Ludzie przesiadają się z autobusów do samochodów

Każdej podwyżce cen biletów w transporcie publicznym w miastach towarzyszy odpływ pasażerów - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Prezydenci miast narzekają, że muszą dopłacać do utrzymania autobusów, tramwajów i metra. Coraz częściej podnoszą więc ceny biletów. Niestety nie biorą pod uwagę, że w ten sposób jednocześnie odstraszają mieszkańców od korzystania z transportu publicznego.

Z informacji zebranych przez "Dziennik Gazetę Prawną" w największych miastach Polski wynika, że każda podwyżka opłat za przejazd łączy się ze zmniejszeniem liczby pasażerów.

Jak przekonuje Karol Trammer, ekspert od transportu publicznego, to głównie przez ceny biletów ludzie nie chcą podróżować komunikacją miejską. Obniżki zdecydowanie poprawiłyby sytuację - i to zarówno na drogach, jak i w kasach miejskich przedsiębiorstw komunikacyjnych.

Analizując strukturę podwyżek cen biletów, można zauważyć wspólny dla wszystkich miast trend - starają się zmusić mieszkańców, aby przestawili się na bilety okresowe. Bo dzięki temu mają zapewnione regularne dochody.

Gdańsk w 2008 roku dwukrotnie obniżał cenę biletu miesięcznego - w styczniu spadła ze 132 złotych do 110 złotych, a w październiku do 98 złotych. Dzięki tym decyzjom podróżowanie komunikacją stało się popularniejsze. Ludzie dostali tańsze bilety, miasto zarobiło dodatkowe 8 milionów złotych, a korki na ulicach się zmniejszyły.

A co się dzieje z ludźmi, którzy przestają korzystać z komunikacji miejskiej? Część przesiada się na rowery, część postanawia chodzić pieszo, ale większość wybiera samochód uznając, że koszt paliwa, szczególnie wobec ostatnich obniżek (w sumie o ponad 1 zł na litr) nie będzie znacząco wyższy, za to komfort jazdy i swoboda podniosą się zdecydowanie.

(PAP/IAR/INTERIA.PL)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas