Limuzyny za 650 tys. zł - NIK nie widzi w tym nic złego

Najwyższa Izba Kontroli bagatelizuje sprawę ujawnienia przetargu na zakup pięciu limuzyn za 650 tysięcy złotych.

Według Mariusza Błaszczaka, prezes Najwyższej Izby Kontroli może zrezygnować z kupowania samochodów na rzecz leasingu. Jak jednak sprawdził reporter RMF FM, to bardzo odległe plany, które na pewno nie dotyczą przetargu na drogie limuzyny. W tym postępowaniu nic się nie zmienia. 

Najwyższa Izba Kontroli w ogóle nie przejęła się uwagami komisji, która de facto nadzoruje ją i rozlicza. Nie sądzę, żeby NIK potrzebował tego rodzaju samochodów - komentuje Błaszczak. Jak dodaje, komisja ma wrócić do sprawy pod koniec roku - przy rozliczaniu budżetu NIK-u. Ale wtedy prezesi izby już dawno będą wozić się nowiutkimi limuzynami.

Reklama

Jak ujawnił reporter RMF FM Paweł Balinowski, chodzi o pięć limuzyn za 650 tysięcy złotych. Przetarg w tej sprawie został już ogłoszony. Nowe auta mają służyć m.in. wiceprezesom oraz dyrektorowi Izby.

Wymagania NIK-u co do nowych aut są dość wyśrubowane. Minimum to 200-konny, 2-litrowy silnik pod maską. Poza tym w limuzynach ma się między innymi znaleźć co najmniej dwustrefowa klimatyzacja oraz radio z odtwarzaczem CD i 6-calowym ekranem. Pojazdy muszą też być wyprodukowane w 2015 roku i nie mogą pochodzić z ekspozycji.

(es)



RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: NIK | przetarg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy