Polscy kierowcy w pułapce. Męka na przeprawie przez kanał La Manche
Nawet co piąta ciężarówka stojąca w gigantycznych korkach w Anglii i Francji na dojazdach do Eurotunelu i przepraw promowych może pochodzić z Polski. Nasi transportowcy są największą grupą, która przewozi towary przez Kanał La Manche. Przed francuskim Calais i brytyjskim Dover tworzą się kilkudziesięciokilometrowe korki. Wszystko przez uchodźców z północnej Afryki, którzy tysiącami próbują dostać się do Anglii.
Przymusowe postoje kosztują transportowców od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych każdego dnia. Zależy od tego kiedy i ile ciężarówek danego przewoźnika utknęło po obu stronach kanału La Manche.
Doba nieplanowego postoju ciężarówki, to około 250 do 300 euro straty - mówi właściciel 60 ciężarówek z firmy transportowej ARTEX Artur Kamiński.
Przedsiębiorca taki jak ja, ma, załóżmy, 10 samochodów przez jeden dzień, które nie mogą przepłynąć niezależnie od nas. Jest to 3000 euro dziennie - szacuje.
Do tego dochodzą ewentualne kary za niedotrzymanie terminów dostawy, choć jak mówi, angielscy kontrahenci akurat rozumieją tę sytuację. Wiele ciężarówek nie zdąży jednak na wyznaczony rozładunek i w związku z tym kolejny zaplanowany załadunek. To grozi z kolei utratą kontrahenta.
Każdy z nas ma termin dostawy napisany w kontrakcie lub też w zleceniu transportowym, które jest wiążące w danym momencie wykonywania transportu. Jeśli przewoźnik nie wywiąże się z terminu to, w zależności od kontrahenta: raz są to kary, następnym razem pogrożenie palcem, a czasem nawet zerwanie kontraktu - podkreśla.
Taki problem mają właściciele zaledwie kilku ciężarówek, bo jeśli utknęły, to nie mają czym ich zastąpić i jak prowadzić biznesu.
Nasi logistycy czyli spedytorzy, w jakiś sposób radzą sobie z tym tematem. Próbują łatać tę dziurę. Jeśli jest ciężarówka, która była umówiona po towar terminowy i nie jest w stanie po ten towar dojechać na miejsce załadunku, wtedy jedzie kolejna ciężarówka, która akurat nie była w Anglii i bierze ten towar. Tak to wygląda. Ale jest to niesamowite utrudnienie, utrudnienie też dla nas, ale przede wszystkim dla tych przedsiębiorców, którzy nie mają dużej ilości pojazdów, tylko mają ich kilka - tłumaczy pan Artur.
Tymczasem Inspekcja Transportu Drogowego obiecuje, że nie będzie karać transportowców, którzy przekroczyli dopuszczalny czas pracy z powodu stania w korku przed przeprawą promową między Francją a Wielką Brytanią.
Po pierwsze szefostwo inspekcji obiecuje, że jeżeli kierowca ciężarówki wróci do Polski po odstaniu kilkudziesięciu godzin w korku przy kanale La Manche, a wydruki z tachografu pokażą, że przekroczył dopuszczalny czas pracy, to nie będzie karany. Kierowca musi tylko pokazać inspektorom, że ten konkretny czas spędził próbując przeprawić się z Wysp, na kontynent. Po drugie Inspekcja Transportu Drogowego zapewnia, że jeżeli ktoś dostał taki mandat w Wielkiej Brytanii, Francji albo w Niemczech i poprosi polską inspekcję o pomoc, to ITD napisze do swojego zagranicznego odpowiednika list z prośbą o anulowanie kary. Na razie jednak nikt się nie zgłosił w takiej sprawie.
(mal)