Polacy nie potrafią obsługiwać gaśnicy. No i auta się palą...
Wielu kierowców nie wie, jak prawidłowo użyć gaśnicy. Krok po kroku prezentujemy skuteczną procedurę.
Gaśnicę wozimy w samochodzie, bo tak nakazują przepisy. Jednak część kierowców nie pamięta, gdzie się ona znajduje, a niektórzy nie mają pojęcia, jak ją prawidłowo obsłużyć.
W tym drugim przypadku rozwiązaniem jest oczywiście zapoznanie się z instrukcją użycia zamieszczoną na butli. Zazwyczaj jednak - co podkreślają strażacy - pomija ona kroki, które są ważne dla skutecznego działania urządzenia.
Zanim zaczniesz gasić
Każda gaśnica ma specjalną zawleczkę zabezpieczoną plastikowym paskiem, która zapobiega samoistnemu odpaleniu urządzenia. Gdy działamy pod wpływem emocji, często stanowi ona nie lada przeszkodę. Sposób na zerwanie zawleczki jest prosty - wystarczy ją przekręcić, a plastikowa tasiemka zabezpieczająca sama pęknie.
Większość gaśnic samochodowych ma w środku nabój (podobny do tych znanych z syfonów do wody sodowej). Aby mieć pewność, że urządzenie prawidłowo zadziała, należy najpierw na chwilę nacisnąć dźwignię, aby przebić nabój. Dopiero wtedy butla napełni się pod odpowiednim ciśnieniem. Powtórne naciśnięcie dźwigni spowoduje wydobycie się proszku.
W instrukcji obsługi umieszczonej na gaśnicy prawie zawsze ten krok jest pomijany. Dlatego osoby próbujące gasić samochód po zerwaniu zawleczki wciskają dźwignię do oporu i zdarza się, że wypuszczają z butli gaz z niewielką ilością proszku gaśniczego. Strażacy opowiadają o przypadkach, kiedy po przyjeździe do płonącego auta widzieli leżących wokół niego 9 (!) zużytych gaśnic i według gaszących żadna nie zadziałała.
Dostępne są także łatwiejsze w użyciu gaśnice z manometrem (mały ciśnieniomierz umieszczony zwykle koło uchwytu gaśnicy), które nie mają naboju. Działają na zasadzie aerozolu, w związku z czym po zerwaniu zawleczki można od razu nacisnąć dźwignię do oporu i rozpocząć gaszenie.
Gasimy pożar
Palące się miejsce trzeba spryskać grubą warstwą proszku, tak aby utworzył skorupę. Takie działanie jest najbardziej skuteczne.
Po odbezpieczeniu i ewentualnym nabiciu gaśnicy możemy rozpocząć gaszenie. Jeśli mamy do czynienia z pożarem w komorze silnika, pamiętajmy, aby nie unosić maski wysoko do góry. Starajmy się podnieść ją na nie więcej niż 7-10 cm, przynajmniej na początku, zanim rozpylimy proszek po raz pierwszy. Gdy zbyt szeroko podniesiemy maskę, dostarczymy tlenu płomieniom i ogień może nam buchnąć w twarz.
Gaśnicy proszkowej - a takie najczęściej oferowane są do samochodu - nie odwracamy do góry nogami podczas gaszenia, bo może to zakłócić jej pracę.
Najpopularniejsze gaśnice 1-kilogramowe wystarczają na około 6 sekund gaszenia. Dlatego w razie potrzeby rozpraszajmy proszek gaśniczy z umiarem, aby wystarczyło go na jak największą powierzchnię. Nie używajmy gaśnicy na ślepo. Duśmy płomienie małymi "psiknięciami". Pozwoli to na dość precyzyjne i skuteczne gaszenie.
Pamiętajmy, że pomimo pozornego przygaszenia, w komorze silnika wciąż panuje wysoka temperatura i możliwe jest, że płomienie znów się pojawią. Jeśli to możliwe, zdejmijmy klemę z akumulatora.
Strażacy zalecają, aby do auta kupić gaśnicę 2-kilogramową. Zajmie niewiele więcej miejsca, a ma większą wydajność.
Prawidłowe użycie gaśnicy samochodowej
1. Odbezpieczenie gaśnicy
Spust gaśnicy blokuje zawleczka. Aby ją wyjąć, należy zerwać plastikowy pasek zabezpieczający. Najlepiej zrobić to przekręcając zawleczkę wokół jej osi.
2. Przebicie naboju
W gaśnicy bez manometru warto najpierw nacisnąć spust na chwilę (np. uderzając pięścią) i odczekać 3 sekundy. Będziemy mieć pewność, że w butli jest dobre ciśnienie.
3. Trzymanie gaśnicy w pionie
Podczas użycia gaśnicy proszkowej należy trzymać ją w pozycji jak najbardziej zbliżonej do pionu i z dźwignią spustową znajdującą się u góry.
Częste błędy
Gaśnica do góry nogami - Proszek zasysany jest z dna gaśnicy. Gdy ją odwrócimy, opadnie w okolice zaworu, a na zewnątrz wydostanie się jedynie gaz.
Wysokie unoszenie klapy - Grozi zwiększeniem pożaru, a nawet wybuchem, który może poważnie poranić nam m.in. głowę.
Tomasz Korniejew