Pirat i starszy pan w tico
Co jakiś czas wraca w Polsce temat maksymalnego wieku, jaki uprawniałby do prowadzenia samochodu.

Obecnie prawo jazdy często wydawane jest bezterminowo, Unia Europejska domaga się jednak, by przepis ten przeszedł do lamusa. Kierowca musiałby przechodzić badania lekarskie co kilka lub kilkanaście lat, w zależności od wieku i jego kondycji zdrowotnej.
Nowe przepisy najprawdopodobniej wejdą w życie waz z wymianą obecnych praw jazdy, na takie, które odpowiadają przepisom unijnym. Co ciekawe, kierowcy po 60. roku życia teoretycznie nie stwarzają na drodze dużego zagrożenia. W 2008 roku spowodowali 3167 wypadków, w których zginęło 332 osoby, a 3753 zostało rannych. Trzeba jednak pamiętać, że kierowców w tym wieku jest na drogach po prostu najmniej...
Postanowiłem napisać do waszego serwisu, bo byłem ostatnio uczestnikiem zdarzenia, które dało mi wiele do myślenia. (*)
Chodzi o problem ludzi, którzy z racji wieku, raczej nie powinni już zasiadać za kierownicą. Sytuacja miała miejsce całkiem niedawno, gdy korzystając z ładnej pogody postanowiliśmy wybrać się z rodziną za miasto. Wycieczka była udana, ale w końcu - przyszła pora na powrót. Zanim udało mi się dojechać do drogi głównej, trzeba było pokonać kilka wiejskich uliczek.
Na jednej z nich natrafiłem na daewoo tico, które wyjechało z posesji nie bardzo przejmując się tym, czy ktoś aby przypadkiem nie jedzie. Jadąc po wiosce byłem jednak przygotowany - wiadomo - biegające dzieci, rowerzyści, zwierzęta...
Kolumną - tico i ja - dojechaliśmy do drogi głównej. Trzeba było włączyć się do ruchu. Po kilku długich minutach małe autko wtoczyło się na jezdnię - częściowo, bo samochód zgasł na środku krzyżówki. Pasażerowie mieli szczęście, bo kierowcy innych samochodów najwyraźniej przewidzieli sytuację i zdążyli się zatrzymać. Uprzejmie i ja zostałem wpuszczony i tak oto zaczął się kolejny etap mojej podróży za tico.
Po małej próbce talentu kierowcy (na oko z 70 lat) wiedziałem, by nie podjeżdżać zbyt blisko. Prawy zakręt - prawe pobocze, lewy zakręt - linia między kołami... Prowadzący ciężarowego mercedesa chcąc uniknąć staranowania o mało nie wpadł do rowu - niewiele brakowało o doszło by do czołowego zderzenia. Po kilku kolejnych kilometrach wiedziałem już, że jeśli chcę dowieźć do domu rodzinę i siebie w jednym kawałku, będę musiał wyprzedzić. Tylko co, jeśli prowadzący tico staruszek nagle odbije w moją stronę? Przymierzałem się długo. Niestety nie mam pod nogą 200 KM, a szkoda, bo ryzyko było by chyba mniejsze. W końcu nadarzyła się okazja - bieg w dół, kierunkowskaz, noga w podłogę i.... nic z tego. Kierowca popatrzył się chyba w lewo i jego bolid zaczął szybko zjeżdżać na drugi pas. Posłusznie wróciłem do szeregu, aż tak odważny nie jestem.
Na moje nieszczęście po kilku minutach znów nadarzyła się okazja. Z przeciwka wolne, szerokie pobocze, jakby co - jest gdzie uciekać. I znów: bieg w dół, kierunkowskaz. Niestety przy szerokim poboczu rosły sobie krzaczki. W momencie, gdy zrównałem się z tico zza nich wyskoczył ubrany na niebiesko pan, celujący do mnie z radaru. W chwili wyprzedania radar wskazał prędkość większą o 23 km/h od dozwolonej. Dyskusji raczej nie było - chociaż "na pocieszenie" dostałem niższą stawkę... 100 zł i 4 pkt karne.
A starszy pan w tico? Spokojnie pojechał dalej. Przecież to ja jestem piratem drogowym i stwarzam zagrożenie!
(*)- list do redakcji.