Policjant zastrzelił kierowcę seata. Czy przekroczył swoje uprawnienia?
Na drodze można zginąć wskutek nieszczęśliwego wypadku, spowodowanego własnym lub cudzym błędem, brawurą, fatalnymi warunkami atmosferycznymi, złym stanem technicznym pojazdu itp. Tragiczne, lecz poniekąd zrozumiałe. Taka jest cena rozwoju motoryzacji. Ale stracić życie z ręki policjanta? Tylko dlatego, że nie zatrzymało się do rutynowej kontroli?
Jakoś trudno się z tym pogodzić. Nic dziwnego zatem, że każde tego typu zdarzenie wywołuje burzliwą dyskusję. Nie inaczej jest w przypadku ostatniego incydentu ze Szczecina, gdzie umundurowany funkcjonariusz zastrzelił kierowcę, który nie zahamował na jego wezwanie.
Patrol ruszył za nim w pościg i wkrótce "zlokalizował samochód". "Gdy policjant podchodził do tego samochodu, kierowca ruszył i go potrącił. Policjant oddał strzał ostrzegawczy. Kierowca mimo to nie zatrzymał się. Gdy doszło do bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia funkcjonariusza, policjant oddał strzał w kierunku pojazdu" - powiedział cytowany przez media rzecznik Komendy Głównej Policji mł. insp. Mariusz Ciarka.
Postrzelony kierowca zmarł na miejscu. Z późniejszych informacji dowiedzieliśmy się, że był nim diler narkotyków z wyrokiem dwóch lat pozbawienia wolności, który jednak ze względu na zły stan zdrowia został zwolniony z odbywania kary. Nie miał też prawa jazdy, które stracił za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu i narkotyków. Wobec policjanta, który do niego strzelał, było natomiast już wcześniej prowadzone postępowanie, ostatecznie prawomocnie umorzone, "w związku z (...) użyciem przez niego broni służbowej". Teraz prokuratura bada, czy podczas akcji w Szczecinie tenże funkcjonariusz nie przekroczył swoich uprawnień. A internauci rozpoczęli gorącą debatę...
"jaaaaa": "Policjant nie ma prawa bezpodstawnie zatrzymać auta w Polsce. Rozumiem, że policjant miał uzasadnione podejrzenia wobec kierowcy? Tzw. rutynowa kontrola u nas w Polsce jest nielegalna!"
Ci, którzy zamiast prawidłowo zareagować na wezwanie policji, rzucają się do ucieczki i giną (...) zazwyczaj nie są intensywnie poszukiwanymi zbrodniarzami, szefami gangów, groźnymi gwałcicielami, lecz drobnymi rzezimieszkami.
"Jolanta": "Aplauz na stojąco dla policjanta!!! Takich akcji powinno być o wiele więcej, wówczas co drugi bandzior miałby się nad czym zastanowić!"
"xxx": "Do policyjnych śmieci wychwalających mordercę, swojego kolegę po fachu: won z forum. Ludzie nie dajcie się nabrać. (...) Nie wierzę, że nasze społeczeństwo jest tak głupie, żeby wychwalało mordercę w policyjnym mundurze. (...) Nie może być przyzwolenia na zabijanie obywateli przez formację (policję ), która powinna stać na straży prawa i porządku."
"pop": "Jak dla mnie to policjanta powinni pochwalić!"
"No": "A co by było jeśli to byłby dziadek w okularach i zagapił się, nie zatrzymując do kontroli? Też strzał w głowę?"
Wszystkich komentatorów można generalnie podzielić na dwie grupy. Pierwsza tworzy Partię Surowych. Jej członkowie wychodzą z założenia, że gdzie drwa rąbią tam lecą wióry, a prawo powinno być twarde i bezwzględnie egzekwowane. Każdy, kto nie zastosuje się do poleceń policjanta, musi się liczyć z konsekwencjami swojego zachowania. Nawet jeżeli miałyby one postać kuli w plecach czy głowie.
Surowi lubią powoływać się na przykład innych krajów, zwłaszcza USA, gdzie rzekomo policjanci mają pełną swobodę w sięganiu po broń. Niestety, trudno oprzeć się wrażeniu, że źródłem ich wiedzy są głównie filmy kryminalne, gdzie Brudny Harry i jego kumple po uczestnictwie w krwawej strzelaninie otrzepują garnitury lub mundury i jakby nigdy nic wracają do komisariatu. Tymczasem w każdym cywilizowanym kraju naciśnięcie cyngla jest ściśle obwarowane regulaminami a każdy taki przypadek skutkuje drobiazgowym dochodzeniem.
Dużo mniej liczne od Partii Surowych jest Stronnictwo Łagodnych. Wychodzi ono z założenia, że ludzkie życie jest najwyższą wartością i powinno być otoczone szacunkiem. Nawet jeśli jest to życie przestępcy. Łagodni wskazują, że ci, którzy zamiast prawidłowo zareagować na wezwanie policji, rzucają się do ucieczki i giną - obojętnie: od kuli czy rozbijając się na słupie lub przydrożnym drzewie - zazwyczaj nie są intensywnie poszukiwanymi zbrodniarzami, szefami gangów, groźnymi gwałcicielami, lecz drobnymi rzezimieszkami. Gdyby nie spanikowali, spędziliby za kratkami kilka, najwyżej kilkanaście miesięcy. Albo stracili prawo jazdy za siadanie za kierownicę po pijaku. Mamy tu zatem do czynienia z paradoksem: seryjnemu mordercy grozi u nas co najwyżej dożywocie. Komuś, kto nie zatrzymał się do rutynowej policyjnej kontroli drogowej - kara śmierci. Z natychmiastowym jej wykonaniem.
Surowi czy Łagodni? Nie podejmujemy się jednoznacznie rozstrzygnąć, kto ma w tym sporze rację...
Maria Odrowąż