Nie bite, absolutnie bezwypadkowe... lamborghini gallardo
Pamiętacie Artura Tussika? Wskrzesiciela - tak, to chyba najlepsze określenie - kompletnie rozbitych samochodów? Już go kiedyś pokazywaliśmy. Np. przywracającego do życia wrak bmw.
Litewski mistrz z Wilna działa nadal i podejmuje się coraz trudniejszych zadań. Ostatnio furorę w Internecie robi nagranie, dokumentujące pracę Tussika nad skrajnie pokiereszowanym lamborghini gallardo. W pierwszym kadrze widzimy leżącą gdzieś w trawie kupę pogiętego metalu, która zapewne jeszcze niedawno była zapierającą dech w piersiach włoską superfurą. W ostatnim... Zresztą sami zobaczcie...
Film, opublikowany w serwisie YouTube, doczekał się już około 1,9 mln wyświetleń, 25 tys. "łapek w górze" (i tylko niespełna 750 w dół) oraz ponad tysiąca komentarzy. W absolutnej większości pełnych zachwytu wyrażanego w bardzo wielu językach przez pochodzących z całego świata wielbicieli Artura Tussika.
"Czy ty naprawdę jesteś istotą ludzką?"
"Nie, to syn Prometeusza..."
"W Twoich rękach zwykły młotek jest jak magiczny młot Thora"...
"To nie praca, to sztuka!"
"Jak mówią Rosjanie: "Oczy się boją, ręce działają". Ale w oczach Artura strachu nie widać..."
"To, co robisz jest po prostu piękne!"
"Jesteś mistrzem nad mistrzami!"
"Jesteś najlepszy!"
"Geniusz, niech Cię Bóg błogosławi!"
"Jesteś najlepszym mechanikiem na świecie"
"Jesteś królem"...
"Tak jest, gdy człowiek zajmuje się tym, co kocha, a nie tym, co musi robić..."
"Szkoda, że nie można dać więcej niż jednego lajka!"
"Co za talent!"
"Jestem pod ogromnym wrażeniem..."
"Profesor!"
"Czapki z głów, pozdrowienia z Polski"...
"Niech Allach da ci zdrowie i siły"...
“Za to, co robisz, Lamborghini powinno dać ci nagrodę!"
"Perfecto!... Amazing Job!... Szikarnaja rabota!...Fantastyczne!"
“Excelentes saludos desde Argentina Buenos Aires"...
“Richtig gute Arbeit"...
"Respect from New York"...
I tak dalej, I tak dalej... Jedyne, co krytykują internauci, to czerwone koła odnowionego Lambo. Zdaniem autorów wpisów, wybitnie nie pasujące do całości.
Zachwyt zachwytem, ale działalność Artura Tussika mimo wszystko budzi mieszane uczucia. Z jednej strony można podziwiać niebywałe umiejętności Litwina, pracującego w nader prymitywnych warunkach w warsztacie o odrapanych ścianach i posługującego się prostymi narzędziami. Tu stuknie młotkiem, tam przeszlifuje pilnikiem, tu podgrzeje, tam pospawa, tu naciągnie, tam wyprostuje.
Inni posługują się skomplikowanymi komputerowymi urządzeniami do ustalania geometrii podwozia - jemu wystarcza zwykła miarka, zwana metrem. Fabryki samochodów korzystają z armii robotów, laserowych metod punktowego zgrzewania blach - jemu wystarczą własne złote ręce, palnik, spawarka i nitownica. W przypadku Lamborghini Gallardo dodatkowych trudności nastręcza aluminiowa konstrukcja tego legendarnego modelu.
Jest też jednak druga strona medalu. Trzeba się mianowicie zastanowić, jakie standardy bezpieczeństwa spełnia nadwozie chałupniczymi metodami odnowionego pojazdu. Jak będzie się taki wóz zachowywał na drodze? Czy późniejsi użytkownicy aut w cudowny sposób uratowanych przez Artura Tussika będą mieli świadomość, że nie stali się szczęśliwymi posiadaczami samochodu "nie bitego, absolutnie bezwypadkowego"?