Okazja za 325 tys. zł.
Zatopieni w polskiej rzeczywistości wątpimy, by informacja ta trafiła na podatny grunt, ale z dziennikarskiej rzetelności musimy ją podać.
Jeśli jesteś naftowym potentatem, trafiłeś szóstkę w totka, lub odziedziczyłeś fortunę po ciotce z Ameryki najwyższy czas, by popędzić do salonu Nissana. Już od kwietnia w Polsce rozpocznie się zbieranie zamówień na najświeższe dzieło geniuszu japońskich konstruktorów - model GT-R. Chociaż samochód otrzymamy nie szybciej, jak w przyszłym roku, już teraz można będzie złożyć zamówienie, poparte skromną zaliczką w wysokości 5 tys. euro.
Nie wystarczy jednak wsiąść w auto i pognać do najbliższego dealera. Do sprzedaży GT-R wyznaczono bowiem tylko nieliczne przedstawicielstwa marki spełniające rygorystyczne zalecenia i wytyczne Nissan High Performance Centres. W Polsce nowego GT-R będzie można kupić tylko w dwóch miejscach. Jednym z nich będzie Warszawa, drugim jedno z miast na południu kraju (wciąż nie ustalono jeszcze którzy dealerzy, będą oferować najnowszy model).
Gwoli ścisłości przypominamy, że GT-R ma pod maską ręcznie składany silnik o pojemności 3,8 l. rozwijający równe 480 KM. Moment obrotowy tego potwora wynosi 588 Nm i dostępny jest w zakresie od 3200 obr./min do 5200 obr./min. Moc przekazywana jest na cztery koła za pomocą sekwencyjnej, sześciostopniowej skrzyni biegów z podwójnym sprzęgłem. Auto rozpędza się do pierwszej setki w 3,6 s., wskazówka prędkościomierza kończy pracę na 314 km/h.
Mimo, że samochodu nie zobaczymy jeszcze na ulicach, następca kultowego skylina już obrósł w legendę. Jako jeden z nielicznych wozów produkowanych seryjnie udało mu się przejechać tor Nurburgring w 7 minut i 38 sekund! To wynik lepszy, niż uzyskało np. porsche turbo.
Nie, nie zapomnieliśmy o najważniejszym. Znamy już polskie ceny tego modelu. Samochód kosztować będzie 325 tys. zł. Okazja?