koni na Morskie Oko. Nowe testy TPN

Na trasie do Morskiego Oka zakończyły się właśnie testy kolejnego elektrycznego pojazdu, który - jako alternatywa dla ciągniętych przez konie fasiągów - mógłby wozić turystów po jednym z najbardziej uczęszczanych szlaków Tatrzańskiego Parku Narodowego. Tym razem sprawdzano, jak w tej roli sprawdziłby się polski samochód elektryczny - Evan.

Polski samochód elektryczny Evan w czasie testów na trasie do Morskiego Oka / fot. Innovation AG
Polski samochód elektryczny Evan w czasie testów na trasie do Morskiego Oka / fot. Innovation AG 

To już drugi elektryczny pojazd, który - jasko alternatywa dla fasiągów - w ramach testów - trafił do Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Już w 2020 r. przymierzaliśmy się do współpracy, która miała właśnie na celu zorganizowania elektrycznego transportu dla turystów przybywających do Morskiego Oka. W tym roku zarząd TPN, testując różnych możliwych dostawców, również zwrócił się do nas
mówi w rozmowie z Interią Albert Gryszczuk - prezes Innovation AG.

Polski samochód elektryczny na trasie do Morskiego Oka. Evan zastąpi fasiągi?

Testy trwały przez dwa dni. Ponieważ jeżdżące prototypy Evana - opracowanego w ramach konkursu NCBiR na polski elektryczny samochód dostawczy - nie obejmują (jeszcze) wersji stricte pasażerskiej, pojazd testowany był z obciążeniem stanowiącym ekwiwalent 14 pasażerów. Wiadomo już, że wyniki pierwszej serii testów uznać można za obiecujące, a opracowane w całości w Polsce auto wróci jeszcze na trasę do Morskiego Oka.

Dostaliśmy konkretne wytyczne pod które staraliśmy się z optymalizować nasze pojazdy. Technologia Innovation AG pozwala naszym pojazdom "uczyć się" trasy na Morskie Oko i każdy przejazd daje nam masę danych, które pozwalają, za każdym razem, przyjeżdżać odcinek z coraz mniejszym zużyciem energii
tłumaczy Gryszczuk

Paradoksalnie, to że firma nie dysponuje finalną wersją pasażerską samego Evana może być potraktowane jako zaleta. Pojazd bazuje bowiem na stworzonej w Innovation AG od podstaw skalowalnej platformie dla użytkowych samochodów elektrycznych, która może zostać zabudowana w dowolny sposób - i to właśnie jej możliwości, a nie - konkretny rodzaj zabudowy - były obiektem testów.

Finalny design pojazdu, który będzie woził turystów na Morskie Oko, może być efektem konsultacji, a wręcz życzeń i wymagań ze strony zarządu TPN. Innovation AG deklaruje pełną elastyczność w tym zakresie, oczywiście trzymając się ram technicznych. Myślimy, że bardzo dobrym pomysłem mogłoby być oddanie finalnych projektów ocenie opinii publicznej - turystów, fanów górskich wędrówek i miłośników przyrody. Możemy zorganizować konkurs na design, który będzie się podobał większości
przekonuje w rozmowie z Interią Tomarz Drzał z Innovation AG

Co więcej, sama platforma przewiduje też możliwość wyposażenia stworzonego na jej bazie pojazdu w napęd na cztery koła, co w warunkach Tatrzańskiego Parku Narodowego stanowi zaletę trudną do przecenienia.

Przedstawiciele Innovation AG zaznaczają, by nie sugerować się wyglądem pojazdu, bo w rzeczywistości testy dotyczą stworzonej przez nich platformy, której zabudowy mogą przyjąć różną formę. Ostateczna mogłaby np przypominać bryczkę / fot. Innovation AG

Warto jeszcze dodać, że w przypadku trasy na Morskie Oko mowa o pojazdach wolnobieżnych, które nie muszą przechodzić żmudnego procesu homologacji wymaganego dla aut kategorii N1, które - jak np. wspomniany Evan - posiadają pełne dopuszczenie do poruszania się po publicznych drogach.

Evan ze Zgorzelca na trasie do Morskiego Oka. Nawet 20 kursów na jednym ładowaniu

Z naszych ustaleń wynika, że opracowany w Zgorzelcu pojazd, po przejechaniu standardowych dla trasy na Morskie Oko sześciu kursów, zużył zaledwie 20 proc. zmagazynowanej w akumulatorach energii. Oznacza to, że - w rzeczywistych warunkach panujących na trasie - stworzony na bazie polskiej platformy pojazd mógłby wykonać na jednym ładowaniu aż 20 kursów.

Polski samochód elektryczny Evan w czasie testów na trasie do Morskiego Oka / fot. Innovation AG 

Uzyskane wyniki powinny ucieszyć ewentualnych przyszłych użytkowników, bo - przynajmniej teoretycznie - mniej postojów na ładowanie pozwoliłoby zwiększyć dzienną liczbę kursów. Trzeba bowiem pamiętać, że ta wynika obecnie m.in. z przepisów TPN, które ściśle regulują czas, przez jaki konie odpoczywać muszą na górnym przystanku (Włosienica). Obecnie, po kolejnym incydencie z upadkiem konia na trasie, do którego doszło w połowie maja, czas odpoczynku zwierząt na Włosienicy wydłużony został do pełnej godziny.

Samochody elektryczne zamiast koni. Testy wciąż trwają

Temat końskich zaprzęgów wożących turystów po trasie na Morskie Oko - po raz kolejny - wrócił na pierwsze strony gazet w połowie maja, gdy internetu trafił kolejny film z leżącym na szlaku koniem motywowanym przez woźnicę do wstania klapsami w okolice chrap. To już drugi "autobus", jaki w ostatnim czasie pojawił się na trasie do Morskiego Oka. Testy takich pojazdów na trasie Palenica Białczańska - Morskie Oko to jeden z punktów porozumienia zawartego pomiędzy wozakami organizującymi transport konny na terenie TPN, a obrońcami praw zwierząt.

Automet MiniCity Electric bazuje on na podwoziu do zabudowy Mercedesa SprinteraPaweł Murzyn East News

Wcześniej, w maju, na trasie do Morskiego Oka pojawił się już elektryczny pojazd dostarczony przez producenta z Sanoka, czyli - bazujący na podwoziu Mercedesa Sprintera - Automet MiniCity Electric. W stosunku do Evana zaletą Automet MiniCity Electric jest większa liczba miejsc - pojazd z Sanoka jest w stanie zabrać na pokład aż 16 pasażerów. Legitymuje się jednak zdecydowanie mniejszym, wynoszącym 200 km zasięgiem, co w warunkach Morskiego Oka przekłada się na maksymalną liczbę sześciu kursów dziennie. 

Ryzykował życiem, bo przegapił zjazd. Kamery widziały wszystkomateriały prasowePolicja
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas