Lamborghini wznowi produkcję Aventadora po zatonięciu Felicity Ace

Koncern Volkswagena postanowił wyjść naprzeciw klientom, którzy stracili swoje samochody po pożarze i zatonięciu statku Felicity Ace. A przynajmniej tym najbardziej zamożnym.

Płonące Felicity Ace oraz Lamborghini Aventador LP780-4 Ultimae
Płonące Felicity Ace oraz Lamborghini Aventador LP780-4 UltimaeGetty Images

Przypomnijmy, że Felicity Ace płynął z Niemiec do USA z ładunkiem niemal 4000 samochodów różnych marek, należących do Grupy Volkswagena. Kiedy jednostka zaczęła zbliżać się do Azorów, z niewyjaśnionych przyczyn na pokładzie wybuchł pożar. Całą załogę udało się bezpiecznie ewakuować, ale przez długi czas ognia nie dało się opanować. Miało to być związane z faktem, że niektóre pojazdy miały napęd elektryczny, a ugaszenie baterii jest zadaniem niezwykle trudnym. Ostatecznie pożar sam się wypalił, ale kilka dni później statek zatonął, w nieco zagadkowych okolicznościach.

Utrata wszystkich transportowanych samochodów to oczywiście poważna strata, zarówno dla producentów jak i klientów, ale w niektórych przypadkach sprawa dodatkowo się skomplikowała. Na pokładzie znajdowało się między innymi 85 Lamborghini w tym 15 egzemplarzy Aventadora Ultimae. To specjalna, pożegnalna edycja tego modelu, limitowana do 350 coupe oraz 250 roadsterów. Chodzi więc o samochody nie tylko niezwykle drogie (około 2,1 mln zł sztuka), ale o wartości kolekcjonerskiej. Dlatego też szef Lamborghini Stephan Winkelmann zapowiedział, że firma wznowi produkcję Aventadora Ultimae, żeby nie zawieść swoich klientów.

Naprzeciw oczekiwaniom klientów wyszedł także Adrian Hallmark, szef Bentley'a. Na pokładzie Felicity Ace znajdowało się 189 samochodów tej marki, ale już dla 100 z ich właścicieli "znaleziono rozwiązanie". Jak powiedział Hallmark "robią pewne sprytne rzeczy z dilerami, aby klienci nie zostali bez aut". Co do pozostałych 89 egzemplarzy, firma przewiduje, że w najgorszym wypadku, nowy Bentley trafi do zamawiającego za sześć miesięcy.

Z kolei szef Audi  Markus Duesmann, powiedział tylko, że firma jest w stanie ponownie zrealizować wszystkie zamówienia, chociaż dodał, że "to zajmie trochę czasu". Na Felicity Ace zatonęło około 1800 aut tej marki.

Na dnie Atlantyku wylądowało także 1100 egzemplarzy Porsche, a pozostałą część ładunku stanowiły Volkswageny. Szefowie tych marek nie wypowiedzieli się na temat zapewnienia swoim klientom nowych samochodów, ale domyślamy się, że również zaczęli już wdrażać odpowiedni plan.

***

Moto flesz. Odcinek 30INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas