"Nie wracaj bez 17 mandatów". Tak pracuje drogówka?

"Policjancie! Nie wracaj, k..., bez 17 mandatów!" - z toruńskiej komendy policji wyciekło nagranie, na którym słychać, jak naczelnik drogówki w niewybrednych słowach krzyczy na podwładnych, bo ci wystawiają za mało mandatów.

Naczelnik jest już na przymusowym urlopie, a sprawę badają policjanci z wydziału kontroli. O sprawie poinformowała "Gazeta Pomorska".

"Przyjmuję, k..., dolny próg mandatów: 17 na głowę, to jest najmniejszy. I nie słyszę (...), że się, k..., nie chciało!" - słychać na bulwersującym nagraniu, które wyciekło.

"Najgorsi jesteśmy!" - mówi policjant podniesionym głosem. "Inni potrafią zrobić po 12, 13 mandatów, a Toruń ni ch... - cztery i pół mandatu na łeb i to jest maksymalnie, co mogą!" - krzyczy funkcjonariusz.

Nagranie do redakcji lokalnej "Gazety Pomorskiej" przysłał anonimowy informator. Wg niego, głos należy do nadkomisarza Wiesława Rospirskiego, naczelnika toruńskiej drogówki.

Reklama

Sam Rospirski zaprzecza, że wyznaczał swoim podwładnym jakiekolwiek minimum, jeśli chodzi o mandaty i twierdzi, że to nie jego głos.

Nagranie z powodu słabej jakości budzi spore wątpliwości - na razie policja sprawdza, czy jest prawdziwe. Jeśli tak, naczelnik może mieć poważne kłopoty. Za nakładanie mandatowych limitów może mu grozić nawet zwolnienie ze służby.

***

Naczelnik wydziału ruchu drogowego policji w Toruniu złożył w poniedziałek wniosek o odejście ze służby. Rezygnacja nastąpiła po upublicznieniu nagrania, na którym rzekomo domaga się od policjantów, by wystawiali więcej mandatów.

Na opublikowanym w poniedziałek przez "Gazetę Pomorską" nagraniu słychać, jak przełożony policjantów domaga się od podwładnych, by wypisywali więcej mandatów i narzuca im limit "17 na głowę". Zarejestrowana rzekomo podczas odprawy wypowiedź, przypisywana przez rozmówców gazety naczelnikowi toruńskiej drogówki, jest bardzo wulgarna.

Słaba jakość techniczna nagrania nie pozwala na jednoznaczne ustalenie tożsamości wypowiadającej się osoby. Pytany przez dziennikarzy naczelnik zaprzeczał, by to jego wypowiedź znalazła się w opublikowanym nagraniu i zapewniał, że nigdy nie posunął się do narzucania podwładnym limitów wystawiania mandatów.

"W poniedziałek naczelnik złożył raport o odejście ze służby w policji. Jednocześnie przedłożył zwolnienie z pracy z powodu choroby" - powiedziała PAP rzeczniczka komendanta kujawsko-pomorskiej policji Monika Chlebicz.

Jak zaznaczyła rzeczniczka, wszczęte z polecenia komendanta wojewódzkiego postępowania wyjaśniające w tej sprawie będzie nadal prowadzone i ma dać jednoznaczną odpowiedź, czy nagranie jest autentyczne.

"Taki sposób komunikowania się z podwładnymi jest niedopuszczalny. Nie może także być mowy o jakichkolwiek limitach wystawiania mandatów" - zaznaczyła Chlebicz.

Podobne nagranie z odprawy trafiło do mediów dwa lata temu na Opolszczyźnie. Potwierdzono wówczas, że naczelnik "drogówki" jednej z komend powiatowych faktycznie domagał się, by podwładni wystawiali co najmniej osiem mandatów dziennie. Przełożeni uznali, że doszło do złamania zasad etyki, ale funkcjonariusz nie został ukarany, gdyż wzięto pod uwagę jego wcześniejsze osiągnięcia.

RMF/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy