Nie jesteśmy Niemcami!

Witam, postanowiłem napisać do redakcji, ponieważ znów powraca sprawa protestów przeciwko jeździe z włączonymi światłami w dzień (*).

article cover
INTERIA.PL

Minister infrastruktury próbuje bronić pomysłu przedstawiając dane, które właściwie niewiele pokazują. Mało kto rozumie po co tak naprawdę włączone światła w dzień. Pojazd z włączonymi światłami mijania zdecydowanie różni się od pojazdu z wyłączonymi. Pozwala to w mgnieniu oka odróżnić samochód, który jest w ruchu od samochodu, który stoi zaparkowany.

Ma to ogromne znaczenie dla pieszych, którym wystarczy jeden rzut oka i widzą poruszające się auto. Droga nie zawsze jest taka, że jest pusto, jedzie nią jeden samochód i łatwo go zauważyć. Często wzdłuż drogi zaparkowane są inne samochody i przy krótkim spojrzeniu można mieć wrażenie, że samochód stoi zaparkowany, podczas gdy tak naprawdę jedzie.

Zapalone światła usuwają to niebezpieczeństwo. Co więcej - znak ten jest czytelny nawet dla dzieci! Ponadto światła pozwalają wcześniej zauważyć pojazd zarówno pieszym jak i kierowcom.

Jakie ma to znaczenie? Ma ogromne - nie potrzeba badań i statystyk, żeby stwierdzić, że światła zwiększają w ten sposób szansę na uniknięcie wejścia pieszego pod samochód. Osoba chcąca przejść przez ulicę musi sobie znaleźć na to miejsce. Jak uczą już przedszkolaka "trzeba odczekać i przejść jak nic nie będzie jechało". A jak samochód ma włączone światła to jest większa szansa, że się go zauważy, że jedzie.

Argumenty, że w Europie Zachodniej- zwłaszcza w Niemczech nie ma takiego obowiązku są nietrafione z tego prostego powodu, że nie jesteśmy w Europie Zachodniej, ani nie jesteśmy Niemcami.

Co robi niemiecki kierowca, kiedy widzi, że ktoś chce przejść przez ulicę? Zatrzymuje się. Polski kierowca często dodaje gazu, kiedy widzi, że pieszy postawił nogę na pasach.

W Niemczech pieszy nie musi widzieć samochodu, bo to kierowca dba o bezpieczeństwo pieszego. W Polsce pieszy musi się sam o siebie martwić.

Czy światła oślepiają? W dzień oślepiają tylko jak ktoś jedzie na długich. Albo jak ma źle ustawione. To protestujmy przeciwko jeździe na źle ustawionych światłach. A jeżeli kogoś ksenony oślepiają, to niech protestuje przeciwko ksenonom.

Dlatego dajmy szansę pieszemu i jeździjmy na światłach. To nie jest w interesie ministerstwa, czy producenta żarówek. To jest interes każdego z nas.

Też jestem kierowcą, ale zdarza mi się, że wysiądę z samochodu i idę na nogach. Jeżeli to może uratować życie choć jednej osoby, jednego dziecka - warto włączyć te światła. Przynajmniej tak długo, jak długo nie mamy tyle kultury i szacunku dla życia drugiego człowieka, co zachód. Ryszard.

(*) - list do redakcji

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas