Leszek Kuzaj ugodzony maczetą. Nikt mu nie pomógł!

Policja wyjaśnia okoliczności napadu, w którym ranny został Leszek Kuzaj. Według nieoficjalnych informacji kierowca rajdowy został zaatakowany maczetą. Do incydentu doszło w siedzibie jednej z firm na obrzeżach Krakowa.

article cover
INTERIA.PL

W piątek wieczorem do siedziby jednej z firm w Modlniczce wtargnęło dwóch młodych mężczyzn w kapturach na głowie. Napastnicy zaczęli się awanturować i rozbijać szyby w samochodzie zaparkowanym przed budynkiem. Wtedy właśnie interweniował Leszek Kuzaj. Rajdowiec ruszył w pogoń za napastnikami.

Bandyci zaatakowali Kuzaja maczetami. Zadali mu trzy ciosy nożem - w ręce, nogi i okolice żeber.

- Sportowiec wrócił zakrwawiony do biura. Napastnicy uciekli - powiedział nam podinspektor Marek Korzonek. Rany na szczęście okazały się powierzchowne; życiu i zdrowiu Kuzaja nic nie zagraża. Po opatrzeniu obrażeń opuścił szpital.

Był to napad rabunkowy. Bandyci ukradli z samochodu dziewięć tysięcy złotych.

- Nie wyglądali na amatorów. Chyba nie żartowali, skoro mam kilkadziesiąt szwów - powiedział reporterowi RMF FM Kuzaj. - To wszystko działo się przy ruchliwej drodze i nikt się nie zatrzymał - podkreślił rajdowiec.

***

Policjanci przesłuchali kierowcę rajdowego Leszka Kuzaja i świadków napadu, w wyniku którego Kuzaj odniósł niegroźne obrażenia - poinformowała w sobotę PAP Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji. Napastnikami byli mężczyźni w wieku ok. 25-35 lat. Byli ubrani w czarne kurtki, a twarze zakrywali kapturami - taki rysopis podali świadkowie zdarzenia.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas