Na wschodzie bez zmian

Sesja kwalifikacyjna przed tysięcznym wyścigiem w historii Formuły 1 na torze w Szanghaju zgodnie z oczekiwaniami nie przyniosła przełomu, jeżeli chodzi o miejsce w stawce zespołu Williams. Dlatego pozwoliłem sobie zatytułować sobotni komentarz parafrazą tytułu słynnej powieści Ericha Marii Remarque sprzed równo 90 lat, a potem także jego nieznacznie młodszej, uhonorowanej dwoma Oscarami filmowej adaptacji.

Obydwaj kierowcy Williamsa zakończyli swój udział w sesji kwalifikacyjnej po Q3. Pokazali bardzo zbliżone tempo. Strata zarówno do czołówki, jak i do najsłabszych spośród rywali jest wciąż podobna. Gwoli ścisłości dodajmy, że Kubica i Russell wystartują z przedostatniego rzędu, bo Alexander Albon i Antonio Giovinazzi nie wzięli udziału w Q1 i to oni zajmą w niedzielę ostatnią linię.

Czy coś się zmieniło w Williamsie w porównaniu z poprzednimi weekendami? Niewiele. Kubica skarżył się na "massive oversteer" czyli potężną nadsterowność już podczas pierwszego wyjazdu na tor. Samochód jest nadal nieprzewidywalny. I prawdę mówiąc zastanawiające jest, że na poziomie Formuły 1 inżynierowie od tak długiego czasu nie są w stanie choćby częściowo zdiagnozować i rozwiązać tak wydawałoby się podstawowego problemu. Zwykle jest tak, że gdy startujemy z tak niskiego poziomu, gdy nasza strata do rywali jest tak ogromna, to na początek trzeba wykonać parę stosunkowo prostych ruchów. Prostych w porównaniu z tym, co czeka nas dalej. Bo prawdziwe problemy zaczynają się później, gdy chcemy zapukać do drzwi czołówki i gdy stawką są ułamki sekundy, a nie całe sekundy. Jeżeli Williams nie jest w stanie zredukować strat na tym etapie, to trudno być optymistą w kwestii przyszłości. Potem będzie tylko trudniej. Na razie wygląda to tak, jakby inżynierowie zespołu z Grove poruszali się kompletnie po omacku w nieznanym terenie.

Reklama

Współczesny inżynier ma do dyspozycji wiele narzędzi. Przede wszystkim ma ogromne zasoby danych o ustawieniach i zachowaniu samochodów z różnych sesji, z różnych wyścigów w różnych ich fazach, a więc przy różnej masie samochodu, na różnych oponach i przy różnych ustawieniach. Do tego ma narzędzia umożliwiające ich porównywanie i precyzyjne wnioskowanie, co było nie tak i co trzeba zrobić, aby to poprawić. Nie może być inaczej przy tak ogromnej liczbie parametrów i zmiennych, które wymagają optymalizacji. Parametrów silnika, układu przeniesienia napędu, podwozia, aerodynamiki - wszystkich zespołów samochodu.  Biorąc to pod uwagę, trudno jest odpowiedzieć na pytanie dlaczego Williams przez tak długi czas, bo praktycznie od zeszłego roku nie jest w stanie wykonać kroku naprzód.

Robert Kubica narzekał, że balans samochodu na pierwszym wyjeździe był zupełnie inny niż wcześniej. Zrobił co mógł pokrętłami na kierownicy i zachowanie samochodu uległo pewnej poprawie, jednak permanentne i zaskakujące zmiany balansu są nadal niezrozumiałe, podobnie jak brak przyczepności. Jak mówi sam Kubica - nie rozumiemy dlaczego, chociaż powinniśmy.

Wypowiedzi naszego kierowcy po kolejnych sesjach kolejnych weekendów są podobne do siebie. Trudno doszukać się w nich optymizmu. Po piątkowych treningach wydawało się, że jest jakby nieco lepiej. W sobotniej sesji kwalifikacyjnej balans samochodu był znów inny z każdym wyjazdem na tor. Inne było także zachowanie samochodu. W ujęciach z kamery pokładowej widać że Kubica wciąż walczy z samochodem niemal w każdym zakręcie. Nieco więcej optymizmu słychać w wypowiedziach George’a Russella, który twierdzi że "zmierzamy w dobrym kierunku", z tym, że nie jesteśmy pewny, czy można mu wierzyć...

W czołówce, pomimo oczekiwanej dominacji Ferrari, dwa pierwsze pola startowe przypadły kierowcom Mercedesa. Valtteri Bottas pokonał Lewisa Hamiltona różnicą zaledwie 0,023 s. Kierowcy Ferrari zajmą w niedzielę drugą linię, a Red Bulla trzecią.

Nam pozostaje wciąż czekać na sygnał z Williamsa, że jest choćby trochę lepiej. Na razie swoją wiarę w lepszą przyszłość opieramy głównie na tym, że gorzej być nie może, a skoro tak, to może być tylko lepiej. Ale jeszcze nie w historycznym, tysięcznym wyścigu w historii Formuły 1.

Grzegorz Gac

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy