Pierwszy wyrok więzienia za aferę Volkswagena

40 miesięcy więzienia i 200 tys. dolarów grzywny. Taki wyrok usłyszał James Liang - inżynier i jeden z byłych już głównych dyrektorów Volkswagena w USA. To pierwszy wyrok skazujący w głośnej aferze "dieselgate".

Amerykański sąd nie pozostawił złudzeń, co do oceny działalności niemieckiej marki. Co ciekawe, ogłoszony wyrok jest znacznie wyższy od tego, jakiego domagał się prokurator Biorąc pod uwagę współpracę Lianga z amerykańskimi organami ścigania oskarżyciel występował o 20 tys. dolarów kary i 3 lata pozbawienia wolności. Sędzia Sean Cox zadecydował inaczej. Dodał jednak, że skazany może odwołać się od wyroku.

Liang, który zdaniem sądu, pomagał opracować oprogramowanie przyczyniające się do fałszowania emisji spalin - pozostaje pracownikiem Volkswagena. Służby prasowe niemieckiego koncernu nie skomentowały ogłoszonego 25 sierpnia wyroku, traktując go w kategorii "osobistej sprawy" Jamesa Lianga. Firma podkreśla jedynie, że pozostaje w ciągłej współpracy z amerykańskimi władzami.

Reklama

W uzasadnieniu sędzia Sean Cox kilkukrotnie podkreślił, że Volkswagen i skazany James Liang dopuścili się "masowych i oszałamiających oszustw". Dodał również, że to poważne przestępstwo wymierzone w amerykańską gospodarkę i ekonomię. Sędzia podkreślał, że bez - podkopanego przez Volkswagena - zaufania do korporacji gospodarka nie mogłaby funkcjonować. Oprócz 40 miesięcy więzienia Lianga czekają też dwa lata specjalnego dozoru prokuratorskiego.

63-letni Liang to obywatel Niemiec. Inżynier pracuje dla Volkswagena od 1980 roku. Sędzia docenił współpracę i wyrażony przez Niemca żal, ale w jego ocenie, nie usprawiedliwia to i nie umniejsza winy oskarżonego.

Obecnie w amerykańskich procesach dotyczących afery "dieselgate" na ławie oskarżonych zasiada jeszcze sześciu innych dyrektorów lokalnych struktur Volkswagena oraz jeden z pracowników Audi.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama