McLaren P1 dosłownie wypłynął z garażu. Huragan Ian nie oszczędza nikogo
Właściciel nacieszył się nim zaledwie tydzień. Żywioł wymiótł prawie nowego McLarena P1 prosto z garażu.
Na niszczące siły natury nie ma mocnych. Przez Stany Zjednoczone przechodzi właśnie jeden z najsilniejszych huraganów w historii. Na Florydzie wiatr wiał z prędkością sięgającą 241 km/h. Zdewastował miasta, poniszczył domy, a wzburzona woda zalała ulice i porwała wszystko, co się dało.
Żywioły to siła, której nie są w stanie oprzeć się nawet bogaci. Przekonał się o tym Ernie - do niedawna szczęśliwy posiadacz McLarena P1. Kupił go zaledwie tydzień temu, chwaląc się na Instagramie, że wóz ma przejechane zaledwie 300 mil. I wiele nie zdążył mu dodać, bo spotkało go to:
Samochód, stojący w garażu w towarzystwie Rolls Royce'a Ghosta, dopadła woda. Nie tylko go zalała, ale, jak wynika z kolejnych postów na Instagramie, zupełnie wyciągnęła go z budynku. Zalane auto możemy oglądać pod drzewem rosnącym przy domu właściciela.
Auto zalane do ponad połowy brudną wodą trudno będzie odratować. A nawet jeśli byłoby to wykonalne, to pewnie będzie ryzykowne, bo w przypadku tak wyjątkowych i przede wszystkim szybkich samochodów, stuprocentowa sprawność każdego elementu ma szczególne znaczenie. Trzeba mieć pewność, że żaden elektroniczny element, zalany wcześniej wodą, nie zawiedzie i nie przyczyni się do wypadku.
W ogóle brytyjski producent zbudował takich 375. Taki samochód jest dziś wart około 1,7 miliona dolarów. Nawet jeśli był dobrze ubezpieczony, odzyskane pieniądze mogą nie rozwiązać problemu, bo nie wiadomo, czy Ernie będzie miał gdzie kupić kolejny. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak uda się go przywrócić do stanu sprzed tego zdarzenia.
Ale zdaje się, że to nie jest teraz najważniejszy problem mieszkańców Florydy. Mamy nadzieję, że będą w stanie uporać się ze skutkami huraganu Ianem w możliwie najkrótszym czasie.
***